„Zmanipulował mnie i wyprał mózg”. Wstrząsające wyznanie pani Aleksandry

„Zmanipulował mnie i wyprał mózg”
Dziś w Uwadze! traumatyczna historia pani Aleksandry. Kiedy była nastolatką, jej pasję do koni miał wykorzystać nauczyciel. W wieku 16 lat dziewczyna urodziła pierwsze dziecko. Mężczyzna wszystkiego się wypiera.

Aleksandra, jako mała dziewczynka, rozpoczęła naukę jazdy konnej. Jej pierwszym nauczycielem był o kilkanaście lat starszy Łukasz. Aleksandra spędzała w stadninie wiele godzin, bo oprócz pobierania lekcji, pomagała w pracy przy koniach.

- Spędzaliśmy razem całe dnie, nie zawsze na pracy. Zawsze się wygłupialiśmy. Dużo mu się zwierzałam. To była jakby przyjacielska relacja, ale był ode mnie starszy o 15 lat – mówi Aleksandra.

- Razem pracowaliśmy, a wieczorami oglądaliśmy filmy. Te filmy zmieniały swoją tematykę, na coraz bardziej odważne. Pamiętam na przykład „Dziennik nimfomanki”. Wylądowaliśmy razem w jednym pokoju. Miałam 12 lat. Obmacywał mnie, dotykał, położył się na mnie i po prostu to zrobiliśmy – mówi.

Z relacji kobiety wynika, że w tamtym czasie poczuła się wyróżniona przez starszego mężczyznę.

- Obiecywał mi, że będziemy razem, tylko muszę być większa. Że jak tylko skończę 16 lat, to wszystkim o tym powiemy – przywołuje Aleksandra. I dodaje: - Kiedy miałam 16 lat, zaszłam w ciążę, co znacznie przyspieszyło moment, aby powiedzieć rodzicom.

- O wszystkim dowiedziałam się, jak córka do mnie przyszła i powiedziała, że jest w ciąży. Zapytałam ją, od kiedy to trwa. Powiedziała, że jak skończyła 15 lat. Córka powiedziała mi, że go kocha i chce z nim być – mówi pani Lucyna.

Kobieta zgodziła się na ślub.

- Zgodziłam się, bo ona tego chciała. Ale on ją raczej od tego odwodził, tak, by nie było ślubu. Usłyszałam, że on preferuje luźne związki. Powiedziałam, że tutaj luźnego związku nie będzie – przyznaje pani Lucyna.

„Zaczął być prawdziwym sobą”

Po ślubie i urodzeniu dziecka, Aleksandra z mężem zamieszkali u jej rodziców. Po roku przeprowadzili się do stadniny i tam, jak mówi kobieta, ich życie się zmieniło.

 - Zaczął chyba być prawdziwym sobą. Źle mnie traktował, potrafił wybić całą szybę z pięści i kawałki szkła leciały dziecku na głowę. Jak się do niego nie tak odezwałam, to potrafił wysypać kubeł ze śmieciami po całym domu i potem musiałam to sprzątać. Tłumaczyłam sobie, że jak będę dobra i miła, to on przestanie i tak latami to sobie tłumaczyłam – opowiada Aleksandra.

W tym czasie na naukę jazdy konnej do Łukasza zaczęła przyjeżdżać młodsza siostra Aleksandry, 10-letnia Beata.

- Chciała być dżokejem. Trening przybierał bardzo agresywną formę. Do tego stopnia, że bił ją batami, jak coś źle zrobiła – mówi Aleksandra.

- Zaszłam w drugą ciążę. Kiedy wróciłam z synem ze szpitala do domu, to moja siostra chodziła po pokoju jak pies i tuliła mu się do nogi. Dosłownie. A on ją głaskał po głowie. Wtedy zaczęłam być zazdrosna. Widziałam, że coś jest nie tak. Ale wtedy ona miała już piętnaście lat. Zapytałam wprost, czy mnie zdradzają. Usłyszałam, że zwariowałam – przywołuje kobieta.

Jedna z sytuacji, które opisuje kobieta, jest wstrząsająca.

- W pewnym momencie zaczął bardzo nalegać, żebym do łóżka przyprowadziła mu moja młodszą siostrę. Wyprał mi mózg. Szantażował mnie. Tak zmanipulował, że musiałam mu się podporządkować. Poszłam do pokoju i zapytałam siostrę, czy to zrobi. Czułam się strasznie. I doszło do tego zdarzenia, w którego połowie uciekłam. Już mnie to przerosło – mówi kobieta. I dodaje: - Nie wyglądało to, jakby robili to pierwszy raz. Po tym bardzo podupadłam na zdrowiu, w sensie psychicznym. Chodziłam do lasu z liną i chciałam się zabić. Jak powiedziałam, że siostra ma nie przyjeżdżać, to zaczął mnie bić. Coraz mocniej. Zaczął też bić naszego, na tamten czas, trzyletniego syna, po twarzy.

Aleksandra postanowiła wrócić do domu rodzinnego, nie zdradzając matce prawdziwego powodu. Łukasz nalegał, by zmieniła decyzję i nie opuszczała go. Aleksandra postawiła ultimatum i zażądała wspólnej terapii.

