Start z Okęcia i... witaj przygodo!

Marzenia nawet, te najbardziej nierealne, potrafią się jednak spełniać. Jasiek Mela już się prawie o tym przekonał. Za tydzień ruszy na Biegun Północny.

Jasiek Mela stał się niepełnosprawny, gdy miał 13 lat. Po porażeniu prądem stracił prawą rękę i lewą nogę. Kiedy leżał w szpitalu Marek Kamiński, znany podróżnik i polarnik, zaproponował chłopcu wyprawę na Biegun Północny. Melowie z Kamińskim poznali się przez znajomych. Słynny polarnik jeszcze do szpitala podesłał Jaśkowi filmy o podróżach. - Potem dzięki swojej fundacji miałem pomóc Melom uzbierać pieniądze na zakup protez. Lepszych niż te, które rozsypują się po kilku miesiącach - opowiada Kamiński. - Ale pomyślałem: ”Czy posiadanie dobrych protez to szczyt szczęścia dla Jasia? Co dalej z jego życiem?! Czy w inny sposób mogę zmienić jego los?”. I wtedy pojawiła się myśl: rejs jachtem, wyprawa w góry, może Grenlandia...? ”Zaraz, czemu się ograniczam? - zastanawiał się jednak. - A gdyby był zdrowy, to mógłby pójść... na biegun!”. Od tej chwili Kamiński zaczął myśleć o Jaśku jak o zdrowym chłopaku. - Kiedy mama powiedziała, że pan Marek chce mnie zabrać na biegun, nie uwierzyłem jej - mówi Jasiek Mela. Dzisiaj, dwa lata po tragicznym wypadku Jaśka, obaj są na starcie wyprawy. Duży i mały. Ich wzajemne relacje są serdeczne, koleżeńskie. Nikt nie miał taryfy ulgowej. Cała ekipa, a zwłaszcza Jasiek, ma za sobą pół roku intensywnych, czasami wręcz morderczych treningów, nie tylko w różnych ośrodkach sportowych w Polsce, ale także w Norwegii. Tam panowały warunki zbliżone do tych, jakie będą na Biegunie. Teraz wszystko jest zapięte na ostatni guzik, a marzenia dosłownie w zasięgi ręki. Pożegnanie z najbliższymi na Okęciu i... witaj przygodo! Jeszcze tylko lot samolotem. Najpierw na Spitsbergen, potem trzeba dostać się na dryfującą na krze stację arktyczną Borneo. I wreszcie 100-kilometrowy marsz na sam biegun. Na nartach, z saniami. W skrajnie niskich temperaturach, pokonując zdradliwe szczeliny. Po cienkich pękających krach, z przepastną dwukilometrową głębiną oceanu pod nartami. Na biegunie nie ma lądu! Do tego niedźwiedzie polarne i... ludzka słabość. Marzenia - nawet, te najbardziej nierealne, potrafią się jednak spełniać. Jasiek Mela niebawem już się o tym przekona.

podziel się:

Pozostałe wiadomości