Płoty do samej wody. „Coraz większy problem na Warmii i Mazurach”

Płoty do samej wody
Grodzone jeziora
Jeziora na Warmii i Mazurach stają się coraz mniej dostępne. Właściciele działek stawiają płoty do samej wody, choć prawo tego zakazuje. Czy sytuacji można zaradzić?

Działka z linią brzegową, z prywatną plażą, na wyłączność. Tak brzmią niektóre ogłoszenia parceli nad jeziorami czy rzekami. Ich właściciele biorą sobie to do serca i grodzą działki do samej wody. A nie powinni, ochronie podlega półtorametrowy pas przy linii brzegowej.

Grodzenie jezior na Warmii i Mazurach

Na Warmii nad jeziorem Plusznym spotkaliśmy się panem Kamilem. Mężczyzna był pracownikiem Wód Polskich, dziś działa jako wodny społecznik walczący m.in. z grodzeniem dostępu do brzegu jezior.

- Nawet jak nie ma płotu, to są nasadzenia uniemożliwiające swobodne przejście – pokazuje Kamil Turowski z Fundacji „Aqua”. I dodaje: - Osoba, która chciałaby skorzystać ze swojego prawa i przejść wzdłuż linii brzegowej ma fizycznie utrudnioną taką możliwość, bo ktoś na chciał na wyłączność korzystać z działki i z fragmentu linii brzegowej.

Z Warmii przenieśliśmy się na Mazury. Burmistrz Mikołajek, który mieszka od kilkudziesięciu lat w Starej Wsi, potwierdza, że rynek sprzedaży działek zmienił sytuację m.in. nad jeziorem Tałty.

- Na dzisiaj nie ma możliwości spaceru wzdłuż jeziora, fizycznie nie da się tego zrobić, bo do linii wody stoją płoty, wszystko jest pogrodzone – mówi Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek.

- To jest powszechny problem nie tylko w gminie Mikołajki, ale na Wielkich Jeziorach Mazurskich czy całych Mazurach – dodaje Piotr Jakubowski.

Jak duża to skala widać gołym okiem z wody.

- Mieszkańcy Mazur nie grodzą linii brzegowej, grodzą ci, którzy przyjeżdżają nad jeziora na lato, bo mają domki letniskowe. Są miejsca, gdzie w ogóle nie da się przejść – mówi burmistrz Mikołajek.

Gdzie zacumować podczas szkwału?

Grodzenie jezior i tabliczki z zakazem wstępu to zmora żeglarzy.

Tylko podczas tegorocznych anomalii pogodowych w czerwcowy weekend Bożego Ciała ratownicy z mazurskiego MOPR-u interweniowali ponad 40 razy.

- Kiedy pojawia się szkwał należy spłynąć do najbliższego brzegu, mogą być to pomosty. Na wodzie przy takiej pogodzie nie jest się bezpiecznym – mówi Igor Socha, ratownik MOPR Mikołajki.

- Trzeba zacumować tam, gdzie tylko jest możliwość- dodaje ratownik.

- Dwa dni temu nagle zaczęło padać, przyszła burza, panowały bardzo trudne warunki. Pan na jeziorze Nidzkim zrobił nam awanturę, zaczął nas nagrywać, krzyczeć, że nie wolno nam cumować, bo jest to jego własność – opowiada jedna z turystek spotkanych w Mikołajkach. I dodaje: - Dochodzi do przykrych sytuacji, kiedy człowiek potrzebuje się na chwilę zatrzymać, a nie ma takiej możliwości.

Z Mikołajek przenieśliśmy się pod Olsztyn, nad jezioro Wulpińskie, by przyjrzeć się sytuacji ze Strażą Rybacką.

- Dla nas jest to utrudnienie, ponieważ nie możemy przejść wzdłuż linii. Musimy angażować łódź, a wiadomo, że jak płyniemy łodzią to nas z daleka widać. W skrajnych przypadkach, jak jest kłusownictwo, ktoś próbuje zbiec to trzeba pokonywać płoty – mówi Szymon Borycki, komendant posterunku rejonowego Państwowej Straży Rybackiej w Olsztynie.

- Rzadko jest okazja, żeby zwrócić uwagę właścicielom, bo najczęściej nikogo nie ma – dodaje Szymon Borycki.

Wody Polskie tylko w rejonie obrębu Białystok - w tym Warmia i Mazury, przeprowadziły prawie 80 kontroli, w prawie połowie nakazano rozbiórkę płotów. Ale jak widzimy to namiastka problemu. Dlaczego prawo nie działa? Zapytaliśmy w Wodach Polskich.

- Problem jest dla nas zauważalny, widzimy go – zapewnia Maciej Ostrowski, zastępca dyrektora Zarządu Zlewni Wody Polskie w Olsztynie. I tłumaczy: - Pracownicy Wód Polskich działają tak naprawdę na zgłoszenie. Najczęściej są to zgłoszenia od ludzi, którzy nie mogą przejść wzdłuż linii brzegowej. Wtedy reagujemy.

Jaka jest kara?

- Pracownicy Wód Polskich mogą nałożyć taką grzywnę w wysokości 7,5 tys. zł. Może jest to zbyt niska kwota, skoro proceder ciągle trwa – przyznaje Maciej Ostrowski.

- Potrzebne jest zintensyfikowanie kontroli, zwiększenie kar, ale też łatwość ich nakładania. Na zasadzie, że idzie kontroler z bloczkiem mandatowym i wręcza mandat, a teraz procedura administracyjna jest tak długa, że skuteczność jest minimalna. 

Petycja w sprawie grodzenia jezior i zaostrzeniu przepisów i kar trafiła w zeszłym roku do Sejmu. Komisja dostrzegła problem, ale sprawa utknęła na poziomie ministerialnym.

podziel się:

Pozostałe wiadomości