Do jakich przekąsek uczniowie mają dostęp w szkole? O tym, co jest dostępne w szkolnym sklepiku decyduje osoba, która go prowadzi, a sprzedaż owoców jest mniej opłacalna niż handel chipsami i batonikami. - Staram się, żeby to było w miarę zdrowe i dla sprzedaży dobre. Nie zgodziłabym się jednak wycofać ze sprzedaży chipsy, bo to takie rzeczy, które dzieci kupują w większej ilości niż jabłka czy mandarynki. To musi być. Same owoce, batoniki zbożowe i woda nie kalkulują się – tłumaczy Renata Szymańska, która prowadzi sklep w Szkole Podstawowej nr 2 w Sochaczewie. Dziennikarze UWAGI! chcieli sprawdzić, jakie przekąski najczęściej wybierane są przez dzieci. Dla uczniów ze szkoły podstawowej w Sochaczewie reporterzy przygotowali mandarynki, ciasteczka zbożowe, chipsy i czekoladki. Ale dzieci doskonale wiedziały, co jest zdrowe. Najszybciej z mis zniknęły mandarynki. - Kiedyś kupowałam żelki, ale teraz nie kupuję nic. Po pierwsze jest za drogo, po drugie są niezdrowe rzeczy – mówi Ola, uczennica Szkoły Podstawowej nr 2 w Sochaczewie. Dyrektor szkoły nie była zaskoczona tym, że dzieci tak świadomie wybierały owoce, bo uczestniczyły i uczestniczą w wielu prozdrowotnych programach edukacyjnych. W szkole podstawowej w Lublinie nie ma sklepiku. Przekąski i napoje dzieci kupują w automatach. Dyrektor zapewnia, że produkty są specjalnie wybrane, by były odpowiednie dla dzieci. - Parówki są na bazie indyka, więc są zdrowsze, mięso ma dużo białka z małą ilością tłuszczu. Wszystkie te produkty są produkowane według najwyższych standardów bez żadnych środków konserwujących - mówi Jerzy Piskor, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 21 w Lublinie. Ale odtłuszczone drobiowe parówki zawierają tłuszcz wieprzowy i konserwanty. Dyrektor przyznaje, że wielokrotnie dzieciom rozdawano w szkole jabłka, ale znaczna część owoców trafiała do kosza. A jak jest w przedszkolu? Tu młodsze dzieci spędzają większość dnia, tu kształtują się również smaki i nawyki żywieniowe. - Czasami jest zupa mleczna, ale zazwyczaj mają do wyboru kanapki z ciemnym pieczywem i jasnym pieczywem. O dziwo jedzą bardzo chętnie ciemne pieczywo. To, co zostawiają, to o dziwo są warzywa – mówi przedszkolanka. Zdaniem Agnieszki Kręglickiej, współwłaścicielki siedmiu warszawskich restauracji i zwolenniczki zdrowej nieprzetworzonej żywności, to, co wydaje się zdrowe, nie zawsze jest takie w rzeczywistości. Dlatego najlepiej wybierać produkty ekologiczne. Dzienna stawka żywieniowa na każde dziecko to sześć złotych. Według wyliczeń dyrektor zastosowanie ekologicznych produktów oznaczałoby podwojenie kosztów ponoszonych przez rodziców na jedzenie w przedszkolu. - Pewnie należałoby wykluczyć dotychczasowych dostawców i przejść na zdrową żywność. Ale ceny tych produktów są znacznie wyższe, a to również musimy brać pod uwagę - tłumaczy Anna Rumińska, dyrektorka Przedszkola nr 317 w Warszawie. - Do dzieci hasło, że coś jest zdrowe nie przemawia. One wybierają to, co im smakuje. Więc musimy wybierać takie rzeczy, które będą im smakować. Moje dzieci jedzą suszone owoce, suszone morele. Są dobre i słodkie. Jedzą dużo orzechów. Ale też od czasu do czasu robimy w domu chipsy. Smażymy ziemniaki i zjadamy chrupiące chipsy - mówi Agnieszka Kręglicka, restauratorka i autorka felietonów kulinarnych.