Postanowiłam więc nie tankować po drodze, tylko jechać bezpośrednio do szkoły. Ja postanowiłam jechać, ale samochód stanął... Udało mi się na szczęście dotoczyć go na pobocze. Do szkoły pozostało może 800 metrów. Zatrzymałam pierwszy samochód i po prosiłam o podwózkę. Nie chciałam już tracić czasu i tak była już chwila po 17. Kuba dzielnie czekał na mnie w szkole. Powiedziałam mu o swojej przygodzie i powiedziałam, że ruszamy na stację po benzynę i baniaczek i tak zatankujemy nasz samochód. Niestety, ze szkoły jest to kawałek drogi. Gdy wyszliśmy ze szkoły - zatrzymaliśmy pierwszy samochód. Opowiedzieliśmy, co się nam przydarzyło i poprosiliśmy o podwiezienie w kierunku stacji benzynowej. Pan zaproponował, że mieszka blisko i użyczy swojej benzyny, która trzyma do kosiarki. Podwiózł nas do samochodu i pomógł nam ruszyć. W tej krótkiej drodze zdążył jeszcze Kubusia przepytać z figur szachowych. Udało nam się szczęśliwie ruszyć... tym bardziej, że spieszyliśmy się do optyka po nowe okulary. Odbieramy je we wtorek. Przy tej okazji chciałam bardzo podziękować za pomoc Panu Sławkowi oraz miłej Pani, która podwiozła mnie do szkoły.