Pijany kierowca wjechał w jadącego rowerem lekarza. „Życie naszej rodziny już takie samo nie będzie”

Pijany kierowca wjechał w jadącego rowerem lekarza
Pijany kierowca wjechał w jadącego rowerem lekarza
Jechał na rowerze, kiedy uderzył go rozpędzony, pijany kierowca. Pan Janusz od miesięcy jest w stanie ciężkim. Lokalna społeczność nie ma teraz cenionego lekarza. Koszty wypadków powodowanych przez pijanych kierowców są ogromne – finansowe, społeczne, emocjonalne i rodzinne.

Do wypadku doszło w majówkę w okolicach Ustronia. Na zakręcie wąskiej, wyboistej drogi, rozpędzony do ponad 95 kilometrów na godzinę pijany kierowca, uderzył w rowerzystę. Poszkodowanym w wypadku rowerzystą okazał się lekarz, który od dziesięcioleci prowadził wraz z żoną przychodnię w niewielkiej miejscowości w górach.

- Dostałem wiadomość od brata. Powiedział, że tata miał wypadek. Że został zabrany śmigłowcem. Nagle zmieniło się też moje życie. Od tego momentu nie jest takie same i pewnie już nigdy nie będzie – przyznaje Łukasz Lewandowski.

- To, że nasza rodzina się zmieniła, że zmieniło się nasze życie, z tym nic nie zrobimy. To, co być może można zmienić, to żeby taki wypadek już się nie zdarzył. Żeby ktoś nie musiał cierpieć, tak jak my. Może ktoś zwróci uwagę, ile takich wypadków się zdarza, ile one kosztują nas wszystkich – dodaje pan Łukasz.

Pijani kierowcy powodują rocznie 1500 wypadków

Jedną z głównych przyczyn wypadków drogowych w Polsce, prócz nadmiernej prędkości, od lat jest alkohol. Pijani kierowcy w zeszłym roku spowodowali ponad półtora tysiąca wypadków drogowych. Zginęło w nich 251 osób a 1741 zostało rannych. Do sierpnia tego roku doszło do ponad ośmiuset wypadków z udziałem nietrzeźwych kierowców. Życie straciło 100 osób.

Kierowca, który uderzył w rowerzystę miał aż półtora promila alkoholu we krwi. Po kolejnych badaniach - prawie dwa promile. Oznacza to, że najprawdopodobniej Łukasz P. pił niedługo przed swoim szaleńczym rajdem. Sam z wypadku wyszedł bez szwanku – w przeciwieństwie do doktora Janusza Lewandowskiego, któremu początkowo nie dawano szans na przeżycie. Medyka udało się wybudzić ze śpiączki farmakologicznej trzy miesiące po wypadku.

- Tata miał porażenie czterokończynowe, nie odpowiadał na żadne bodźce. Ręce, nogi i kręgosłup, prawie wszystkie kręgi, żebra – tam w zasadzie połamane było wszystko, co można połamać. Po drodze walczyliśmy z wieloma sepsami. To była walka o jego życie – mówi Łukasz Lewandowski.

Po blisko pięciu miesiącach od wypadku stan pana Janusz wciąż jest ciężki. Doktor Lewandowski wymaga teraz całodobowej opieki i tak będzie przez najbliższe miesiące - a może lata.

- Tata waży teraz ponad 40 kilogramów. Jest pacjentem leżącym, da się go posadzić na wózek i trzeba przypiąć pasami, żeby się nie przewrócił – mówił Łukasz Lewandowski przed sądem, gdzie na ławie oskarżonych zasiada Łukasz P.

Jakie są koszty wypadków powodowanych przez pijanych kierowców?

Synowie doktora Lewandowskiego, również związani z medycyną, doskonale wiedzą, ile kosztuje leczenie po tak ciężkim wypadku.

- Doba opieki na intensywnej terapii, gdzie tata spędził blisko trzy miesiące, to jest kilka tysięcy złotych. To oznacza, że tylko w wymiarze intensywnej terapii koszt jego leczenia, koszt społeczny, bo to są nasze wspólne pieniądze, to kilkaset tysięcy złotych – mówi Dominik Lewandowski.

- To, że mój tata jest leczony generuje koszty dla nas wszystkich – zaznacza Łukasz Lewandowski. I dodaje: - Trudno powiedzieć, jakie koszty będzie miała dalsza terapia. Paradoksalnie chciałbym, żeby miała jak najwyższe, bo to będzie oznaczało, że tata radzi sobie coraz lepiej i wymaga coraz więcej fizjoterapii. Wypadek z ciężkimi obrażeniami, to jest według statystyk 2,5 mln zł.

- To jest obciążenie nie tylko finansowe, to jest ogromne obciążenie emocjonalne, ogromne zaangażowanie, które też ma swoje skutki, koszty – dodaje Dominik Lewandowski.

Lokalna społeczność została pozbawiona cenionego lekarza

Doktor Lewandowski wraz z żoną Danutą, również lekarką, od kilkudziesięciu lat prowadzili przychodnię w małej górskiej miejscowości na trójstyku granic Polski, Czech i Słowacji. Byli tam jedynymi lekarzami.

- Poznaliśmy się na studiach w Szczecinie i po studiach przyjechaliśmy w góry do pracy. Chcieliśmy mieszkać w miejscu, gdzie można jeździć na nartach czy rowerach. Spodobało nam się i zostaliśmy przez przeszło 40 lat – opowiada Danuta Szczęsny-Lewandowska. I dodaje: - Teraz, po tym wypadku, trudno pracować jednoosobowo. Strata jednego lekarza jest dużą stratą, szukamy lekarza już od dłuższego czasu. Taki wypadek i jego następstwa, które będą z nami przez miesiące i lata, to wiadomo, że zmieniają wszystko w każdej dziedzinie. Życie osobiste, rodzinne, plany, to wszystko się burzy. Wszystko się zmienia.

Badania pokazują, że sprawcy wypadków po alkoholu często odczuwają silne poczucie winy i wstyd. Te emocje mogą być związane z krzywdą wyrządzoną ofierze wypadku i jej rodzinie, jednak często po prostu z konsekwencjami prawnymi i społecznymi, które ich spotykają. Łukasz P. od wypadku przebywa w areszcie.

- Konsekwencje zawsze rozlewają się na rodzinę, na nas rozlała się trauma taty, a na rodzinę tego mężczyzny rozlała się trauma, którą wygenerował – mówi Łukasz Lewandowski.

- Nam się czasem wydaje, że pewne rzeczy nas nie dotyczą i mi się też tak wydawało. Tata wiódł swoje spokojne życie, realizował swoje pasje, na nic nie chorował. Zawsze mówił, że chce żyć sto lat, ale zdarzyła się taka historia. Zadaje sobie pytanie, czy można było temu zapobiec, czy ktoś mógł chwycić tego sprawcę za rękę i powiedzieć: „Nie jedź” – kończy Dominik Lewandowski.

podziel się:

Pozostałe wiadomości