Trudny konflikt rodzinny

74-letnia pani Leokadia przepisała synowi część domu. Teraz skarży się, że jest źle traktowana.

- Skarży się, że myje się w rzece. A potrzeby fizjologiczne załatwia na starym basenie. Mówi, że jest bita po głowie. Szarpana za włosy – tak mieszkaniec Lęborka opowiada historię 75-letniej Leokadii Walkusz. Mieszkańcy Lęborka zaniepokojeni i przejęci losem pani Leokadii powiadomili redakcję UWAGI! Dziennikarze postanowili sprawdzić, co na ten temat wiedzą miejscowi urzędnicy i dlaczego nie reagują. – Sytuacja rodziny Walkusz jest znana pracownikom Ośrodka Pomocy Społecznej. Jest to konflikt, który trwa od wielu lat. W różnych etapach angażuje rożnych członków rodziny – wyjaśnia Katarzyna Nowak, specjalista ds. przemocy w rodzinie, OPS Lębork. Reporterzy razem z pracownikami opieki socjalnej odwiedzili panią Leokadię. Chcieli zobaczyć, w jakich warunkach żyje kobieta. - Pomóżcie mi. Syn mnie dusił. Kopali mnie. Nawet do łazienki nie mogę wyjść. Tu mój nocnik jest. Tam mam wodę do prania z rzeki, zimna – skarżyła się Leokadia Walkusz. - Żadna krzywda jej się tu nie dzieje. Cel ma jeden. Chce nam odebrać darowiznę, którą my doprowadziliśmy do ładu i porządku – twierdzi Stanisław Walkusz, syn pani Leokadii. Trudno rozwiązać konflikt mieszkających w jednym domu dwóch rodzin. Na górze mieszka zięć pani Leokadii, na dole syn, który jest właścicielem całości domu. W środku sporu jest pani Leokadia, która od lat sygnalizuje domowe problemy. - Informacje, jakie otrzymaliśmy od pani Walkusz wskazują, że jest to osoba doznająca przemocy fizycznej od swojego syna i synowej. Złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie. Postępowanie zostało umorzone. Nie mamy namacalnych dowodów. Pani Leokadia nigdy nie była z powodu obrażeń u lekarza – wyjaśnia Katarzyna Nowak. Sprawa jest trudna. Efektów nie przynoszą żadne mediacje. Od kilku miesięcy pani Leokadia nie rozmawia z synem i synową. Dwukrotnie już próbowała wycofać darowiznę. Sąd jednak odrzucił j jej roszczenia. – Mama przychodziła do mnie z żalem, bo cały czas sądziła się z rodziną córki. Żal było nam matki. Dlatego sprzedaliśmy mieszkanie, samochód, garaż, wszystko, co mieliśmy i zainwestowaliśmy tutaj. Mama może korzystać ze wszystkiego do woli nie płacąc za nic - wyjaśnia Lidia Walkusz, synowa pani Leokadii. Jak się okazało do telewizji z prośbą o pomoc zwracał się też syn pani Leokadii, który wraz z darowizną dostał lokatorów: szwagra z rodziną. - Krzywda dzieje się wszystkim domownikom. Każdy z członków rodziny odczuwa w jakiś sposób negatywne skutki tego konfliktu - uważa Henryk Rudy, prezes Sądu Rejonowego w Lęborku. - Z naszych obserwacji wynika, że tylko otrzymanie lokalu socjalnego przez jedną ze stron może spowodować, że ten konflikt zostanie zażegnany - mówi Katarzyna Nowak. Jest nadzieja, że rodzinna gehenna zakończy się. Zięć pani Leokadii dostał mieszkanie socjalne i w grudniu razem z rodziną wyprowadza się. Pani Leokadia nadal będzie mieszkać w swoim domu. Pozostaje jeszcze tylko problem, jak pogodzić zwaśnione strony, starszą panią z synem i synową. Zobacz także:Szuka pomocy w sądzie

podziel się:

Pozostałe wiadomości