Do zbrodni doszło kilkanaście dni temu w Dęblinie (województwo lubelskie). Na komisariat zadzwonił mężczyzna i powiedział, że po powrocie z pracy zauważył w domu kłęby dymu i swoich bliskich leżących na podłodze. Zabici to 89-letnia Wacława S., jej 47-letnia córka Halina J. oraz 15-letni wnuczek Karol. Prokuratura i policja utajniły okoliczności wydarzeń, ale po kilku dniach zaaresztowany został mąż Haliny J., Zbigniew J. Postawiono mu zarzut zabójstwa. Sąsiedzi rodziny J. mówią, że byli kochającymi się, życzliwymi innym ludźmi. Karola widywali jak grywał w piłkę z ojcem. W szkole miał bardzo dobre wyniki. Siostra Zbigniewa J. płacze i powtarza – niemożliwe, niemożliwe… - Halina przeżyła 25 lat z mężem i było bardzo dobrze, ale zaczęło się psuć – mówi sąsiadka – od czasu jak wzięła sobie kochanka. Mąż był o nią strasznie zazdrosny. A ona mówiła, że odejdzie od niego z synem. Inny z sąsiadów dodaje, że kilka lat temu szykowała się między małżonkami sprawa rozwodowa, do której w końcu wtedy nie doszło, ale Zbigniew J. w przypadku rozwodu musiałby opuścić dom, bo wszystko należało do żony. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska nie chce mówić o treści zeznań Zbigniewa J. Wiadomo tylko, że nie przyznał się do zbrodni, a kilka dni temu przeszedł pozytywnie test na wykrywaczu kłamstw. Ale policjanci twierdzą, że z każdym dniem zdobywają kolejne dowody, które obciążają mężczyznę. Jeśli sąd uzna go winnym potrójnego zabójstwa, grozi mu dożywocie.