25-letni Marcin przyjechał na święta z Anglii by odwiedzić rodzinę. W pierwszy dzień świąt poszedł z żoną na dyskotekę. Z zabawy wracał sam. Do domu nigdy nie dotarł. Ojciec chłopaka, Tadeusz Sępkowski, od razu zgłosił zaginięcie syna na policję. Marcina poszukiwała też cała rodzina i jasnowidz. Nie wierząc w działania policji, pan Tadeusz zgłosił się do detektywa Rutkowskiego. Ten znalazł sprawców morderstwa Marcina w ciągu dwóch dni. - Gdyby zostały sprawdzone punkty, które my sprawdziliśmy, nie byłoby żadnych problemów, żeby policja również doszła do tych informacji - powiedział detektyw Rutkowski. Marcina zamordował jego 28-letni kolega Robert W. Pomagali mu w tym 20-letni Piotr G. i 23-letnia Urszula Ch. Po zamordowaniu oprawcy wrzucili ciało chłopaka do rzeki. Robert W. i zamordowany Marcin znali się od lat. Obaj mieli konflikty z prawem. Na swoim koncie mieli drobne kradzieże i włamania. Robert prawdopodobnie zamordował z zawiści, bo jego kolega ułożył sobie życie lepiej od niego. Oprócz mordercy i jego pomocnika sąd aresztował też dziewczynę. Ukrywała kurtkę zabójcy oraz mężczyznę, który aby zatrzeć ślady, wymienił siedzenie w samochodzie, którym przewożono ofiarę. Ciała Marcina dotąd nie odnaleziono. Ojciec chłopaka zdaje sobie sprawę z tego, że szybsze działania policji nie zwróciłyby Marcinowi życia. Ma jednak żal do policjanta prowadzącego postępowanie. Komendant policji w Ostrowi Mazowieckiej uważa, że jego policjanci nie popełnili błędów w tej sprawie. Inną opinię na temat sposobu prowadzenia śledztwa ma rzecznik mazowieckiej komendy policji, który przyznaje, że policjanci popełnili błędy. - Ten błąd powinien być szczególnie wstydliwy, dlatego że tutaj chodzi o człowieka zaginionego, który przyjechał z Wielkiej Brytanii, o poszukiwania którego prosiła rodzina. W tej chwili prowadzone jest postępowanie przez inspektora komendanta wojewódzkiego i winni zostaną ukarani - powiedział kom. Tadeusz Kaczmarek, rzecznik Komendy Mazowieckiej Policji w Radomiu.