Jacek W., mieszkaniec wsi w województwie zachodniopomorskim, utrzymuje się z dorywczych prac, m.in. budowlanych. Maria Czukiewska zatrudniła go przy remoncie domu. Zapamiętała go z tego czasu jako miłego człowieka. Kiedy jednak skończyła się dla niego praca, miał, według słów pani Marii, okraść ją. Zawiadomiła policję, kradzieży jednak nie udowodniono. Jacek W. niedługo potem porwał swoją byłą pracodawczynię. Zaczaił się na nią w inspektach. - Pałką po głowie i plecach mnie uderzył, zatkał oczy i usta – opowiada Maria Czukiewska. – Nie widziałam go, tylko jego oddech słyszałam. Wrzucił mnie do bagażnika i wywiózł. Pani Marii udało się otworzyć bagażnik, ale porywacz to zauważył. Wyciągnął z samochodu, zaciągnął do lasu i pozbawił przytomności uderzając ją mocno w tył głowy. Gdy oprzytomniała, oprawcy już nie było. Dotarła do drogi i usiłowała wzywać pomocy, ale żaden z kierowców nie chciał się zatrzymać, widząc zakrwawioną kobietę w podartym ubraniu. Pomoc znalazła dopiero w gospodarstwie, do którego z trudem dotarła. Stamtąd zabrała ją policja. - Jej stan zdrowia był tak poważny, że lekarze nie pozwolili na przesłuchanie – mówi asp. sztab. Jakub Zaręba, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Choszcznie. – Można to było zrobić później. A już następnego dnia sprawca został zatrzymany w Stargardzie Szczecińskim. Jacek W. ma już na swoim koncie wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć – za próbę porwania dwudziestokilkuletniej dziewczyny. Policji zeznał wtedy, że chciał się na niej zemścić za to, że nie załatwiła mu obiecanej pracy za granicą. Z zeznań złożonych przez Jacka W. po porwaniu Marii Czukiewskiej także wynika, że miało być ono zemstą za oskarżenie o kradzież. Jacek W. kilka lat temu żył z żoną i dwójką dzieci. Jego matka twierdzi, że kłopoty z synem zaczęły się po jego rozwodzie i wyjeździe z rodzinnej miejscowości. Związał się wtedy z Kamilą D. Z nią także ma już dziecko i oczekuje drugiego. Ich sąsiedzi mówią, że odkąd tam zamieszkał, Jacek W. znęcał się nad matką swojej partnerki. Znęcała się także sama córka. - Jak im coś mama tej Kamilki powiedziała, to on wywoził ją do lasu i przywiązywał do drzewa – mówi sąsiadka. – A Kamilka ją biła. Jej własna córka. Matka Kamili D. uciekła z domu, mieszka w innej wsi. Matka Jacka W. mówi, że nie wie, co stało się z jej synem. - Czy odwaliło mu coś, jak on poszedł w jakiś busz – mówi. – Ja mu nie wybierałam dziewczyny. Jackowi W. grozi odwieszenie starego wyroku oraz kara więzienia za uprowadzenie Marii Czukiewskiej. Najpierw jednak zostanie poddany badaniom psychiatrycznym. Prokuratura zarzuca mu pozbawienie wolności innej osoby oraz spowodowanie obrażeń na czas powyżej siedmiu dni. Prokurator zamierza zwrócić się o opinię biegłego medycyny sądowej. Jej wynik może wpłynąć na zmianę kwalifikacji czynu.