Zabił, upozorował gwałt

- To był wypadek, ale sprawca wracając na miejsce stał się mordercą – mówi mąż kobiety, którą śmiertelnie potrącił kierowca, a potem zbeszcześcił zwłoki, by upozorować gwałt i morderstwo.

W zeszłym tygodniu w Płazie niedaleko Krakowa w domu państwa Sójków doszło do tragedii. Aleksandra Sójka jak co dzień wróciła późno z pracy i wyszła na spacer z psem. Długo nie wracała. Mąż pojechał jej szukać. W pewnym miejscu na drodze znalazł kilka osobistych rzeczy żony, a chwilę później, gdy wszedł w głąb lasu, dokonał makabrycznego odkrycia. - Mówię do córki – Dagusiu, zabili nam mamusię. Daga siadła koło samochodu i zaczęła płakać: ”Chcę zapamiętać mamusię żywą” – mówi Zbigniew Sójka, mąż ofiary wypadku.---obrazek _i/gwalt/WYPADEK6.jpg|prawo|Bogdan Dębski, jeden ze świadków--- Jego żona leżała rozebrana. Wyglądało na to, że przed śmiercią ktoś ją zgwałcił. Policja zabezpieczyła miejsce. Na jezdni znalazła ślady po wypadku samochodowym – m.in. tabliczkę z samochodu z napisem chrysler. Szybko dotarła też do świadków tego, co naprawdę zdarzyło się tamtego dnia. - Usłyszałem wielki huk – mówi Bogdan Dębski, świadek wypadku. – Pojechałem po pomoc, a ta k… jedzie z powrotem. Mówię mu – zabiłeś babę! A on: ”Jedźcie do domu, tam nikogo nie było, p… się”. Policja bardzo prędko odszukała sprawcę. Okazał się nim Marcin S., mieszkający w okolicy. Ustalono przebieg wydarzeń.---obrazek _i/gwalt/WYPADEK8.jpg|prawo|Samochód sprawcy--- - Koledzy wracali z pracy dwoma samochodami – mówi podinspektor Marek Gorzkowski, Komendant Policji w Chrzanowie. – Około 22.15 32-latek prowadzący chryslera, który musiał jechać minimum 180 km na godzinę, podczas wyprzedzania potrącił kobietę z psem idącą prawidłowo poboczem. Po powrocie do domu, Marcin S. zauważył brak tablicy rejestracyjnej i części maskownicy. Wrócił na miejsce wypadku. Wtedy właśnie przeniósł zwłoki do lasu, rozebrał je, tak, by wszystko wyglądało na morderstwo na tle seksualnym. Marcin S. najprawdopodobniej zabił również psa. - Ona leżała półtora metra od szosy, a pies żył – mówi Michał Marcela, świadek wypadku.---obrazek _i/gwalt/WYPADEK10.jpg|prawo|Pogrzeb pani Oli--- Świadkowie tragedii nie pojechali na policję. Nie wrócili też na miejsce, gdzie leżała pani Ola. Marcin S. trafił do aresztu. Gdyby wezwał pomoc i nie próbował ukryć dowodów, bezczeszcząc zwłoki, być może dostałby wyrok w zawieszeniu i szybko wrócił do czwórki swoich dzieci. Jednak za to, czego dokonał grozi mu do 12 lat więzienia. - Zrobił nam straszną krzywdę, ale czy nie większą zrobił swoim dzieciom? – mówi Zbigniew Sójka. Przeczytaj także:Zginęła na przejściu dla pieszychMąż za kierownicą zamienił się w żonęZabił po pijanemu, ale jest niewinnySkazanaZdradziła go szczęka

podziel się:

Pozostałe wiadomości