- Zmuszał mnie doseksu. Nie powiedziałam tego w sądzie, bo nie chciałam, żeby za mnie siedział. Lubiłam go. Jestem młoda, głupia a on mnie przekupywał różnymi rzeczami, nastawiał przeciw rodzicom. Kupował mi fajne ciuchy. Dawał pieniądze. Kupowałam sobie rzeczy osobiste. Mama o tym wiedziała – opowiada Kamila, ofiara Andrzeja W. Mieszkańcom Janowa przeszkadzała obecność recydywisty we wsi. Miał ich straszyć i okradać. - Wszystkim w wiosce groził. To nie jest pierwsza sprawa. To jest kryminalista. On odsiedział całe swoje życie już. Okradał nas – mówi matka zatrzymanego Przemka S. Andrzej W. właśnie wyszedł z więzienia za molestowanie czternastoletniej Kamili. Tego dnia mieszkańcy wsi znów zobaczyli ich razem. - Byłam tego dnia z nim. Siedzieliśmy na kocu, paliliśmy papierosy. Zauważyłam, jak idzie pięciu chłopaków. Jeden z nich schował w krzakach rurkę. Jeden chłopak miał tasak – wspomina Kamila. Pięcioro mężczyzn pobiło Andrzeja W. - Pięć osób działających wspólnie i w porozumieniu z zamiarem pozbawienia życia Andrzeja W. wielokrotnie uderzali go po całym ciele i głowie pałką drewnianą, metalowymi rurami, prętami, kątownikiem i tasakiem. W wyniku tego zdarzenia pokrzywdzony umarł – powiedział prokuratur z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Kiedy przyjechała policja Andrzej W. już nie żył. Nikt wcześniej nie próbował wezwać pogotowia. Mieszkańcy Janowa bronią swoich dzieci. Tłumaczą ich czyn opieszałością policji. - Byłam u komendanta i mówiłam, że jeżeli ten człowiek ma zakaz dwuletni zbliżania się do tej dziewczyny, to dlaczego on z nią po wiosce spaceruje i śpi. Podałam, gdzie on z nią spał w baraku. Pan komendant tylko stwierdził, że musimy przyjrzeć się tej sprawie – mówi mieszkanka wsi. - Funkcjonariusze ustalili, że nie ma śladu po takiej wizycie w posterunku policji. Ale będziemy to sprawdzać i docierać do osób, które mogą nam bezpośrednio powiedzieć o tym, kto w tym uczestniczył i czy policjanci dopuścili się jakiś zaniechań - wyjaśnia Monika Chlebicz, Komenda Wojewódzka Policji w Bydgoszczy. Mieszkańcy wsi obwiniają również dziewczynę. Sprawcy wiedzieli, że mężczyzna zastrasza Kamilę. Był o nią zazdrosny. Nie mogła spotykać się z kolegami. - Robił mi zdjęcia. W ubraniu. Bez – przyznaje Kamila. - Prosiłam go, żeby nie spotykał się z moją córką, bo ma zakaz. Powiedział, że się zemści na mojej rodzinie, że mnie podpali, weźmie broń i zastrzeli, trzem osobom poderżnie gardła – skarży się matka Kamili. Sprawa Kamili nie była jedynym problemem. Mieszkańcy wsi mówią, że Andrzej W. zastraszał również ich. Bali się o tym mówić policji. Wycofywali zeznania. - Po co iść do policji po pomoc, skoro policja to olewa? – pyta mieszkanka wsi. - Ta osoba nie była kryształowa. Wielokrotnie przebywała w zakładach karnych. Ale były to pobyty związane z czynami przeciwko mieniu: kradzieże, kradzieże z włamaniem. My nie mieliśmy zdarzeń z przemocą, z poczuciem zagrożenia. Ten pan nie stwarzał zagrożenia dla życia i zdrowia. To zagrożenie było bardziej o charakterze obyczajowym niż wynikało z obawy o własne zdrowie – wyjaśnia prokurator. - To nie był człowiek tylko sadysta – upierają się mieszkańcy wsi. Kamila trafi do placówki opiekuńczo - wychowawczej. Pięciu podejrzanych o zabójstwo mężczyzn zostanie w areszcie. Prokurator nie dopatruje się żadnych okoliczności łagodzących. Grozi im dożywocie.