- Ja wiem, że ona żyje, takie mam wewnętrzne odczucia – przekonuje Jan Klimek, mąż zaginionej 7 października Beaty Klimek.
Pan Jan od pewnego czasu nie mieszkał już z żoną. Chciał się rozwieść, związał się z inną kobietą. Pani Beata pozostała w ich wspólnym mieszkaniu z trojgiem dzieci. Zajmowała górę dużego budynku, na dole mieszkali jej teściowie.
- Nie wierzę, że jej się coś stało – mówi w rozmowie z Edytą Krześniak pan Jan.
Ale dlaczego 47-latka miałaby pozostawić troje dzieci?
- Nie wiem. Nie potrafię odpowiedzieć na to – stwierdza mężczyzna.
Dzień zaginięcia Beaty Klimek
Jan Klimek, choć na co dzień nie mieszkał z żoną, co jakiś czas przyjeżdżał do Poradza. W dniu zaginięcia żony był na posesji.
- Nie mogę rzucać oskarżeń przeciwko komuś, bo nie ma na to dowodów. Ale ona prawdopodobnie została w mieszkaniu sama z mężem. Co mam sobie myśleć? – mówiła kilka miesięcy temu pani Katarzyna, siostra zaginionej.
- Wdziałem ją tego dnia. Wychodziła z dziećmi na autobus – mówi dziś pan Jan.
Czy pani Beata po odprowadzeniu dzieci na przystanek wróciła do domu?
- Pod domem była. Mój tata widział, jak przechodzi koło domu – opowiada mężczyzna.
- Ale pan jej nie widział? – dopytywała reporterka Uwagi!
- Nie. Byłem z tyłu posesji, sprzątałem – twierdzi pan Jan.
Według relacji mężczyzny nie ma pewności, że jego żona wróciła do mieszkania.
- Kiedy wchodzi się do nas na posesję, furtka albo piszczy albo trzaśnie. Tata tego nie słyszał – tłumaczy pan Jan.
- Wiem, że był biały bus. Podjechał, była chwila zatrzymania i odjechał. Policjanci powiedzieli, że samochód jest sprawdzony – przywołuje Jan Klimek.
Zdaniem mężczyzny jego żona mogła wsiąść do jakiegoś samochodu.
- Ale gdzie by pojechała? – zapytała pana Jana reporterka Uwagi!
- Nie wiem. Ma przyjaciółkę, która tak usilnie broni żony i mnie atakuje – stwierdza mężczyzna.
- Przyjaciółka pani Beaty mówiła o przemocy fizycznej i psychicznej. Mówiła: „Widziałam ślady na jej szyi, siniaki na nadgarstkach” – przywołuje dziennikarka Uwagi!
- To jest wyssane z palca. Nigdy w życiu nie podniosłem na żonę ręki – zapewnia pan Jan.
- A na dzieci podniósł pan rękę? – zapytała Edyta Krześniak.
Zarzuty w sprawie znęcania się nad dziećmi
- Tak, dzieci klapsa dostały. Na zasadzie w tyłek i uciekaj. Nie to, żeby bić, że ja się nad dziećmi znęcałem, tak nie – przekonuje pan Jan.
W kwietniu pan Jan został zatrzymany w związku z podejrzeniem znęcania się nad dziećmi. Prokuratura przedstawiła mu w tej sprawie zarzuty.
- To są zarzuty o znęcanie nad dziećmi – przyznaje mężczyzna. I dodaje: - Pytanie, który tata tak robił? Dzieci były zabrane z rodziny, w której były bite. I teraz jest pytanie, który tata to robił, czy ja, czy tamten?
Mężczyzna ma teraz zakaz zbliżania się do dzieci.
- Dzieci miały teraz komunię. Dostałem zaproszenie, ale to była prowokacja, żeby mnie usadzić. I tak na każdym kroku chcą mnie usadzić – denerwuje się pan Jan.
Jaką ma hipotezę w sprawie zaginięcia żony?
- Nie powiem, bo nie wiem. (…) Uważam, że ona żyje. To jest kwestia czasu – przekonuje pan Jan.
- Ale siostra pani Beaty jest pewna, że ona nie żyje – zwróciła uwagę dziennikarka Edyta Krześniak.
- Od samego początku zostałem przez nich zaatakowany. Pierwsze oskarżenia padły tego dnia, co żona zaginęła. Że dlaczego nie zgłosiłem zaginięcia żony. A ja nie wiedziałem nic na ten temat. Mnie nie interesowała ta osoba, co ona danego dnia robi – mówi pan Jan.
- Nikt nie jest podejrzany, nikt nie jest oskarżony. Nikt nie ma zarzutów. A wszyscy sądzą, że to Janek. Na milion procent wiem, że nic swojej żonie nie zrobił – mówi pani Agnieszka, aktualna partnerka pana Jana.
Beata Klimek adoptowała dzieci
Pani Beata i pan Jan kilka lat temu zdecydowali się na adopcję. By nie rozdzielać rodzeństwa, zaadoptowali troje dzieci.
- Ja wyprowadziłem się po pięciu latach. Wiem, że głupio to wygląda. Ale wyprowadziłem się od żony, a nie od dzieci. (…) Ona bardzo dużo krzyczała, ja próbowałem jej pomóc. Byłem u lekarki rodzinnej i powiedziałem jej, o co chodzi, że potrzebuje pomocy. Żona zmieniła lekarza, nie chciała tu się leczyć, żeby cokolwiek w tym kierunku robić – twierdzi pan Jan.
Pan Jan wrócił do Poradza
Jakiś czas po zaginięciu pani Beaty pan Jan wrócił do mieszkania, które zajmował z żoną. Dziś mieszka w nim z aktualną partnerką.
- Ludzie mówią, że odebrałam dzieciom ojca i matkę. A to on zaczepił mnie na TikToku. Poszedł na nas hejt, że brałam w tym udział. A tak naprawdę nie chciałam tutaj przyjść. To Janek mnie przekonał, bo są tu jego rodzice. Powiedział, że co miesiąc nie będziemy też płacić 2 tys. czynszu – mówi pani Agnieszka.
- To mieszkanie, to była masakra. Przez 7-8 dni siedziałam od rana do wieczora, żeby wszystko wysprzątać – dodaje kobieta.
- Żadnych rzeczy Beaty nie wyrzuciłem. Wszystkie są spakowane. Żona wraca, a my się wyprowadzimy na stancję – wtrąca pan Jan.
Na razie mężczyzna zostaje w Poradzu.
- Jak ja bym stąd uciekł, to będzie jeszcze gorzej, bo będzie, że coś zrobiłem i uciekłem. A ja czekam do wyjaśnienia – mówi pan Jan.
Gdzie jest Beata Klimek?
Beata Klimek zaginęła 7 października. Tego dnia kobieta przygotowała dzieci do szkoły i wyszła z nimi na pobliski przystanek. O 7:15 dzieci wsiadły do autobusu.
- Pomachałyśmy i pani Beatka powiedziała, że musi na 8 iść do pracy, a po południu miała iść z dzieckiem na mecz. Miała zaplanowany dzień – opowiadała w rozmowie z reporterem Uwagi! pani Krystyna, sąsiadka pani Beaty.
Kobieta miała wrócić do domu, by sama pojechać do pracy, ale nigdy tam nie dotarła. Jak się później okazało, w domu kobiety nie działał monitoring. A po południu, kiedy dzieci wróciły do domu, matki nie było.
Autor: wg
Reporter: Edyta Krześniak