Proces po dopalaczach

Warszawa (PAP) - Rządowy projekt zaostrzenia przepisów ws. dopalaczy trafił do sejmowej nadzwyczajnej podkomisji. Sejm zajmie się także projektami SLD i PiS w tej samej sprawie. Od soboty za złamanie zakazu handlu dopalaczami w całym kraju zatrzymano 45 osób.

Premier mówił podczas środowej debaty na temat dopalaczy, że obowiązujące prawo nie daje narzędzi do walki z dopalaczami i potrzebne są działania nadzywczajne. Przekonywał posłów, że dotychczasowa rutyna prawna, cała tradycja prawa, wydaje się być bezradna wobec przygotowanej organizacji, ludzi, pieniędzy, prawników, którzy ścigają się z przepisami prawa. Wzywał, by ostateczne rozwiązania wykorzystywały dobre propozycje zawarte zarówno w projekcie rządowym, jak i opozycyjnych. Minister zdrowia Ewa Kopacz oświadczyła, że podejście do walki z dopalaczami, powinno zostać zmienione, gdyż istnieje stan wyższej konieczności. W Warszawie od soboty policjanci wspólnie z inspektorami sanitarnymi skontrolowali ponad 100 placówek, w których prowadzono sprzedaż hurtową i detaliczną oraz produkcję dopalaczy - wynika z informacji Komendy Stołecznej Policji. Policja informuje, że sklepy z dopalaczami próbowały wznawiać działalność - tylko w poniedziałek i we wtorek w stolicy zerwano plomby z drzwi 27 punktów handlujących dopalaczami. W całym kraju za zerwanie plomb lub złamanie zakazu handlu dopalaczami zatrzymano 45 osób. Od czwartku do wtorku policja odnotowała 38 przypadków zatruć dopalaczami. Policja apeluje, by informować ją o wszelkich próbach sprzedaży dopalaczy. Za złamanie zakazu grozi kara do dwóch lat więzienia. O obserwowanie otoczenia i informowanie policji o wszystkich punktach sprzedaży i dystrybucji dopalaczy zaapelował też wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. Rządowy projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii zakłada, że na terenie Polski nie będzie można produkować i wprowadzać do obrotu produktów, które mogą być używane jako środki odurzające lub substancje psychotropowe. Za złamanie tego zakazu będzie nakładana kara w wysokości od 20 tys. zł do nawet 1 mln zł. Projekt przygotowany przez PiS przewiduje, że handel dopalaczami byłby możliwy dopiero po uzyskaniu zgody, takiej samej, jaką przewiduje procedura rejestracji leków. PiS chce także wprowadzenia do Kodeksu karnego przepisu kary pozbawienia wolności do ośmiu lat za handel dopalaczami. Projekt opracowany przez SLD zakłada natomiast m.in. całkowity zakaz reklamy dopalaczy oraz ograniczenie obrotu tymi produktami. Za pracami nad rządowym projektem ustawy opowiedziały się wszystkie kluby poselskie. Propozycje premiera skrytykowało pozostające poza Sejmem Stronnictwo Demokratyczne. Jednocześnie partia postuluje zniesienie kar za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków miękkich, w tym marihuany. Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski zapewniał w środę, że trwające od kilku dni działania władz w sprawie dopalaczy, w tym pieczętowanie sklepów i towaru, są zgodne z prawem. W środę zatrzymano Dawida Bratkę, nazywanego przez media królem dopalaczy. Właściciel jednej z największych sieci handlujących dopalaczami otworzył w środę jeden z punktów w Łodzi (co wcześniej zapowiadał) i zaczął sprzedawać towar. Podczas zatrzymania mówił dziennikarzom, że będzie walczył o częściową legalizację dopalaczy i środków psychoaktywnych. Bratko zapowiada także dochodzenie odszkodowania od Skarbu Państwa za straty poniesione wskutek zamknięcia jego sklepów. Innego handlarza dopalaczami zatrzymano w Jędrzejowie (woj. świętokrzyskie). 36-letniego właściciela sklepu z artykułami kolekcjonerskimi zatrzymano po tym, jak zerwał plomby i wszedł do sklepu. Za to, że nie stosował się do decyzji wydanej przez Głównego Inspektora Sanitarnego, grozi mu dwóch lat pozbawienia wolności. W Łodzi z kolei odbył się w środę proces 24-latka, Igora M., oskarżonego o dwa napady z użyciem noża na tę samą placówkę bankową. Mężczyzna powiedział, że napadał, bo potrzebował pieniędzy na dopalacze, które zaczął zażywać rok wcześniej. Wydawał na nie niemal wszystkie zrabowane pieniądze. Mężczyznę skazano na karę pięciu lat i ośmiu miesięcy więzienia. Ma także zapłacić na rzecz pokrzywdzonego banku 12,6 tys. zł.(PAP) js/ bno/ jbr/

podziel się:

Pozostałe wiadomości