- Pierwsze pytanie, jakie padło ze strony psycholog, to jak zaczęła się nasza znajomość. Powiedziałam, że jeździłam na koniach i miałam 12 lat, kiedy zaczęliśmy uprawiać seks. Pani popatrzyła na niego i zapytała, czy to jest prawda. On powiedział, że tak. Ona powiedziała: „To popełniłeś przestępstwo. Wiesz o tym?”. On powiedział, że tak – mówi Aleksandra.

Gdy Aleksandra zaczęła uczestniczyć w terapiach u psychologa, uświadomiła sobie, że nie tak powinny wyglądać relacje ze starszym o 15 lat - wtedy partnerem, a teraz mężem. Z tego powodu zwróciła się o pomoc prawną do mecenas Elżbiety Gaweł, która sprawę potraktowała bardzo osobiście.

- Nie każda ofiara musi mieć siniaki, u Oli tak było. Ona nie wiedziała, że jest ofiarą. Cierpiała od środka, ale nie wiedziała dlaczego. Była wychowywana przez swojego męża – mówi mec. Elżbieta Gaweł. I dodaje: - Na przykład nie potrafiła odpowiedzieć mi na pytanie, czy doznała przemocy fizycznej. Czy jak ją uderzał, czy rzucał o ścianę, to już jest przemoc, bo to była norma.

- Córka, by podjąć terapię, najpierw musiała pracować nad relacjami z nami, bo tak jej nas obrzydził, że pani terapeutka musiała się cofać do lat dziecięcych, aby jej przypomnieć, że jesteśmy normalnymi ludźmi. Kochającymi rodzicami – mówi pani Lucyna.

„To nie jest prawda”

Co na to były już mąż Aleksandry? Pojechaliśmy porozmawiać z mężczyzną.

Reporter na początku zapytał mężczyznę, czy ten współżył z 12-latką.

- To jest nieprawda. Nie uprawiałem seksu. Już zeznawałem, od kiedy uprawialiśmy seks – stwierdził mężczyzna.

Dlaczego związał się jednocześnie z siostrą pani Aleksandry?

- Bardzo się lubimy i jakoś no… Gdzieś tam był właśnie konflikt później mały, przed rozwodem, bo ja chciałem się… Ja żonie próbowałem…, że chcę rozwodu i od roku to mówiłem – próbował tłumaczyć mężczyzna.

Stwierdził też, że nie używał jakiejkolwiek przemocy.

- To jest kręcenie afery, bo żona chce, żebym nie kontaktował się z dziećmi i chce się na mnie zemścić - oświadczył.

„Wikłanie w zależność emocjonalną”

- Moim zdaniem jest książkowym przykładem osoby, która używa bardzo różnych mechanizmów wikłania w zależność emocjonalną i prania mózgów, co następowało przez wiele lat – mówi psychoterapeutka dr Maria Banaszak. I dodaje: - Osoby doświadczające przemocy słyszą, że skoro nie zareagowały przez tyle czasu, to może im się to podobało, a może nic się jej nie działo, a może sama chciała. Bardzo często słyszą, że to jest ich wina. I to jeszcze bardziej utwierdza je w roli ofiary.

Przez prawie rok po tym jak Aleksandra wyprowadziła się od męża, decyzją sądu, został on pozbawiony kontaktu z dziećmi.

- W toku postępowania postawiono mu zarzuty znęcania się nad osobami najbliższymi, ale też wykorzystania seksualnego małoletniego. Przeciwko panu wydano postanowienie o wydaniu środków zapobiegawczych w postaci dozoru policji i zakazu kontaktowania się i zbliżania na odległość nie mniejszą niż 50 metrów do osób pokrzywdzonych, w tym małoletnich – mówi Anna Placzek-Grzelak, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Sąd, rozpoznający kwestię zmiany zastosowanych środków, złagodził środki zapobiegawcze i uchylił zakaz zbliżania się. Pozwolił także na kontakty ojca z dziećmi dwa razy w tygodniu i co drugi weekend.

- Mamy do czynienia z małżonkami – dorosłymi ludźmi, którzy w momencie, kiedy doszło do konfliktu między nimi, to wzajemnie siebie obarczają. W tym momencie łatwo wrócić do przeszłości, że doszło do takich zdarzeń, ale po tych zdarzeniach materiał dowodowy nie wskazuje, żeby istniało jakiekolwiek zagrożenie ze strony ojca wobec dzieci – mówi Marek Poteralski, rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

- A jak nazwać obcowanie płciowe z 12-latką? - dopytywał reporter.

- Uogólnia pan temat, bo trzeba zwrócić uwagę, że chodzi o parę, która kiedyś się w sobie zakochała, jak wskazuje materiał, rzeczywiście obcowali ze sobą, ale jednocześnie później zawarli związek małżeński – dodaje Marek Poteralski.

„Nie potrafię już płakać”

- Na wolności przebywa człowiek, który od lat bezkarnie działa w takim schemacie, że wchodzi w związki partnerskie, czy nie partnerskie, małżeńskie z osobami nieletnimi i nikt nie reaguje – oburza się mec. Elżbieta Gaweł.

- To jest takie cierpienie, że człowiek nie potrafi już płakać. Marzę o tym, żeby ten człowiek zniknął z naszego życia. Chciałabym w końcu móc żyć spokojnie, bez obawy o swoje dzieci. Marzę też o tym, żeby siostra potrafiła wyjść z tego koszmaru. Aby zobaczyła w czym żyje – kwituje Aleksandra.

Autor: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości