We wrześniu 1999 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim została zgwałcona i zamordowana Agnieszka Szumińska. Policjanci od początku byli przekonani, że zabójstwo miało tło seksualne. Zaczęli podejrzewać jednego z mieszkańców miasta, który był już karany za przestępstwa seksualne. Sześć lat wcześniej pod swoim blokiem Andrzej K. pobił i usiłował zgwałcić dziewczynę. - Na początku postępowania był typowany przez policję i prokuraturę – mówi Andrzej Górnisiewicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach. – Ale ujawniono, że w czasie zabójstwa przebywał w szpitalu. W dalszym ciągu śledztwa nie zajmowaliśmy się nim. Andrzej K. po próbie gwałtu w 1993 r. został skierowany na obserwację psychiatryczną. Lekarze orzekli, że powinien zostać poddany leczeniu, ale nie stanowi zagrożenia dla porządku prawnego i nie wymaga zastosowania środków zabezpieczających. Trzy lata później Andrzej K. zgwałcił kolejną kobietę. Tym razem sąd zadecydował o umieszczeniu go w szpitalu psychiatrycznym. We wrześniu 1999 r. Andrzej K. poprosił o przepustkę ze szpitala w Morawicy pod Kielcami. - Powiedziałem zastępczyni oddziałowej, że muszę załatwić ważną sprawę w Ostrowcu – mówi Andrzej K. – Byłem na formalnej przepustce od 8 do 11 września. 11 września zgwałcił i zamordował Agnieszkę Szumińską. Ale pracownicy szpitala zapewnili policję, że Andrzej K. na żadnej przepustce nie był. W karcie pacjenta znajdowały się wpisy o podawaniu leków i badaniach. Po roku Andrzej K. sam zgłosił się na policję. - Męczyło mnie to, gryzło mnie sumienie – mówi Andrzej K. – Zastanawiałem się, czy jestem już tak zezwierzęcony, czy jestem zwykłym bydlęciem w ludzkiej skórze. Andrzej K. został skazany na 25 lat więzienia. Dyrektor szpitala w Morawicy zapewnia, że wyciągnie konsekwencje wobec pracowników, którzy składali fałszywe zeznania przed sądem. Może okazać się to trudne, ponieważ z naszych informacji wynika, że osoby te nie pracują już w szpitalu. Prokuratura rozpoczęła już śledztwo w ich sprawie.