Zaatakował chłopców

Mieszkaniec podwarszawskich Ząbek zaatakował dwóch 11-letnich chłopców. Siłą zaprowadził ich do swojego mieszkania i tam pobił.

11-letni Bartek i Czarek poszli bawić się na górkę. Tam doszło do sprzeczki między nimi a 9-letnim Mateuszem. Chłopiec poskarżył się ojcu, który postanowił interweniować. - Zaciągnął ich do domu za kaptur. Zbił ich i skopał. Spisał ich i wypuścił – opowiada Mirosław Klimkowski, ojciec pobitego Czarka. - Wciągnął nas do pokoju, kopał nas, bił nas – wspomina pobity Bartek. Odgłosy dochodzące z mieszkania słyszała sąsiadka mężczyzny. - Gdy wyszłam na klatkę, usłyszałam krzyki. Zobaczyłam w drzwiach chłopca. Był przerażony i płakał. Zapytałam się, co się stało. Powiedział, że ten pan go bił. Nagle stwierdził, że musi uciekać, bo on go zabije. Po chwili wyszedł drugi chłopiec. Był o wiele bardziej pobity – mówi Anna Maj, sąsiadka. Pobicie dwóch chłopców przez dorosłego człowieka zbulwersowało mieszkańców Ząbek. Dyrektor miejscowej podstawówki mówi, że zaatakowani uczniowie piątej klasy są grzeczni, kulturalni i nie sprawiają żadnych kłopotów. - To jest po prostu samosąd. Nie możemy dać przyzwolenia na takie rozwiązywanie sporów. Jako matka i kobieta, powinnam powiedzieć, że to jest bandytyzm. Jako dyrektor mogę powiedzieć, że jest to złamanie wszystkich praw, jakie rządzą nami jako cywilizacją – uważa Joanna Odzeniak ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Ząbkach. Witold D., który pobił chłopców, jest znany policji. W jego domu często dochodziło do rodzinnych awantur. Policja prowadzi dwa postępowania o znęcanie się nad rodziną. Mężczyzna i jego żona wzajemnie zarzucają sobie agresję. Mężczyzna jest w trakcie rozwodu, a sąd czasowo przyznał mu opiekę nad synem. Jednak jego agresywne zachowanie może spowodować odebranie mu dziecka. - Sąd powierzył mu opiekę nad małoletnim z uwagi na więź emocjonalną między ojcem a synem – powiedział Marcin Łochowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie. Witold D. bagatelizuje sprawę. Twierdzi, że nie był brutalny. Zareagował, bo chłopcy pobili jego syna i złamali mu nos. - Zaciągnął to jest za mocne słowo. Powiedziałem: chłopcy idziecie natychmiast ze mną do domu, bo muszę spisać wasze dane. Wziąłem ich za ubranie i przyprowadziłem ich do domu. Nie pobiłem tych chłopców – mówi. Jednak wyniki obdukcji pobitych chłopców wskazują na coś zupełnie innego. Witold D. pobicie swojego syna zgłosił na policję, dopiero po wizycie reporterów, czyli prawie po tygodniu od zdarzenia. Świadkami zajścia były dwie dziewczynki, które o wszystkim opowiedziały nauczycielom w szkole. Twierdzą, że mężczyzna był niezwykle agresywny. - Jeden z chłopców był ciągnięty za kaptur. Drugi też był prowadzony na siłę. One zapamiętały, że to odbywało się wszystko szybko, w atmosferze przymusu. One podobno krzyczały, ale osoba dorosła nie reagował na ich protesty – mówi Joanna Odzeniak. Sprawą tego pobicia zajęła się prokuratura. Zobacz także:Wyrok za pobicie nauczycielaMoralny sprawca pobicia bezkarnyŚmierdząca sprawa Za syna pobił ucznia

podziel się:

Pozostałe wiadomości