50 psów zamkniętych w klatkach i totalna dewastacja wynajętego domu. „Czujemy się bezradni”

Lokatorka wstawiła do wynajętego domu klatki z psami
Czy odzyskają dom?
Pojechali za granicę za pracą, a swój wyremontowany dom wynajęli. Kiedy lokatorka przestała płacić, okazało się, że trzyma w domu około 50 psów w klatkach. Sprawa została zgłoszona wszędzie, gdzie się dało. Ale właściciele dalej nie odzyskali nieruchomości.

14 lat temu pan Marek i pani Izabela kupili trzykondygnacyjny dom z dużym ogrodem niedaleko Płońska. Zrobili remont i zamieszkali w nim. Niestety, ze względu na trudności ze znalezieniem pracy, byli zmuszeni wyemigrować do Norwegii. Dom stał przez jakiś czas pusty, więc zdecydowali się go wynająć, aby nie niszczał. 5 lat temu podpisali umowę z z kobietą.

- Robiła dobre wrażenie. Powiedziała, że jest technikiem weterynarii. Nie mieliśmy zastrzeżeń, wydawało nam się, że fajnie trafiliśmy – opowiada pan Marek.

Lokatorka przestała płacić

Z relacji małżeństwa wynika, że problemy pojawiły się, kiedy kobieta przestała płacić.

- Stwierdziła, że nie ma pieniędzy, bo nie dostała wypłaty. Ale nie powiedzieliśmy jej, żeby od razu się wyprowadziła, tylko poprosiliśmy, żeby to uregulowała. Powiedzieliśmy, że damy jej trochę czasu – przytacza pani Izabela.

Właścicielka zdecydowała, że przyjedzie z synem, by zobaczyć swój dom.

- Elewacja była podrapana na wysokość 1,5 metra, podrapane drzwi. Ładna, drewniana podłoga, którą mąż cyklinował i lakierował, w tym momencie jest do wyrzucenia. Jeśli chodzi o zapach, to ja nigdy czegoś takiego nie czułam, niejedna osoba, która z nami tam wchodziła, prawie wymiotowała – opowiada pani Izabela.

- Psy były wszędzie, od kuchni po piętro, a nawet piwnicę. W każdym jednym pomieszczeniu domu. Nie było miejsca bez klatki. Popłakałam się – przyznaje nasza rozmówczyni.

- Zakres zniszczeń jest niewyobrażalny. Tam wszystko jest do wymiany, razem z tynkami. To jest ruina – ocenia pan Marek. I dodaje: - To dom, za który wciąż płacimy. To dewastujące naszą psychikę.

50 psów w domku jednorodzinnym

Według pani Izabeli i pana Marka, kobieta mieszka w ich domu razem z około 50 psami oraz mężczyzną, który podaje się za Węgra. Kobieta od roku ma nie płacić czynszu, dlatego właściciele wypowiedzieli umowę najmu i złożyli wniosek o eksmisję do sądu. Chcą jak najszybciej odzyskać dom, bo co miesiąc płacą kolejną ratę kredytu.

Pojechaliśmy na miejsce z właścicielami domu. Mimo wielokrotnego pukania i wołania, lokatorzy nie reagowali. Nagle, gdy już mieliśmy odjeżdżać, przez drzwi przyziemia wyszedł partner lokatorki.

- Czekajcie na policję. Nie macie prawa tu być – oświadczył mężczyzna.

Kiedy właściciele domu weszli do środka, okazało się, że klatki z psami dalej stoją.

- Na górze jest jeszcze gorzej niż było. Te psy powinny być odebrane; biedne, siedzą w klatkach, a kolejne jeszcze tam dojechały – mówi pan Marek.

Co może zrobić inspekcja weterynaryjna?

Właściciele nieruchomości czują się bezsilni. Przejęci losem trzymanych w klatkach zwierząt, za każdym razem, kiedy przyjeżdżają z Norwegii, wzywają inspekcję weterynaryjną.

- Czynności zaczęliśmy w październiku i było około 8 kontroli – mówi Anna Szymczyk z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Płońsku. I przyznaje, że choć wszystkie raporty były „negatywne”, to los zwierząt się nie poprawił.

- Według przepisów prawa, nasze kompetencje się skończyły. Złożyłyśmy do wójta wniosek o odebranie zwierząt. Jednocześnie poszło też zawiadomienie do organów ścigania o znęcanie się nad zwierzętami – tłumaczy Anna Szymczyk.

- Reakcja wójta była żadna – dodaje nasza rozmówczyni.

Pojechaliśmy do wójta gminy Raciąż. Zbigniew Sadowski umówił się z nami na rozmowę przed kamerą. Jednak krótko przed spotkaniem poinformował, nie podając powodu, że się rozmyślił.

Mimo biernej postawy wójta wobec odebrania kilkudziesięciu psów, inspekcja weterynaryjna nie odpuszcza. Na prośbę właścicieli nieruchomości po raz kolejny przyjechała przed dom. Nagle pojawiła się również lokatorka.

Kobieta nie chciała jednak rozmawiać.

Stwierdziła, że bez decyzji sądu się nie wyprowadzi. Mimo że właściciele domu złożyli wniosek o eksmisję już 4 miesiące temu, sąd nie wyznaczył nawet pierwszego terminu rozprawy.

Tymczasem kontrola inspekcji weterynaryjnej po raz kolejny wypadła negatywnie dla lokatorki. Biorąc pod uwagę opieszałość wójta w sprawie odebrania psów, poprosiliśmy o pomoc fundację Help Horses z Wrocławia.

Działacze fundacji musieli kilka godzin negocjować z lokatorką, by zgodziła się na oddanie psów.

- Przez trzy godziny udało się wyprosić, że jesteśmy do pomocy, a nie po to, żeby zaszkodzić. Warunki w tym miejscu na tyle psów nie były odpowiednie. Psy są poranione. To, co się wydarzyło, to katastrofa dla tych psów – mówi Tomasz Posadzy z fundacji Help Horses.

Akcja na posesji trwała do późnych godzin nocnych. Udało się zabrać 11 psów. Wszystkie wymagały konsultacji weterynaryjnej.

- Totalna bezradność. Jesteśmy zniszczeni i wykończeni psychicznie – mówią pani Izabela i pan Marek.

podziel się:

Pozostałe wiadomości