Zwłoki 3,5-letniego Bartka przywiozła do szpitala jego matka. Miał ślady bicia na całym ciele. Wkrótce zatrzymano matkę chłopca Iwonę K. i jej konkubenta Mariusza V. Prokuratura ustaliła, że to on najbardziej bił Bartka, ale znęcała się nad nim także matka. Bartek był siódmym dzieckiem Iwony K. Niemal każde z nich miało innego ojca. Pięcioro rodzeństwa odebrano matce. Szóste z dzieci zaginęło w tajemniczych okolicznościach. Sąsiedzi uważają, że dziewczynka została sprzedana do Niemiec. Bartek urodził się w wigilijny wieczór 2004 r., poród na przystanku autobusowym w Wałbrzychu odbierał ojciec. Chłopiec wychowywał się w strasznych warunkach. Rodzice prawie cały czas byli pijani. O tym, co dzieje się w mieszkaniu rodziców Bartka, sąsiedzi powiadomili Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. MOPS zareagował, gdy Bartek ciężko zachorował. - W kwietniu 2004 r. dziecko z zapaleniem płuc było w szpitalu – mówi Grażyna Urbańska, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wałbrzychu. – Wystąpiliśmy do sądu, by dziecka nie oddawać matce, tylko umieścić je w placówce opiekuńczo – wychowawczej. Sąd ograniczył matce prawa rodzicielskie. Bartek trafił do Domu Małego Dziecka, Iwona K. przeszła terapię odwykową i wyprowadziła się do Domu Pomocy Społecznej. Sąd uwierzył w jej chęć poprawy. Po ośmiu miesiącach oddał chłopca pod opiekę matki. Krótko po odzyskaniu dziecka Iwona K. znowu wprowadziła się do mieszkania ojca Bartka i zaczęła pracę w agencji towarzyskiej. Kilka tygodni później Iwona K. wyprowadziła się od ojca Bartka, zamieszkała w Kamiennej Górze. Gdy kurator dowiedział się, gdzie przebywa, postanowił przekazać nadzór nad Iwoną K. tamtejszemu sądowi. Mimo to ona i Bartek przez ponad sześć miesięcy byli poza wszelką kontrolą sądu. - W tym czasie matka nie nadużywała alkoholu – mówi Tomasz Białek, rzecznik Sądu Rejonowego w Świdnicy. – Sąd nie zareagował odpowiednio szybko, doszło do zwłoki w wykonaniu postanowienia kuratora. Trudno powiedzieć, kto popełnił błąd. W Kamiennej Górze Iwona K. związała się z Mariuszem V. 29-letni mężczyzna już kilkakrotnie leczył się psychiatrycznie. Jego matka mówi o tym, że jej syn od dziecka był bardzo agresywny. - Jego stan był coraz gorszy – mówi Mirosława Jaeschke, matka Mariusza V. – Krzyczał na sąsiadów, że ich pozabija. Poszłam na policję, żeby mi pomogli umieścić go w szpitalu psychiatrycznym, bo tam powiedzieli mi, że nie ma miejsca. Myślałam, że policja ma większą władzę. Mariusz V. mieszkał z Iwoną K. i Bartkiem w kamienicy przy ul. Jedwabnej od jesieni ubiegłego roku. Sąsiedzi przyznają, że od dawna słyszeli dobiegające z ich mieszkania odgłosy kłótni i płaczu dziecka. Mówią, że zawiadamiali policję, ale dokładna analiza zgłoszeń w Komendzie Powiatowej Policji w Kamiennej Górze pokazuje, że nie było żadnego zgłoszenia o tym, co dzieje się w domu przy Jedwabnej. - Ludzie się boją, sam nie wiem, czy nie bałbym się, gdybym miał sąsiada, którego stan psychiczny jest do końca niepewny – mówi Tadeusz Gąsior, prokurator rejonowy w Wałbrzychu. Mariuszowi V. postawiono zarzut znęcania się nad Bartkiem ze szczególnym okrucieństwem oraz pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu 12 lat więzienia. Iwona K. odpowie za znęcanie się nad dzieckiem oraz za nieudzielenie pomocy. Może trafić do więzienia na 10 lat.