16-letnia Maja z Mławy nie żyje. O zabójstwo nastolatki podejrzany jest 17-latek. Dlaczego doszło do tej tragedii?
W długi majowy weekend na mieszkańców Mławy spadła wstrząsająca wiadomość. 16-letnia dziewczynka padła w ich mieście ofiarą zabójstwa.
16-letnia Maja została znaleziona martwa
Maja wyszła z mieszkania 23 kwietnia o godz. 19:40. Mamie powiedziała, że idzie do Bartka, dawnego, bliskiego kolegi, który mieszka kilkaset metrów dalej.
- Powiedziała, że jak Bartek ją wkurzy, to do domu wróci za 5 minut, a jeśli nie, to wróci za pół godziny – opowiada pani Milena, kuzynka Mai.
- Nie wiem, jakie między nimi były relacje, ale znali się od dziecka. Razem chodzili do szkoły – dodaje pani Milena.
- Chyba około 19:53 Maja napisała do koleżanki wiadomość o treści: „Szybko”. Koleżanka po 20 próbowała się dodzwonić, ale już nie mogła – mówi pani Eliza, kuzynka Mai.
Ślad po 16-latce zaginął. Okoliczności skłaniały do niepokoju. Zanim zamilkł telefon Mai, jej smartfon logował się tuż obok warsztatu należącego do rodziny Bartka.
Jak policja szukała 16-letniej Mai?
Nazajutrz rodzice Mai zgłosili na policji zaginięcie córki. Funkcjonariusze przyjęli zgłoszenie, ale nadali mu najniższy stopień zagrożenia, który ma wpływ na zakres działań funkcjonariuszy. Nadaje się go, gdy zaginięcie osoby prawdopodobnie nie stwarza zagrożenia dla jej życia.
- Policja powiedziała jej: „Na pewno pokłóciła się pani z Mają, dlatego nie wróciła”. Że pewnie znowu uciekła. Mama powiedziała, że nie, że ona nie odbiera telefonu, a zawsze był z nią kontakt – opowiada pani Milena.
- Mamy nagranie z monitoringu, jak Maja podąża w stronę zakładu rodziny Bartosza, a wrzuciła je do sieci jego mama. Dom jest naprzeciwko, a zakład zupełnie po drugiej stronie, więc ona wrzucając to, chciała chyba pokazać, że Maja nie była u niej w domu – przypuszcza pani Milena. I zaznacza: - W domu nie była, ale w zakładzie już prawdopodobnie tak.
Przez kilka dni Mai szukała przede wszystkim rodzina i dziesiątki wolontariuszy. Bliscy nastolatki z ojcem na czele próbowali dowiedzieć się czegoś od Bartka i jego mamy.
- Zapytali, czy Bartek mógłby coś powiedzieć, bo jest ostatnią osobą, z którą Maja miała się spotkać. Bartek powiedział, żeby się od niego odczepić i szukać koło torów, bo może tam był jakiś wypadek. Stwierdził, że oni przez dwa lata się nie widzieli – przytacza Maja. I dodaje: - Jego mama to potwierdzała i oczerniała Maję. Mówiła, że Maja ma na niego zły wpływ. Cały czas atakowała Maję.
Po kilku dniach własnych poszukiwań, zaniepokojeni opieszałością policji bliscy nastolatki próbowali wymusić na funkcjonariuszach zdecydowane działania.
- Policjant łaskawie wysłał do nas dzielnicowego, który na koniec naszych poszukiwań tego dnia, powiedział: „Policja wam nic nie pomoże. Wezwijcie sobie telewizję” – przywołuje pani Eliza.
Bliscy zaginionej Mai po kilku dniach znaleźli telefon 16-latki.
- My to miejsce wcześniej przeszukiwaliśmy kilkanaście razy. Tego dnia wróciliśmy tam, było nas jakieś 30 osób, po 5 minutach telefon znalazł się na torach – opowiada pan Michał, mąż kuzynki Mai.
- Myślę, że telefon został tam podłożony, bo ludzie skracają sobie drogę, przechodząc przez te tory, przez sześć dni ktoś by go zauważył. Poza tym telefon był charakterystyczny, miał różową obudowę i świecące w słońcu koraliki – dodaje pan Michał.
Zmasakrowane ciało Mai
Tydzień po zaginięciu Mai policjanci z pomocą psa tropiącego znaleźli ciało dziewczynki. Zaledwie kilkaset metrów od domu Bartka i warsztatu jego rodziny.
„Zwłoki ukryte były w niewielkim plastikowym kontenerze, a ich stan według nieoficjalnych informacji, świadczył o wyjątkowym okrucieństwie zabójcy. Maja miała zmasakrowaną głowę, była też związana i miała na ciele ślady przypalania. Sprawca mógł wobec niej użyć żrących substancji”, mówi o swoich ustaleniach Tomasz Patora, reporter Uwagi!
- Śmierć nastąpiła najprawdopodobniej na skutek rozległych obrażeń głowy zadanych tępym narzędziem lub tępokrawędzistym. To będzie ustalane. Kategorycznej oceny tych ustaleń będzie mógł dokonać biegły medyk sądowy po przeprowadzeniu sekcji zwłok – mówi Bartosz Maliszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku.
- Miejsce ukrycia zwłok nie było miejscem, gdzie dokonano zbrodni – dodaje prokurator Bartosz Maliszewski.
- On na pewno nie działał sam, chociażby dlatego, że był już za granicą, jak znalazł się telefon Mai. Sam się nie pojawił, wcześniej go tam nie było. Za dużo chodzi tam ludzi, ja sam przechodziłem codziennie – przekonuje pan Jarosław, ojciec Mai.
17-latek wyleciał do Grecji
Po czterech dniach od zaginięcia Mai, 17-letni Bartek pojechał w ramach szkolnej wymiany na wycieczkę do Grecji. Gdy policjanci wreszcie znaleźli ciało, jak relacjonowały greckie media, został zatrzymany w jednym z hoteli w mieście Katerini. Czeka na ekstradycję, a w Polsce czeka na niego prokurator.
- Zarzut dotyczy zbrodni zabójstwa popełnionej ze szczególnym okrucieństwem – mówi prokurator Bartosz Maliszewski.
Matka chłopca nie rozmawiała z dziennikarzami, ale do niedawna była aktywna w sieci. Pisała m.in., że jej syn padł ofiarą internetowego hejtu i sugerowała, że miała w tym uczestniczyć Maja.
Rodzina Mai zdecydowanie zaprzecza.
- Chciałabym zwrócić się z apelem do policji, by sprawy zaginięć traktowali poważnie, bo to na pewno nie jest pierwsza i ostatnia taka sytuacja. Uważam, że każdej nastolatce czy dorosłej osobie należy się jak najszybsze działanie. Nie cofnęlibyśmy, tego, co się stało, ale myślę, że coś powinno się zmienić a propos zgłaszania zaginięć – mówi Milena.
Autor: wg
Reporter: Tomasz Patora