W giżyckim gimnazjum doszło do kłótni pomiędzy uczniami. Jeden z nich wyciągnął nóż i ranił swojego kolegę. – Zaczęło się od tego, że obecna ofiara zaczęła kopać mojego wychowanka. To były jakieś przepychanki, chodziło chyba o miejsce na parapecie, żeby siedzieć - tłumaczy Nadzieja Kondak, wychowawczyni klasy. Chłopak w pewnym momencie zaatakował. - Zadał sześć ciosów swojej ofierze. Jest to zwykła harcerska finka, jakich jest wiele w sprzedaży. Tłumaczył, że został zaczepiony, sprowokowany przez ofiarę. Ale moim zdaniem, nie usprawiedliwia go do tego, żeby sięgać po tak agresywne środki, jakim jest użycie noża – uważa Jarosław Sroka z Komendy Powiatowej Policji w Giżycku. Raniony Maciek trafił do szpitala. – Na szczęście, z wielu licznych ran, których doznał, żadna nie stwarzała zagrożenia życia – mówi Wojciech Gurowski, ordynator oddziału chirurgii ogólnej. Atakujący chłopak był już znany policji. Jeżeli zostanie mu postawiony zarzut zabójstwa, nie będzie można orzec jednak najwyższej kary. - Nie można orzec kary dożywotniego pozbawienia wolności. Można orzec jedynie karę 15 lat pozbawienia wolności. Przeciwko temu nieletniemu było prowadzone postępowanie wychowawcze. Z mojej wiedzy wynika, że w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej innego nieletniego, sąd zastosował środek wychowawczy w postaci upomnienia. Z pewnością sędzia uprzedził go, że gdyby ponownie wszedł w konflikt z prawem, popełnił jakiś czyn karalny, zostałyby zastosowane bardziej surowe środki karne- tłumaczy Tomasz Zieliński z Sądu Rejonowego w Giżycku. Jan Kulas, dyrektor szkoły, w której doszło do wypadku, uważa, że nie trzeba wprowadzać dodatkowych zabezpieczeń. - Myślę, że pomysł, żeby były bramki, takie jak są w instytucjach, gdzie rzeczywiście środki bezpieczeństwa powinny być zachowane, jest złym pomysłem. Przeprowadziłem rozmowę z rodzicami. Do tej bory byliśmy bez ochroniarza, bez bramek i ta szkoła funkcjonowała dobrze - uważa.