- Wstępne ustalenia wskazują, że syn strzelał do ojca. Trudno ustalić, co ewentualnie mogło być powodem. Zabezpieczono komputer i telefon komórkowy, z których chłopiec prawdopodobnie wysyłał jakieś informacje – wyjaśnia Emilia Adamiec, rzecznik prasowy Komendy Policji w Słupsku. Analiza twardego dysku 14-letniego Sebastiana wskazała prokuraturze pewien ślad. Biegli odkryli w zapisanych danych, że chłopak mógł być nieszczęśliwie zakochany. Zaczęli prowadzić śledztwo pod tym kątem. Wersja prokuratury wprowadziła znajomych i rodzinę chłopaka w osłupienie. Wszyscy wiedzą, że czasem spotykał się z pewną dziewczyną. Ale matka chłopca twierdzi, że była to tylko koleżanka. - Sebastian widział się z nią może z dwa razy. To było dziecko uśmiechnięte, pogodne. Nie chodził markotny, smutny – mówi matka. Rodzina i znajomi Sebastiana nie wierzą w nieszczęśliwa miłość. Wszystkich bardziej interesuje odpowiedź na pytanie, skąd naładowana broń myśliwska wzięła się w rękach 14-latka? - Nie wyobrażam sobie żeby ojciec dawał synowi broń do ręki. Przepisy wyraźnie mówią, komu daje się broń do przytrzymania. Sejf w którym się ją trzyma musi być metalowy, podzielony na dwie części. W jednej części broń, w drugiej amunicja. Zamki atestowane. Dwa do broni. Klucze powinien nosić właściciel. Szyfr powinien znać właściciel. Dlaczego broń znalazła się w rękach tego młodego człowieka, tego nie rozwikłamy – uważa Stanisław Granda, myśliwy i znajomy zastrzelonego ojca. Znajomi zastrzelonego ojca, Andrzeja, doświadczonego myśliwego twierdzą, że mężczyzna aż do przesady przestrzega myśliwskich zasad, a broń zawsze trzymał w zamkniętym sejfie. Policja wykluczyła, by Sebastian miał dostęp do broni. Jednak jedna z wersji zakłada, że do tragedii doszło gdy ojciec szykował broń na polowanie. Wtedy na chwilę dał potrzymać naładowaną dubeltówkę synowi. A ta sama wystrzeliła. To właśnie wtedy najprawdopodobniej w głowie Sebastiana zrodziły się myśli samobójcze. Chłopak po zabiciu ukochanego ojca był zdesperowany. Prokuratura o oficjalnych przyczynach i przebiegu tragedii nie chce się wypowiadać do czasu zakończenia szczegółowych badania balistycznych. Jednak najprawdopodobniej nigdy nie dowiemy się, dlaczego broń wystrzeliła. - Dla mnie to jest sen. Mam wrażenie, że oni jeszcze przyjdą, bo gdzieś wyjechali –mówi Renata Kiniasz, matka Sebastiana.