Ksiądz molestował uczennicę

TVN UWAGA! 134481
Ksiądz Roman był miły, sympatyczny, mówił świetne kazanie i miał bardzo dobry kontakt z młodzieżą. Duchowny przekroczył jednak granicę, której żaden dorosły przekroczyć nie może. Prokuratura twierdzi, że uwiódł swa 13-letnią uczennicę.

Ksiądz Roman B. ma 32 lata. Był opiekunem młodzieży, katechetą i prefektem Zespołu Szkół Katolickich. Słynął z bliskiego i nieszablonowego kontaktu ze swymi wychowankami. - Praca z młodzieżą polega na byciu z młodzieżą. On z tą młodzieżą rzeczywiście był i robił to dobrze. Pięknie grał na gitarze, pięknie śpiewał, mówił dobre kazania. Miał kontakt z dziećmi - mówi ksiądz. Jarosław, proboszcz parafii w Stargardzie. - Jak mi było źle, to wiedziałem, że mogę zadzwonić do księdza, spytać czy ma czas, spotkać się, porozmawiać. Zawsze był blisko nas. Nie pokazywał tego, że był księdzem i musimy mieć do niego dystans. Mówił o miłości jak każdy katecheta, że związki powinny być zawierane w kościele przed panem Bogiem – dodaje Marek, uczeń księdza Romana B. Być może właśnie dlatego ksiądz Roman zdobył również zaufanie rodziców Żanety. Załatwił dziewczynce przeniesienie do katolickiego gimnazjum w Szczecinie. Umieścił w mieszkaniu swojej matki. Dzięki temu stał się niemal wyłącznym opiekunem dziewczynki. - Propozycja szkoły wyszła od niego. Byłem z tego zadowolony. Ja czułem, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałem, o co chodzi – wspomina ojciec Żanety . Tymczasem ksiądz Roman nadwyrężył zaufanie i przekroczył granicę, której żadnemu dorosłemu przekroczyć nie można. - Przyjechała kiedyś do mnie z księdzem. Dziwnie się zachowywali. On ją przytulał, mówił do niej słodkie słówka – mówi jedna z koleżanek Żanety. Mimo wielu niepokojących sygnałów, nikt z otoczenia Żanety nie reagował. Musiały minąć dwa lata, by dramat dziewczyny się skończył. Zdaniem prokuratury ksiądz Roman B. przez wiele miesięcy molestował seksualnie Żanetę. Według śledczych ofiara duchownego miała 13 lat, gdy ten skrzywdził ją po raz pierwszy. Dziś dziewczyna ma lat 15. - Ksiądz Roman ją wykorzystał, upokorzy, poniżył. A ja jemu ufałem – mówi ojciec Żanety. - To wszystko spadło na nas, jak grom z jasnego nieba. Ja osobiście mam pęknięte serce. Jeżeli się okaże, że to zło było, to chyba serce pęknie mi zupełnie i umrę. Ja swoim księżom ufam, ale nie wiem, co siedzi na dnie w sercu drugiego człowieka – tłumaczy ksiądz Jarosław, proboszcz parafii w Stargardzie. Sąd rodzinny umieścił Żanetę w sekretnym, bezpiecznym miejscu pod opieką jej nauczycielki. To właśnie dzięki niej organa ścigania dowiedziały się o krzywdzie dziewczyny.

podziel się:

Pozostałe wiadomości