Wyrodny syn i ojciec

Włamał się, wyważył drzwi, siłą zajął pokój i czuł się bezkarny. Janusz L. 42 letni gdańszczanin, to typowy przykład wyrodnego syna i ojca. Znęcał się nad najbliższymi i bezprawnie wprowadził się do ich domu. Policja zamiast stanąć po stronie ofiar stanęła po stronie sprawcy i pozwoliła mu tam zostać.

Janusz L. znęcał się fizycznie i psychicznie nad swoimi rodzicami. Za pobicie ojca dostał wyrok w zawieszeniu. Nie dbał też o córkę, którą porzucił w dzieciństwie. Prawnymi opiekunami Doroty zostali dziadkowie, rodzice Janusza L. - Wszystkie zdjęcia, które miałam z ojcem wyciągnęłam z albumu, nie chciałam ich mieć – mówi Dorota Lemiesz, córka Janusza L. - Mój dziadek zastąpił mi ojca i został ustanowiony rodziną zastępczą. Dziadek Doroty zmarł kilka miesięcy temu. Zaraz po jego śmierci Janusz L. wykorzystał fakt, że mieszkanie zajmują bezbronne kobiety i włamał się do nich. - Kiedy wróciłam z pracy wszystkie moje rzeczy, książki były wynoszone przez mojego ojca i dwóch jego kolegów, obcych mi mężczyzn – opowiada Dorota. - Był też ślusarz, który od razu też drzwi zamknął. Janusz L. złamał prawo włamując się do mieszkania matki i siłą zajmując pokój córki. Mężczyzna zaprzecza, jakoby użył siły wchodząc do mieszkania i twierdzi, że przebywa tam legalnie. Do dwupokojowego, niespełna 40 metrowego mieszkania kwaterunkowego, którego głównym najemcą jest jego schorowana matka nie ma żadnych praw, nie jest tu nawet zameldowany. Janusz L. złamał też prawo montując w całym mieszkaniu kamery internetowe, by obserwować kobiety. W domu wprowadził terror. - On twierdzi, że czuje się zagrożony – mówi Dorota Lemiesz. - Myślę, że to chodzi o to, żeby nas upokorzyć i o to, żeby babcię dobić. To jest jego bezwzględna walka. - On wie, że mam serce chore i mam stymulator od 1987 roku – żali się Wanda Lemiesz, matka Janusza L. - Ma nadzieję, że ja się wykończę, tak jak mąż się wykończył. Kobiety śpią obecnie w jednym pokoju zamykając się na noc z obawy o swoje bezpieczeństwo. - Boję się, bo była już taka sytuacja, że pobił moich dziadków – mówi dziewczyna. Kobiety oburzone są postawą policji, która zaraz po włamaniu przyjechała na miejsce i nie zareagowała w żaden sposób. - Tu drzwi były cięte piłą i policja nie zareagowała a ich odzywki były poniżej krytyki – mówi Dorota Lemiesz. - Na przykład: co mi tu pani pieprzy albo: gdzie jest napisane, że to pani pokój? I ogólnie zbywano nas. To była sobota, kiedy ojciec się włamał i wszystkim zależało na tym, żeby pójść sobie do domu pooglądać serial na posterunku. Ponieważ komendant nie czuł się kompetentny do rozmowy z nami udaliśmy się do prawnika. - Policja powinna zareagować w ten sposób, że powinna po zgłoszeniu natychmiast przybyć tam, ustalić co się dzieje i zażądać opuszczenia tego naruszającego ten mir domowy. Po kilku miesiącach domowego terroru kobiety postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i nie wpuścić uciążliwego lokatora do środka. Wymieniły zamki w drzwiach i gdy przyszedł Janusz L. wezwały ponownie policję. Tym razem, w obecności kamery funkcjonariusze postąpili zgodnie z prawem i stanęli po stronie ofiar, a nie jak to było wcześniej po stronie sprawcy. Babcia i wnuczka jednak wciąż żyją w strachu. Boją się, że Janusz L. znowu będzie próbował się włamać do ich mieszkania, a policjanci tym razem znowu pozwolą mu w nim zostać. Czytaj również:Przemoc w rodzinieBezkarny oprawca?Kto pomoże bitym dzieciom?Mąż kat

podziel się:

Pozostałe wiadomości