65-letnia Wiktoria Woźniak została eksmitowana z mieszkania spółdzielczego, w którym spędziła 35 lat. Choć aktywiści stowarzyszenia Akcja Lokatorska do końca próbowali wszystkimi metodami zapobiec wyrzuceniu pani Wiktorii, komornik dopiął swego. Następnie emerytkę przewieziono do kilkunastometrowego pokoju w tzw. hotelu socjalnym, gdzie trafiają najbardziej uciążliwi i eksmitowani z lokali mieszkańcy.
- To dla mnie jest wstrząsem, boję się tych ludzi. Dla mnie to jest horror – żaliła się pani Wiktoria w rozmowie z reporterem Uwagi!
Hotel przy ul. Koreańskiej we Wrocławiu
Hotel przy ul. Koreańskiej to jedno z najbardziej ponurych miejsc na mapie Wrocławia. Mieszkańcy, niektórzy z kryminalną przeszłością, zajmują niewielkie pokoje i korzystają ze wspólnych łazienek i kuchni. Wszędzie widać brud i robactwo. Na korytarzach rządzi przemoc, a spokojni lokatorzy boją się wyjść w nocy, choćby do toalety.
- Nie ma tu nawet czym oddychać, na okrągło czuć smród tytoniowy. Nie ma nawet warunków, żeby zrobić herbatę. Nie mam dostępu do toalety i do kuchni – skarżyła się pani Wiktoria.
Rozwód z mężem i spłata długów
Co doprowadziło spokojną, emerytowaną sklepową do dramatu? By to zrozumieć, musimy cofnąć się do połowy lat 90-tych, kiedy pani Wiktoria postanowiła zakończyć relację z mężem.
- Mąż w ogóle nie interesował się rodziną. Ale najgorsze było to, że używał przemocy – mówi kobieta. I dodaje: - Musiałam się z nim rozwieźć i sąd nas rozwiódł z wyłącznej winy męża.
- Cieszę się, bo tamto życie mam za sobą i przemoc już mi nie zagraża. Niemniej jednak mam uszczerbek z tego powodu – boję się mężczyzn. Niestety, ta trauma będzie mi towarzyszyć do końca życia – uważa 65-latka.
Pani Wiktoria uwolniła się od męża, ale na jej barki spadł inny ciężar: okazało się, że mężczyzna zostawił po sobie olbrzymie zadłużenie w spółdzielni mieszkaniowej. Jej prezes skierował do sądu pozew o eksmisję kobiety. Wygrał, ale po wyroku umówił się z panią Wiktorią, że mimo to będzie mogła zachować mieszkanie.
Porozumienie z władzami spółdzielni
- Pani Wiktoria porozumiała się z władzami spółdzielni, w szczególności z prezesem, że będzie systematycznie spłacała długi po mężu z okresu jego członkostwa. A w zamian prezes wyda jej przydział i przyjmie ją do spółdzielni jako członka – mówi mecenas Maria Pelczarska, radczyni prawna, pełnomocniczka pani Wiktorii.
- Zapłaciłam w sumie 100 tys. zł – zapewnia pani Wiktoria. I zaznacza: - Nie byłam w tym czasie na wakacjach, nie byłam na urlopie, pracowałam do godziny 23. Spłaciłam to.
- Cały majątek włożyła w to, żeby uzyskać tytuł prawny do lokalu. Do 2006 roku spłaciła wszystko. Ale pan prezes stwierdził, że jednak wszystkiego nie spłaciła. Powoływał się na orzeczenia w stosunku do jej męża, że spółdzielni należą się odsetki za zwłokę. Zwłokę w okresie bardzo dużej inflacji. I to był pretekst do nieuregulowania tytułu prawnego do lokalu – wyjaśnia mecenas Maria Pelczarska.
Reporter Uwagi! spotkał się z prezesem spółdzielni, w której mieszkała pani Wiktoria.
- Zaległości, które w tej chwili są zaksięgowane, to ponad 150 tys. zł. To są zaległości tej pani i nikt za nikogo nie chce płacić – stwierdził prezes.
- Spółdzielnia nie informowała jej o stanie zadłużenia. Nie domagała się od niej zapłaty, a wręcz przeciwnie. Jest pismo spółdzielni, że ona nie ma prawa do informacji, bo nie jest członkiem spółdzielni. I nie wiedziała, jaka jest sytuacja – tłumaczy mec. Maria Pelczarska.
- Nikt rozsądnie myślący, w momencie kiedy otrzymał wyrok eksmisyjny i nie miał perspektyw na korzystne rozwiązanie swojej sprawy, by nie płacił. Ona natomiast zrobiła wszystko, by pospłacać zaległości. Wierzyła w to, co mówił prezes – dodaje mec. Maria Pelczarska.
Co o sprawie mówi ekspert?
Dokumenty w sprawie pani Wiktorii pokazaliśmy niekwestionowanej ekspertce i autorce wielu książek z zakresu prawa spółdzielczego i mieszkaniowego.
- Spółdzielnia powinna przyjąć panią Wiktorię w poczet członków i uregulować sytuację, przywracając jej prawo do zamieszkiwania w tym lokalu – uważa dr Krystyna Krzekotowska.
- Apeluję do prezesa tej spółdzielni, aby nie kompromitował całego ruchu spółdzielczego. Może ucierpieć renoma tej organizacji, jeżeli tego typu sprawy będą miały miejsce – zaznacza ekspertka ds. prawa mieszkaniowego.
- Jak mieszkała w lokalu mieszkalnym, to powinna regulować wszystkie należności. Ona chciała mieszkać, tak długo jak się da i stosowała swoją określoną politykę – stwierdza prezes spółdzielni.
Reakcja urzędu miasta
Gdy prezes spółdzielni postanowił skorzystać z prawomocnego wyroku eksmisyjnego, pani Wiktorii i jej prawniczce nie udało się zatrzymać egzekucyjnej machiny. Emerytka bez grosza trafiła do pokoju w hotelu socjalnym, ale gdy sprawa stała się głośna, po kilku dniach losem pani Wiktorii zainteresował się wrocławski urząd miasta.
- Po zorientowaniu się, że to nie jest historia prostego dłużnika, który nie płaci, lekceważąc swoje obowiązki, zapadła decyzja o przyznaniu pani Wiktorii mieszkania tymczasowego. To kawalerka o powierzchni około 30 metrów kwadratowych – mówi Michał Guz z Urzędu Miasta we Wrocławiu.
Po kilku nieprzespanych nocach pani Wiktoria dzięki pomocy stowarzyszenia lokatorskiego mogła wprowadzić się do miejskiej kamienicy i opróżnić kontener, do którego komornik zawiózł jej rzeczy.
- Z punktu widzenia prawa jest to lokal tymczasowy na pół roku. Natomiast tak długo, jak pani Wiktoria opłaca rachunki, to włos jej z głowy nie spadnie – zapewnia Michał Guz.
Autor: wg
Reporter: Tomasz Patora