O zaginięciu Bolesława Gregorczyka ze Starachowic opowiedzieliśmy w reportażu nadanym 8 stycznia. Według dyrekcji Domu Pomocy Społecznej, pan Bolesław wyszedł z domu 28 grudnia ubiegłego roku z zamiarem odwiedzenia rodziny. Do rodziny nie dotarł, nie było go też na terenie DPS. W poszukiwania włączyła się policja. Po czterech dniach Bolesława Gregorczyka znaleziono nieprzytomnego w jednej z kabin prysznicowych w DPS-ie. Trafił do szpitala w stanie skrajnego wycieńczenia. Zmarł po dwóch dobach. Dyrektorka DPS cały czas twierdziła, że Bolesław Gregorczyk wyszedł i przez nikogo nie zauważony wrócił do szpitala na krótko przed momentem znalezienia go pod prysznicem. I że personel dokładnie przeszukał cały teren domu. Rodzina zmarłego miała co do tego wątpliwości. W ostatnich dniach swoją opinię wydali biegli. - Odleżyny, ich rozległość, martwica tkanek – wskazują na to, że poszkodowany leżał pod prysznicem co najmniej od rana 28 grudnia – mówi nadkomisarz Aleksy Hamera z Komendy Powiatowej Policji w Starachowicach. – Mija się to z wersją pracowników DPS. Wkrótce po ujawnieniu sprawy dyrektor straciła stanowisko. Nie chciała rozmawiać z reporterem UWAGI! DPS ma już nową dyrektor, która jednoznacznie ocenia działania swojej poprzedniczki. - Zastałam tu brak procedur bezpieczeństwa – mówi Danuta Krępa, p.o. dyrektora Domu Pomocy Społecznej w Starachowicach. – To, co się stało, świadczy o niedopełnieniu obowiązków przez personel. Łazienka powinna być sprzątana, powinno się zwrócić uwagę na zamknięte drzwi kabiny prysznicowej. Nowa dyrektorka zarządziła, by otwarte były tylko jedne drzwi, wprowadziła też obowiązek ewidencjonowania wszystkich wejść i wyjść z DPS, tak by niemożliwe stało się każde jego niezgłoszone opuszczenie przez pensjonariuszy. Przeczytaj także:Tajemnicza śmierćPensjonariuszki czy robotnice?Dom opieki, czy obóz koncentracyjny?Więcej tajemnic domu opieki