Makabryczna emerytura

TVN UWAGA! 3629346
TVN UWAGA! 135034
Ukrywali zwłoki ojca i przez wiele miesięcy odbierali jego emeryturę. Żyjące w biedzie małżeństwo z czwórką dzieci. O córce zmarłego mówią – dobra matka, zaradna gospodyni.

Makabryczna historia wydarzyła się w Ćmielowie, miasteczku w województwie świętokrzyskim. Mieszkała tam rodzina Z. - czwórka dzieci, rodzice i 80-letni dziadek. Mieszkali w jednym domu, ale o osobnych wejściach. Któregoś dnia dziadek zniknął. Córka twierdziła, że wyjechał i odbierała z poczty jego emeryturę. Jednak młody, świeżo zatrudniony listonosz odmówił wydania pieniędzy. Mimo że przepisy pocztowe pozwalają wypłacać czyjąś emeryturę również domownikom, jemu jednemu wydało się podejrzane, że nigdy nie widzi pana Mariana, a pieniądze odbiera jego córka. - Spotkałem tę panią na ulicy, zażądała emerytury ojca – mówi Krzysztof Szczygieł, listonosz. – Odmówiłem wydania pieniędzy, bo nie wydajemy pieniędzy na ulicy. Skierowałem ją do naczelnika urzędu pocztowego. Na poczcie kobieta zdenerwowana skarżyła się na listonosza, przez kilka godzin domagała się pieniędzy. Naczelniczka podzieliła wątpliwości swojego podwładnego i razem udali się na posterunek policji. Policjanci udali się do domu rodziny Z. - Córka wzbraniała się, mówiła, że ojciec nie otworzy drzwi, że nie ma po co do niej jechać – mówi komisarz Piotr Deroń, komendant Komisariatu Policji w Ćmielowie. – Powiedziała, że może jest u rodziny za granicą, a może w szpitalu. Kiedy powiedzieliśmy jej, że to wszystko nie trzyma się kupy, ona stwierdziła, że chce złożyć zawiadomienie o zaginięciu. Córka Mariana Morgasia złożyła takie zawiadomienie, a policjanci w zabitym deską pomieszczeniu kuchennym odkryli zmumifikowane zwłoki. Śledztwo wykazało, że zgon Mariana Morgasia nastąpił latem 2007 r. Córka twierdziła, że z mężem nie wiedzieli o śmierci ojca, a jego drzwi zamknęli na kłódkę nie zaglądając do środka. Choć policja nie znalazła żadnych śladów zabójstwa, małżonkowie zostali zatrzymani i następnego dnia doprowadzeni do prokuratury. Są oskarżeni o wyłudzenie na szkodę ZUS-u 11 tys. zł. Grozi za to kara nawet do 8 lat więzienia. Prokuratorzy rozważali postawienie zarzutu znieważenia zwłok, ale uznali, że nie ma do tego podstaw. - Myśmy go nie zabili, on umarł sam – mówi córka Mariana Morgasia. – Ja do końca nie wiedziałam, że nie żyje. Nie miałam możliwości wejścia do niego. Skoro jest zamknięte, to myślałam, że go nie ma. Oboje małżonkowie Z. są bezrobotni. Posiadają 5-hektarowe gospodarstwo rolne, z którego mają około 800 zł miesięcznie na 6-osobową rodzinę. Są pod opieką Ośrodka Pomocy Społecznej, skąd dostają wszystkie możliwe zapomogi, łącznie ponad 700 zł miesięcznie. - To dla nas szokujące, że ona mogła zrobić coś takiego – mówi Barbara Dziekońska, opiekunka społeczna z Ośrodka Pomocy Społecznej w Ćmielowie. - Ona dbała o swój dom. Nie było tam głodu, nędzy. Z mężem zbierali owoce leśne. Była zaradną osobą, dobrą gospodynią, dobrą matką. Sekcja zwłok pomoże wyjaśnić, czy Marian Morgaś na pewno umarł śmiercią naturalną. Jeżeli prokuratura nie zarzuci córce i zięciowi przyczynienia się do śmierci ojca, ciało zostanie wydane rodzinie, a oszukany przez nich ZUS wypłaci im na cele pogrzebu zasiłek w kwocie 5 tys zł.

podziel się:

Pozostałe wiadomości