W niedzielę Piotr K. rzucił się z nożem na swoją żonę i trójkę dzieci. Przerażona kobieta uciekając przed mężem, wbiegła do baru. Błagała o pomoc. Jak mówią świadkowie tego zdarzenia, prosiła o ratunek dla swoich dzieci. - Krzyczała, że ona może zginać, ale dzieci powinny żyć - wspomina świadek tragedii. Nie udało się jednak uratować wszystkich dzieci. 11- letnia Marlenka zmarła na miejscu. Reszta rodziny – matka, dwójka dzieci i ojciec trafiła do szpitala. Wydarzenia te były zaskoczeniem dla otoczenia rodziny. - Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi przeżyć tak dramatyczne chwile jak smierć dziewczynki. Marlenka była mi wyjątkowo bliska, lgnąca do dorosłych, bardzo ciepła. Do końca nie wierzyłam, że to jest prawda. Żadne słowa nie wyrażą tego, co czujemy – powiedziała Wacława Bąk, wicedyrektor Zespołu Szkół nr 4 w Tomaszowie Mazowieckim. Sąsiedzi również nie wiedzą, co wydarzyło się w niedzielę. Rodzinę wspominają jako spokojną, niebudzącą podejrzeń. Dla niektórych uchodzili za wzór małżeństwa. Policji nie udało się wyjaśnić motywów działania mężczyzny. W poniedziałek pomimo asysty policjanta i unieruchomieniu w pasach popełnił on samobójstwo.