Czy zwracamy uwagę na zalepione ulotkami przystanki tramwajowe, powyrywane kosze na śmieci, dziurawe chodniki, zadeptane trawniki i inne podobne brzydkie rzeczy, które znaleźć może każdy nawet w ścisłym centrum dużych polskich miast? I czy przychodzi nam do głowy, by coś z tym zrobić? - Każdy z nas bywa na jakimś przystanku tramwajowym, widzi reklamy, ulotki, ogłoszenia – mówi Hubert, 27-letni łodzianin. – Wystarczy mały wysiłek, żeby je usunąć – ile to kosztuje? Właśnie z tym walczymy – z obojętnością. Jeśli się gdzieś mieszka, to się na takie rzeczy reaguje. Podobnie jak Hubert myśli, i myśli te wciela w życie, ponad 200 osób – młodych mieszkańców Łodzi, którzy interweniują tam, gdzie ich ukochane miasto jest traktowane nie tak, jak na to zasługuje. Nazywają się Grupą Pewnych Osób. Mają swoją stronę w Internecie – można przeczytać tam o ich akcjach i obejrzeć dokumentujące je filmy. Na przykład - nocne sadzenie trawy na zadeptanym trawniku w samym centrum miasta. - Nazajutrz dowiedzieliśmy się, że naprzeciwko mieszka prezes miejskiego przedsiębiorstwa, odpowiedzialny za zieleń miejską – mówi Hubert. – Nie wiedzieliśmy o tym. To był taki, nie tyle happy end, co śmieszny end naszej akcji. Miejski urzędnik, o którym mowa, o tym nie wiedział i wysłał do łódzkich gazet list, w którym zarzucił sadzącym trawę, że w ten sposób z przyczyn politycznych chcą zrobić na złość prezydentowi Łodzi. Grupa Pewnych Osób władzom miasta ma co nieco do zarzucenia, ale nie ze względu na politykę. Jej członkowie zwrócili się do mieszkańców miasta, by wskazali najbardziej ich zdaniem zaniedbane miejsca. Powstała w ten sposób mapa Czarnych Krop – 200 takich miejsc – którą Grupa Pewnych Osób wręczyła urzędnikom miejskim. I ci zareagowali. - Metody ich postępowania są bardzo mobilizujące – mówi Marek Michalik, wiceprezydent Łodzi. – To głos bardzo obywatelski, jakby to nie zabrzmiało – głos ludu, z którym się liczymy i chcemy się liczyć. Czy tak będzie dalej, czas pokaże. Na razie obiecujące jest na przykład to, że Urząd Miasta zatrudnił dwóch członków Grupy Pewnych Osób. Do zrobienia w Łodzi zawsze będzie dużo. - Jesteśmy natrętni i nie odpuszczamy – wyjaśnia metodę GPO Patrycja. – Pokazujemy, że Łódź jest wspaniałym miastem, ma wielki potencjał, który trzeba wykorzystać. Niektóre z Czarnych Krop zniknęły – na przykład zamieszczona na mapie piękna stara fabryka, którą wyremontowano. Ale z kolei inny wspaniały przykład architektury przemysłowej, fabryka Biedermanna, legł w gruzach, bo wyburzył ją prywatny inwestor. - Grupa powiedziała dość tego – mówi Hubert. – Zorganizowaliśmy symboliczny pogrzeb fabryk zabitych przez bezmyślne decyzje urzędników przed urzędem miasta, w sobotę, bo uznaliśmy, że w sprawie fabryk czy to w sobotę czy w inne dni urzędników i tak nigdy nie ma. Pogrzeb jednak zrobił na urzędnikach wrażenie. Teraz wszystkie wnioski o wyburzenie historycznych budowli są szczegółowo sprawdzane, a decyzję podejmuje osobiście wiceprezydent miasta. Kiedy jedną sprawę uda się załatwić, pojawia się następna. Niedawno Grupa Pewnych Osób zareagowała na bezmyślne wykonanie ścieżek rowerowych – krawężniki w miejscach przecięcia się ścieżek z ulicą są wysokie na kilka centymetrów i rowery niebezpiecznie po nich skaczą. GPO w kilku takich miejscach zrobiła cementowe próżki i teraz zjeżdża się po nich wygodnie. Z każdą akcją o Grupie Pewnych Osób robi się coraz głośniej – spotkani na ulicy łodzianie kojarzą tę nazwę. A Pewne Osoby wciąż obserwują, gdzie i co w ich ukochanym mieście należy zmienić na lepsze.