Pani Katarzyna, mama 2-letniej Sabinki i 6-letniej Emilki w niedzielne popołudnie poszła odwiedzić sąsiadów. Miał po nią przyjechać maż – 29-letni Grzegorz. - Mąż miał wcześniej zadzwonić. Nie dzwonił. Poszła do domu. Zajrzała przez okno, bo drzwi były zamknięte. Wzięła klucz od sąsiadów i poszli. Wysadzili drzwi. Cofnęli się, jak zobaczyli, że oni leżą – wspomina pan Józef, mieszkaniec wsi Franciszkowo. Mąż i dzieci pani Katarzyny nie żyli. - Policjanci zastali przerażający widok. W przedpokoju leżało ciało sześcioletniej dziewczynki, w pokoju w łóżeczku ciało dwuletniej dziewczynki. Na podłodze leżało ciało ojca dzieci. Mieszkańcy zostali zamordowani przez najbliższych sąsiadów – mówi Anna Fiedler z Komendy Miejskiej Policji w Złotowie. Rodzinę zabili bracia Ernest i Arek. Nieco ponad 20-letni mężczyźni byli znani w całej wsi. Mieszkańcy Franciszkowa bali się ich. Ernest F. był wielokrotnie karany. Pierwszy raz trafił do więzienia za kradzieże i rozboje. Zaraz po wyjściu na wolność upił się, wsiadł na motor i potrącił mieszkankę wsi. Za ten czyn dostał wyrok w zawieszeniu. Później trafił na pół roku do więzienia za znęcanie się nad 2-letnim synkiem. Sąd dał mu szansę i wypuścił go na wolność. Zabił podczas zwolnienia warunkowego. Dlaczego sąd wypuścił go na wolność? - Wydaje się, że sąd był tak łagodny, gdyż był to sprawca młodociany. Każdy taki przypadek jest w pewnym sensie porażką wymiaru sprawiedliwości – powiedział Edmund Cybulski z Sądu Rejonowego w Złotowie.