Kilka tygodni temu niedaleko wsi Bieliny pod Kielcami doszło do wypadku drogowego. Na miejsce pojechało pogotowie. Sygnał karetki usłyszał Mirosław Alf, strażak Ochotniczej Straży Pożarnej z Bielin. Od razu ruszył na miejsce. - Zobaczyłem, że jedna dziewczyna stoi obok samochodu, była w szoku – mówi Mirosław Alf. – Pobiegłem na drugą stronę samochodu, zobaczyłem drugą kobietę, wyglądała jak nieżywa. Z karetki wyleciał sanitariusz, klęknął obok denata, wsadził dwa palce do kieszeni i szukał czegoś. Drugi ze strażaków opowiada, że widział, jak sanitariusz wyciągnął z kieszeni kobiety plik banknotów. - Oświetliłem go latarką, powiedziałem, żeby włożył pieniądze z powrotem, a ja ten fakt zgłoszę policji – mówi strażak. Obaj strażacy o zdarzeniu poinformowali kieleckich dziennikarzy, a potem policję. Nie spodobało się to ich zwierzchnikom. Zarząd OSP w Bielinach usunął Mirosława Alfa ze służby za powiadomienie prasy i niesłuszne posądzenie sanitariusza o próbę kradzieży. Prezes bielińskiej OSP przyznaje, że nie wie o zakazie przeszukiwania garderoby ofiar wypadków przez ratowników, bo nikt go w zakresie przepisów nie przeszkolił. - Prawdopodobnie im nie wolno – mówi Józef Bzinkowski, prezes OSP w Bielinach. – Na kurs są wysyłani młodzi. Ja akurat nie przeszedłem przeszkolenia i nie będę się wypowiadał, czy wolno, czy nie wolno. Przełożeni Mirosława Alfa są oburzeni jego postawą. Uważają, że sprawę nagłośnił tylko po to, by trafić na pierwsze strony gazet. - Proszę, jeden, drugi artykuł – mówi jeden z członków zarządu OSP w Bielinach. – Pisze, że jest wielce poszkodowany, że go wyrzucili. Co jest dla niego najważniejsze? Zaistnieć w mediach. I proszę – udało mu się! Mirosław Alfa został przez przełożonych ukarany usunięciem ze służby, tymczasem ratownik pogotowia dostał tylko naganę. Jego szefowie uważają, że w kieszeni ofiary wypadku szukał nie pieniędzy, tylko dokumentów. - Wymagamy, żeby, jeśli to możliwe, dane pacjenta były wpisane w zlecenie wyjazdu – mówi Marta Solnica ze Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego w Kielcach. – Ratownik powiedział, że w całym tym zamieszaniu nawet nie przyszło mu do głowy, że zostanie podejrzany o próbę kradzieży. Zapytana, czy zdarzyło się, by inni ratownicy przeszukiwali kieszenie ofiar, Marta Solnica jednak przeczy. Szefowie pogotowia nie zgodzili się na rozmowę z ratownikiem podejrzanym o próbę kradzieży. Uznali, że po udzieleniu mu nagany sprawa jest zamknięta. Wypadkiem pod Bielinami zajmuje się teraz prokurator. Mirosław Alf po wyrzuceniu z OSP w Bielinach od razu znalazł nową jednostkę w sąsiedniej wsi. Przeczytaj także:Uczciwi instruktorzy jazdyPolicjanci skazani za wypełnianie obowiązków