17-letnia Ewa została zgwałcona i uduszona paskiem od torebki. Szła odwiedzić ciotkę - na skróty, wzdłuż nieczynnej linii kolejowej. Tam spotkała mordercę. Okazał się nim 21-letni mężczyzna mieszkający niedaleko miejsca zbrodni. Pracował dorywczo i studiował zaocznie budownictwo. Sąsiedzi nie mają o nim nic złego do powiedzenia. Mężczyzna przyznał się do zabójstwa i gwałtu. Matka podejrzanego nie może uwierzyć, że popełnił tę zbrodnię. Jej syn chciał zostać inżynierem. Ofiara okrutnego zabójstwa była utalentowaną tancerką, uczennicą liceum. Przyjaciele, koledzy, nauczyciele nie mogli pogodzić się z nagłą śmiercią Ewy. Wyszli na ulice w milczącym proteście. Nie jest jasne czy zabójca znał 17-latkę. Wpadł, bo włączył telefon komórkowy, który ukradł zamordowanej. Został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie. Rodzina Ewy i jej wychowawczyni zdecydowali, że nie będą wykreślać nazwiska dziewczyny z dziennika szkolnego, a jej ławka do końca roku pozostanie pusta.