25-letni Mariusz M. od 10-go roku życia jest sierotą. Ojciec był alkoholikiem. Po jego śmierci matka popełniła samobójstwo. Mariusz mieszkał z babcią w starym domu we wsi Młoty w Kotlinie Kłodzkiej, a gdy zmarła, w listopadzie zeszłego roku, sprowadził do siebie z sąsiedniej wsi Wilkanów 30-letnią Annę z dziećmi - 6-letnią Olą i 4-letnią Magdą, którymi opiekowała się po rozstaniu z mężem. - Zerwał wtedy kontakty ze wszystkimi menelami, nie pił, zajmował się tylko kobietą i dziećmi – mówi o Mariuszu sąsiadka. Mariusz i Anna z dziećmi mieszkali na parterze dużego domu, na piętrze mieszkali wujostwo Mariusza. Jego ciotka opowiada, że dzieci Anny bardzo polubiły nowego tatę. Młodsza Magda często siadała mu kolanach, obejmowała, całowała. Kilka dni temu starsza córka dostała wysokiej gorączki. Matka pojechała z nią karetką do szpitala. Mariusz został z Magdą. Remontował mieszkanie. Poprosił wujostwo o jajko, chciał zrobić dziewczynce lane kluski. - Potem przybiegł na górę, spytałam, co się stało – mówi Teresa Szklanna, ciotka Mariusza M. – On mówi, żebym potrzymała główkę dziecka, bo głową gdzieś trzepnęła. Trzymałam, ale dziecko się nie odzywało. Pogotowie zawiozło nieprzytomną dziewczynkę do szpitala. Lekarze ze szpitala w Polanicy Zdroju uznali jej stan za skrajnie ciężki i uznali, że po jego ustabilizowaniu Magda powinna trafić na oddział intensywnej opieki medycznej we Wrocławiu. Mimo starań wrocławskich lekarzy, Magda po trzech dniach zmarła. Przyczyną był uraz mózgu. Mariusz M. został zatrzymany. Podczas przesłuchania przyznał się, że wielokrotnie uderzył Magdę pięścią w brzuch i kantem rąk w głowę. Mówił, że stracił panowanie nad sobą, bo mimo kilkakrotnych upomnień Magda przeszkadzała mu w pracy. Prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania dokonania zabójstwa. Matka Magdy spodziewa się dziecka z Mariuszem. Jest w piątym miesiącu ciąży. Kiedy dowiedziała się o śmierci Magdy, trafiła na oddział ginekologiczny szpitala w Kłodzku. Reporter UWAGI! rozmawiał z nią przez telefon. - Nie czułam od niego żadnej agresji, nigdy na mnie, ani na starszą córkę nigdy ręki nie podniósł – mówi Anna Myśliwy, matka Magdy. – Raz czy dwa razy przy mnie dał Madzi klapsa, bo się moczyła, raz w rękę, jak obgryzała palce. Czy jego jakiś szatan opanował… Agnieszka Skimina, sołtys wsi Młoty i sąsiadka Mariusza M. mówi, że podczas swoich dwóch wizyt w domu Mariusza i Anny raz widziała Magdę z siniakiem na policzku – dowiedziała się od obojga, że to ślad po upadku. Innym razem zastała Magdę płaczącą i usłyszała od niej, że tata ją zbił. Mariusz pytanie, co się stało zbył uśmiechem. - Noszę jego dziecko i cieszę się z tego, ono nic nie jest winne – mówi Anna Myśliwy. – Cieszył się, że rodzinę założył, że będzie swoje dziecko miał. Do końca życia nie wybaczę mu tego, że zniszczył moje dziecko. Matka Magdy zgodziła się, by organy jej córeczki posłużyły do transplantacji. Mariusz M. za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem zagrożony jest karą dożywotniego więzienia.