Zamordował tasakiem

Małgorzata Nowak błagała o pomoc, bała się o własne życie. Mówiła, że mąż chce ją zabić. Szukała pomocy w instytucjach do tego powołanych. Chodziła na policję, do sądu, nikt jej jednak nie pomógł. W końcu mąż zamordował ją tasakiem i ciężko ranił jej syna.

Małgorzatę Nowak mąż zamordował o świcie. Jeszcze spała, gdy mężczyzna napadł na nią z tasakiem. Syn Małgorzaty stanął w obronie matki i otrzymał kilkanaście ciosów, w tym kilka w głowę. Przemek walczy dziś o życie w poznańskim szpitalu na oddziale intensywnej terapii. - Miał rany głowy i liczne rany cięte – mówi Iwona Trojanowska ze szpitala miejskiego w Poznaniu. - Pod wpływem uderzenia doszło do urazu pęknięcia kości twarzoczaszki i czaszki, zostały one wgłębione w kierunku mózgu. Rokowania, co do stanu jego życia i stanu świadomości są nadal niepewne. Do tej wstrząsającej tragedii doszło na pierwszym piętrze kilkurodzinnej kamienicy. Była szósta rano. Wszyscy mieszkańcy tego domu jeszcze spali. Kilku z nich obudził krzyk, ale nikt nie wezwał pomocy. - O szóstej obudził mnie taki upadek z łóżka i nic więcej. I taki dziki krzyk „ała” – mówi Urszula Paszkiewicz, sąsiadka zamordowanej. - On krzyczał „ratunku mordują”, no i nikt tam nie wkroczył - opowiada inna z sąsiadek. O zbrodni policja dowiedziała się od samego mordercy, który zaraz po zabójstwie zgłosił się na komisariat. - Zachowywał się w sposób wyjątkowo niespokojny, pomimo, że mówił logicznie, ale cały czas wracał do konfliktu z pasierbem – mówi Mirosław Adamski, prokurator. O konflikcie pasierba z ojczymem wiedzieli również sąsiedzi. - Przemek mówił często, że ojczym go nienawidzi, że jakby się cokolwiek jego mamie stało, to on nie ma po co żyć – wspomina Urszula Paszkiewicz. Wojciech N. jest ojczymem Przemka i drugim mężem Małgorzaty. Pierwszy zginął tragicznie 13 lat temu. Drugi związek Małgorzaty przypominał koszmar. Mężczyzna wprowadził się do mieszkania żony - rencistki, był na jej utrzymaniu, nigdy nie pracował i znęcał się nad bliskimi. Po ostatnim pobiciu Małgorzata Nowak zwróciła się o pomoc do policji i sądu. W tym miesiącu zapadł wyrok. Za znęcanie się nad bliskimi Wojciech N. miał za karę odpracować 40 godzin na rzecz miasta. Sędziowie nie mają sobie nic do zarzucenia. - Sąd wydał w błyskawicznym tempie wyrok w tej sprawie – mówi Piotr Górecki z Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Nawet, gdyby sąd wydał wyrok 25 lat pozbawiania wolności, już tak demagogicznie mówię, to pytanie jest takie, czy wyrok spowodowałby to, żeby mąż żony nie zabił? Sąsiedzi mówią, że po ostatnim pobiciu żony Wojciech N. wyprowadził się z domu, ale stale nachodził, nękał i groził śmiercią kobiecie. Małgorzata prowadziła zeszyt, w którym zapisywała wszystkie groźby męża. Kobieta błagała o pomoc policję. Niestety nikt jej nie pomógł. Policja przyznała, że znana jest jej sprawa kobiety, ale nikt nie chciał z nami o tym rozmawiać. Osamotniona i bezsilna Małgorzata Nowak w końcu wymieniła zamki w drzwiach, to była ostatnia rzecz, jaką zrobiła przed śmiercią. - Mamy wielkie pretensje do tych, do których dreptała, tuptała, których prosiła o pomoc - żali Krystyna Banaszak, bratowa zamordowanej. - Teraz, to się tylko modlimy, żeby Przemek z tego wyszedł. Czytaj również:Podwójna tragedia Morderstwo w Rewalu Zabił dziecko i siebieDlaczego zabił matkę i siostrę?

podziel się:

Pozostałe wiadomości