To miało być rodzinne spotkanie. Mężczyzna umówił się ze swoją ciotką przed południem w jej mieszkaniu. Staruszka robiąc herbatę, zauważyła, że krewny plądruje szafki. Zdenerwowana, zaczęła krzyczeć. Wtedy została pchnięta na podłogę. Otrzymała kilka ciosów młotkiem w głowę. Staruszka nie miała szans, aby się bronić. Kiedy umierała, oprawca dalej plądrował mieszkanie i szukał pieniędzy. Chciał spłacić zaciągnięte długi. Zabrał kilka tysięcy złotych. Tuż po wyjściu z mieszkania, morderca poszedł na zakupy. Ze skradzionych pieniędzy opłacił ZUS i rachunki. Narzędzia zbrodni wyrzucił do kosza na śmieci. Po przyjściu do domu pił alkohol , który zabrał z mieszkania ciotki. Mordercy nie udało się zatrzeć śladów zbrodni. Młotek i rękawiczki policja odnalazła na pobliskim wysypisku śmieci. Waldemar R. prowadził firmę budowlaną, odnawiał zabytki. Jednak interesy nie szły zbyt dobrze. Rodzina zadłużyła się.