Problemy z ekipą remontową

TVN UWAGA! 3634929
TVN UWAGA! 137317
Matka i córka poszukiwały fachowca, który szybko i sprawnie przeprowadzi remont. Podpisały umowę, wpłaciły zaliczkę, jednak do dziś czekają na wykonanie prac. Termin umowy minął. Kobiety straciły 13 tys. zł, nerwy i jeszcze odpowiedzą przed sądem grodzkim za nękanie fachowca, od którego chcą już tylko odzyskać swoje pieniądze.

Firma Marcina K. jest znana w Legnicy. Ogłoszenia w prasie, ulotki w skrzynkach, strona internetowa. Anna Bałka i jej matka, wykorzystując urlopy, postanowiły zrobić remont mieszkania. Podpisały umowę z wykonawcą, przekazały mu pieniądze na materiały. Jednak nie doczekały się zakończenia remontu. - Powyrywał futryny, zniszczył nam progi, kafelki. Same zniszczenia. Pan K. wykorzystał naszą nieobecność. Wiedział, że jesteśmy w pracy. Kiedy elektrycy wymieniali nam instalację pod naszą nieobecność, przyszło dwóch panów, wyrwało drzwi a następnie je wywieźli. Za 13 tys. 300 zł wstawił nam dwa grzejniki. Później okazało się, że są złe, niewymiarowe – mówi Anna Bałka, poszkodowana. To nie są jedyne osoby poszkodowane przez Marka K. - Jest nam winny 34 tys. 100 zł. Roboty rozpoczęte nie zostały zakończone. Nie są wykończone ściany, nie jest dokończony strop, nie jest wykonana podłoga. To wszystko wchodziło w zakres umowy – mówi Krystyna Jaczewska. Krystyna Jaczewska wraz z mężem już zatrudniła prawnika, by skutecznie odzyskać utracone pieniądze. Anna Bałka i jej matka bez pomocy prawników próbowały polubownie załatwić sprawę z Marcinem K. Bezskutecznie. Konflikt między nimi a rzemieślnikiem zaostrzał się coraz bardziej. Pokrzywdzone kobiety w końcu o sprawie poinformowały policję i prokuraturę. Złożyły zeznania, przedstawiły dowody. Sprawa jest badana już od ponad dwóch miesięcy. - Ta sprawa nie daje takich podstaw, żeby od razu przedstawić zarzuty. Mamy umowę cywilno- prawną. Jest to umowa z której jedna ze stron się nie wywiązała – wyjaśnia Ryszarda Anna Beni, prokurator. Marcin K. dopiero po kolejnym wezwaniu pojawił się na przesłuchaniu. - Pani Bałce nie mam nic do powiedzenia. To, co się stało, zawdzięcza swojemu zachowaniu. Ta pani dojechała mnie nerwowo. Zaszkodziła mi, więc ja też tego nie odpuszczę. Oddam jej 3, 4 tys. zł – mówi Marcin K. Chociaż mężczyzna obiecał, że zwróci część pieniędzy, nie uczynił tego do dzisiaj. Również druga rodzina nie otrzymała od niego 30 tys. zł. Natomiast Aleksandra Wiśniewska-Bałka, która zawierzyła fachowcowi, już wkrótce stanie przed sądem grodzkim. Odpowie za nękanie Marcina K, od którego domaga się wywiązania z umowy i zwrotu pieniędzy. - Za to, że chcę odzyskać swoje pieniądze, zostałam wezwana do sądu. Jestem oskarżona o nękanie pana K. Przeszkadzanie mu w życiu w związku z tym, że jeżdżę, dzwonię i nakłaniam go, by dobrowolnie oddał mi moje pieniądze – wyjaśnia Aleksandra Wiśniewska – Bałka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości