Zarzuty dla męża Beaty Klimek. „Wyładowywał się na dzieciach”

Od pół roku trwają poszukiwania Beaty Klimek
Zarzuty dla męża Beaty Klimek. „Wyładowywał się na dzieciach”

Od pół roku trwają poszukiwania Beaty Klimek, matki trójki dzieci. Klika dni temu zatrzymany został mąż kobiety, ale nie w związku z zaginięciem. Prokuratora postawiła mu zarzuty znęcania się nad dziećmi. O sprawie śledczych powiadomiła szkoła.

Beata Klimek zaginęła pół roku temu. Ostatni raz widziano ją 7 października około godziny 7:30. 47-latka odprowadziła trójkę dzieci na przystanek, a sama miała udać się do pracy. Nigdy jednak się w niej nie pojawiła.

Przeszukania posesji, na której mieszkała Beata Klimek. Zobacz całe wydanie Uwagi! na żywo z Poradza
Przeszukania posesji, na której mieszkała Beata Klimek. Zobacz całe wydanie Uwagi! na żywo z Poradza
W środę na posesję, na której mieszkała Beata Klimek wjechał ciężki sprzęt, rozpoczęły się poszukiwania śladów lub ciała zaginionej matki trójki dzieci. Zobacz całe wydanie Uwagi! na żywo z Poradza.

Dzień zaginięcia Beaty Klimek

Pani Katarzyna, siostra zaginionej, dobrze pamięta ten feralny dzień.

- Jej dzieci przyszły do mnie i powiedziały: „Ciociu, nie ma mamy. Pomóż nam”. Małe wystraszone dzieci – wspomina pani Katarzyna.

Dlaczego dzieci automatycznie nie poszły do ojca?

- Policjantka z nimi rozmawiała. Najstarszy syn był bardzo wystraszony i zapytał, czy mogą zostać u nas, bo on nie chce wracać do domu – zdradza siostra zaginionej.

Z panem Janem, mężem pani Beaty, reporter Uwagi! rozmawiał niedługo po zaginięciu kobiety.

- Nie wiem, gdzie jest żona. Znalazłem jakieś niemieckie dokumenty w samochodzie. Mi się zdaje, że ona wyjechała. Nikomu nic nie zrobiłem – zapewniał.

Inne światło na sprawę rzucali jednak znajomi i rodzina pani Beaty.

- Borykała się z rozwodem, bardzo ciężkim. Miała bardzo napiętą sytuację z mężem, który, z tego co mi wiadomo, znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie – mówiła w rozmowie z Uwagą! znajoma zaginionej.

- On przyjeżdżał z kochanką do swoich rodziców, a na górze tego domu mieszkała jego żona z trójką dzieci. Dzieci to wszystko widziały – przywoływała pani Katarzyna.

Co wydarzyło się w dniu zaginięcia 47-latki? W ostatnich miesiącach już kilkukrotnie przeszukiwano posesję. Pomimo wykorzystania psów tropiących i wykrywaczy, przełomu nie ma.

Zatrzymanie męża Beaty Klimek

Obecnie służby badają nie tylko sprawę zaginięcia 47-latki, ale także jej sytuację rodzinną. Mąż zaginionej został zatrzymany w związku z podejrzeniem znęcania się nad dziećmi. Prokuratura przedstawiła mu w tej sprawie zarzuty.

- Prokurator rejonowy w Łobzie prowadzi postępowanie przeciwko Janowi K., który jest podejrzany o znęcanie się nad trójką adoptowanych dzieci w wieku 9, 10 i 13 lat – mówi Łukasz Błogowski z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Kiedy pan Jan był pod prokuraturą, chciałam mu powiedzieć, że to jest teraz ten jedyny moment, żeby powiedział prawdę. Żeby chociaż raz nie kłamał – mówi w rozmowie z reporterem Uwagi! Olga, siostrzenica zaginionej.

- Po przesłuchaniu, z oficjalnych informacji dowiedzieliśmy się, że wszystkiemu zaprzeczył. Nie przyznał się do zarzutów, które zostały mu postawione – ubolewa Olga.

Co działo się w domu Beaty Klimek?

Sprawa miała wyjść na jaw, kiedy dzieci pani Beaty, które są teraz u jej siostry, otworzyły się i wyznały, jak wyglądała ich codzienność.

- Dzieci dużo zaczęły mówić w szkole, na spotkaniach z psychologiem. Cała procedura ruszyła wtedy, gdy szkoła złożyła wniosek w sprawie znęcania się nad dziećmi – mówi Olga.

Dzieci o różnych sytuacjach miały też opowiadać w nowym domu.

- Przerażające było, jak najmłodszy chłopiec zgubił skarpetkę. Poszedł na górę przebrać się, ale długo nie schodził. Poszłam do niego do pokoju, a dziecko trzęsło się jak galareta. Wystraszyłam się i pytam: „Niuniu, co się dzieje?”. On płakał, nie mógł złapać powietrza. Mówi mi: „Ciociu, zgubiłem skarpetkę”. Powiedziałam mu, że to tylko skarpetka, jak nie może znaleźć, to kupimy drugą parę. A on na to: „Bo tata mnie strasznie bił i karał za zgubioną skarpetkę” – przytacza pani Katarzyna.

Podobnych sytuacji miało być więcej.

- Kiedyś przyszedł ze szkoły i w ogóle nie chciał rozmawiać. Mówię do niego: „Kochanie, co się dzieje?”. A on do mnie: „Dostałem jedynkę”. Mówię: „Słońce, to tylko ocena. Pomogę ci, pouczymy się i ją poprawisz”. Po pół godzinie zszedł i mówi: „Ojciec by mnie od razu lał. Musiałbym całą książkę przepisywać do zeszytu” – przywołuje siostra zaginionej.

- Opowiadał, że po godzinie stali z rączkami do góry. Aż zemdlał i trafił na pogotowie – mówi pani Katarzyna.

- To wychodziło gwałtownie, nie byliśmy przygotowani na takie rozmowy. Na przykład, najstarszy syn musiał zjadać całą tabliczkę czekolady – przytacza Olga.

- Kazał mu jeść zepsutą, białą czekoladę. Żeby doprowadzić do wymiotów. Kto normalny w taki sposób wychowuje dzieci? – pyta pani Katarzyna.

Ku zaskoczeniu bliskich Beaty Klimek, wobec jej męża nie został zastosowany środek zapobiegawczy w postaci aresztu.

- Liczyłam na to, że będzie mógł siedzieć w samotności i myśleć o tym wszystkim, co wyrządził swojej rodzinie – przyznaje siostrzenica zaginionej. I dodaje - Teraz, gdy zarządzono wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze, mimo tego, że ma zakaz kontaktu z dziećmi, to wiem, że będzie się mścił. To jest okropny człowiek. Jest w stanie posunąć się bardzo daleko.

Adopcja i problemy w małżeństwie

Małżeństwo pani Beaty i pana Jana trwa od prawie 30 lat. Około sześć lat temu małżonkowie zdecydowali się na adopcję.

- Moja siostra była w nim bardzo zakochana. Wiadomo, jak w każdej rodzinie, były tam kłótnie i zgrzyty, bo nie ma rodzin idealnych – mówi pani Katarzyna. I dodaje: - Pragnęli dzieci, doradziliśmy im, by spróbowali in vitro. Z in vitro nie wyszło, pan Jan stwierdził, że nie będzie na darmo ładował pieniędzy, bo nie wiadomo, czy się uda. Na tym się przez pewien czas skończyło. A później starali się o adopcję, co przed nami ukrywali.

Jak to się stało, ze rodzina adoptowała trójkę dzieci?

- Najpierw, z tego co mi opowiadała siostra, to wiedzieli o jednym dziecku, bardzo się w nim zakochali i dowiedzieli się, że jest jeszcze dwójka rodzeństwa. Zdecydowali, że zaadoptują trójkę, bo rodzeństwa nie można rozdzielać – tłumaczy pani Katarzyna.

Pani Beata miała być wówczas bardzo szczęśliwa.

- Była w siódmym niebie, że będzie miała troje dzieci obok siebie. I przez pierwszy rok było fajnie, ale zaczęło się coś zmieniać. Pan Jan zaczął się odsuwać. Jak my tam przychodziliśmy, to dzieci ciągle miały kary. Był zakaz przychodzenia do nas, zakaz wychodzenia na podwórko czy plac zabaw, bo „jesteś niegrzeczny” – opowiada siostra zaginionej.

- Mój mąż często mówił do Janka, że w taki sposób nie można wychowywać dzieci, szczególnie z domu dziecka. Ale pan Jan powiedział: „Wychowaliście swoje dzieci, a teraz dajcie nam wychować swoje”. On uważał, że będzie wychowywał dzieci po swojemu, czyli karał je za wszystko – zaznacza pani Katarzyna.

Nasza rozmówczyni ma przypuszczenia, dlaczego w małżeństwie jej siostry zaczęło źle się dziać.

- Pan Jan z moją siostrą długo byli sami, tylko we dwoje. Moja siostra poświęcała mu całą siebie, a tu nagle przyszła trójka dzieci, które potrzebują uwagi, miłości. Myślę, że pan Jan sobie z tym nie poradził. I w ten sposób wyładowywał się na dzieciach – uważa pani Katarzyna.

Jan K. nie przyznał się do stawianych zarzutów i złożył wyjaśnienia. Został wypuszczony, ma zakaz zbliżania się do małoletnich i zakaz opuszczania kraju.

podziel się:

Pozostałe wiadomości