Agrofirma Witkowo to jedna z największych spółdzielni rolno-produkcyjnych w Polsce. Ma około 13 tysięcy hektarów, na których hoduje tysiące sztuk bydła, świń i drobiu. Ma swój zakład ubojowy i sieć sklepów, w których sprzedaje swoje wyroby. - Przyjeżdżają tu wycieczki i rolnicy z krajów Skandynawskich, jak również z zachodu Europy. Nasza firma robi na nich duże wrażenie – mówi Tadeusz Żabski, wiceprezes Agrofirmy Witkowo. Firma działa na terenach ekologicznych. Za ponad dwa miliony pożyczki z Funduszu Ochrony środowiska spółdzielnia wybudowała własną oczyszczalnię ścieków. A jednak gnojowica i krew nie trafiają tylko do utylizacji. Firma swoje zanieczyszczenia wylewa na pola. ---ramka 6831|prawo|--- - Ja jestem człowiekiem, który tu żyje mieszka, i któremu nie podoba się, że jest wylewana gnojowica i resztki poubojowe. Beczkowozy wyjeżdżają, wylewają gnojowicę, o każdej porze roku. Dzieje się to na bieżąco od wielu lat – mówi informator. - To nie jest na pewno krew i odpad poubojowy. Płyny te nie trafiły na oczyszczalnię, bo była zamknięta. Dozorca nie był w tym miejscu, gdzie powinien być – tłumaczy się Tadeusz Żabski, wiceprezes Agrofirmy Witkowo. Do momentu zainteresowania się sprawą przez reporterów UWAGI!, gmina i inspekcja ochrony środowiska nie interweniowała w sprawie nielegalnego wylewania na pole gnojowicy i odpadów poubojowych. - My z pól nie pobieramy próbek. Kierownik zakładu nam wyjaśnił, że były to popłuczyny krwi – stwierdził Witold Ratkowski, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Stargardzie Szczecińskim. - Są to ewidentnie resztki poubojowe. To wszystko ląduje na pole w okresie, kiedy nic nie można wylewać. Jest to bardzo niebezpieczne dla środowiska, ludzi i zwierząt. Rzeki, które znajdują się na tym obszarze prędzej czy później trafiają do jeziora Miedwie. Znajduje się tam miejsce poboru wody pitnej dla Szczecina i okolic. Dlatego jest to niebezpieczne - wyjaśnia Jakub Skorupski z Federacji Zielonych Gaja w Szczecinie. O takich praktykach firmy ludzie w okolicy wiedzą od dawna, ale boją się o tym mówić otwarcie. Firma jest największym pracodawcą w regionie. - To jest jedyny taki wielki zakład, który daje ludziom zatrudnienie. Jeśli mają pracę, to boją się im podskoczyć – mówi kobieta, która chce pozostać anonimowa. - Nasza współpraca z Agrofirmą Witkowo jest doskonała. Na temat tego, co robią, nie będę się wypowiadać. Nie chcę z nimi zadzierać. Jeśli będę z nimi zadzierać, to konsekwencje dla koła łowieckiego, będą tak surowe, że możemy przestać istnieć – mówi myśliwy, który również nie chce pokazać swojej twarzy. Ta sytuacja sprawia, że firma od lat czuje się bezkarna. Według źródeł reporterów UWAGI!, informacje o działalności szkodliwej dla środowiska docierały między innymi do inspekcji weterynaryjnej. Także i ta o substancji z ubojni wylanej w styczniu na pole należące do firmy. Po interwencji dziennikarzy inspekcja ochrony środowiska ukarała kierownika ubojni mandatem w wysokości 300 złotych. Choć proceder trwa od lat, inspektorzy do dziś nie pokusili się o sprawdzenie, czy firma ma wystarczającą liczbę zbiorników do magazynowania gnojowicy w okresie zimowym. Dla środowiska oznacza to, że gnojowica, mimo zakazu, trafia na pola. Dlaczego tak się dzieje? Reporterzy UWAGI! dotarli do pracownika firmy, który wyjaśnił przyczyny takich praktyk spółdzielni. Co powiedział pracownik Agrofirmy? Czy gmina i instytucje odpowiedzialne za ochronę środowiska przymykały oczy na nielegalną działalność spółdzielni? Oglądaj TVN UWAGA! w piątek o 19.50.