Ferie nie dla każdego. „Cena za szkółkę narciarską zwaliła nas z nóg”

TVN UWAGA! 353309
Trwają ferie zimowe, ale na Podhalu tego nie widać. Galopujące ceny odstraszyły część turystów, wiele osób podczas wypoczynku liczy każdą złotówkę.

„Ostatnia grupa była kilka lat temu”

Pani Beata razem z mężem od 30 lat prowadzą wypożyczalnię sprzętu narciarskiego. To ich jedyne źródło zarobku. Ich zdaniem, w tym roku turystów jest jak na lekarstwo, a firmę dobijają nieustannie rosnące koszty utrzymania.

- Zdarza się, że przychodzi do nas ojciec z synem i wypożyczają jeden snowboard, tak żeby obaj mogli pojeździć. Mamy jedne z najniższych cen w Zakopanem, potrafią do nas przyjść ludzie z bardzo daleka, na piechotę, żeby tylko zaoszczędzić – opowiada Beata Czerska.

- Dużą grupę dzieci ostatni raz mieliśmy u nas kilka lat temu – dodaje Jerzy Czerski.

Podobne bolączki przeżywają właściciele hoteli i pensjonatów. Podczas gdy w sezonie wszystkie pokoje są zazwyczaj pozajmowane, teraz świecą pustkami. Turyści masowo odwołują rezerwacje.

- Mnóstwo osób przyjeżdża do nas, ale nie korzysta z restauracji. Kupują jedzenie na mieście i konsumują w pokojach. To rodzaj oszczędności. Stać ich na pobyt, niekoniecznie na dodatkowe usługi – wyjaśnia Robert Kozłowski, właściciel hotelu. I dodaje: - W tygodniu obłożenie to około 50-60 procent. Turystów jest w tym roku znacznie mniej.

- Zazwyczaj przyjeżdżaliśmy na dłużej, ale w tym roku to tylko cztery dni ferii. Przede wszystkim dlatego, że ceny są wyższe, wszystko podrożało – potwierdza jedna z turystek.

Toaleta i wystawa

Zdjęcie publicznej toalety, z której skorzystać można za 10 zł bije rekordy popularności w sieci. Co więcej, w jednej z lokalnych gazet właściciel WC zapewnia, że cena będzie wkrótce jeszcze wyższa.

- To toaleta połączona z wystawą klocków. Mamy nawet swoje konto na Instagramie, które ma już więcej niż sto tysięcy polubień. To nie jest tylko toaleta publiczna, to gwiazda toalet publicznych – przekonuje jej właściciel.

Wysokie ceny karnetów na stoki spowodowały, że w sieci kwitnie handel skipassami.

- Ceny w tym sezonie są wysokie, wszystko poszło w górę. Jeśli chcielibyśmy każdego dnia dwa razy pojeździć na nartach, to robi się z tego naprawdę duża kwota – mówi jedna z turystek.

- W tym roku zapisaliśmy po raz pierwszy córkę do szkółki narciarskiej, której koszt zwalił nas z nóg. Za instruktora, wypożyczenię sprzętu plus orczyk zapłaciliśmy 215 złotych za godzinę – dodaje inna turystka.

Aktywowany karnet, według regulaminu stacji narciarskiej, nie może być odsprzedawany drugiej osobie. Ci, którzy kupili skipass, ale nagle zmieniły im się plany, mogą go oddać w kasie, pod warunkiem, że mają paragon. Inaczej, narciarze tracą na takim zakupie wszystkie pieniądze.

- Dzisiaj jeździ pani, a jutro może ktoś inny. Kto jest w stanie to udowodnić, skoro na paragonie nie ma imienia i nazwiska – mówi pan, który zamieścił w sieci ogłoszenie o odsprzedaniu karnetu na stok.

- Przygotowanie i utrzymanie stoku kosztują nas duże pieniądze, do tego pracownicy. Takie podejście narciarza uszczupla nasz dochód – komentuje Piotr Toporowski, właściciel wyciągu.

Wielu turystów wybiera zimowy wypoczynek w Austrii i we Włoszech. Okazuje się, że tygodniowy urlop kosztuje tam niemal tyle, co na Podhalu. Co więcej, można liczyć na dodatkowe ulgi w postaci darmowych parkingów przy stokach.

podziel się:

Pozostałe wiadomości