Zakopane, jak co roku latem przeżywa turystyczne oblężenie. O tej porze roku Krupówki są najbardziej zatłoczoną ulicą w Polsce. Gdyby wszyscy, którzy przyjeżdżają do stolicy Tatr, chcieli wybrać się na górskie szlaki, pewnie zakorkowaliby je z kretesem. Na szczęście tak się nie dzieje, i miłośnicy gór mogą jeszcze we względnym spokoju podziwiać z bliska najpiękniejsze szczyty. - Kiedy tylko mamy czas, wsiadamy w samochód i jedziemy do Zakopanego – mówi młode małżeństwo z Krakowa. – Wieczorem wracamy. Ale najgorsze są korki na ”zakopiance”. Ekipa UWAGI! też miała opóźnienie – przejechanie trasy z Karkowa do Zakopanego, czyli około 100 km, zajęło jej trzy godziny. Na miejscu pojawił się problem z parkowaniem. Za miejsce na parkingu niestrzeżonym trzeba zapłacić. - Dwa i pół złotego za pierwszą godzinę, trzy za drugą, trzy i pół za trzecią – mówi parkingowy, którego rola ogranicza się do pobierania pieniędzy. Po zaparkowaniu auta można w spokoju oddać się przechadzce po Krupówkach. A raczej przeciskaniu się przez nieprzeliczony tłum, okupujący stragany z pamiątkami, budki z jedzeniem, robiący sobie zdjęcia, podziwiający popisy ulicznych artystów. Turyści zdążyli się już chyba przyzwyczaić, że wśród pamiątek dominują pluszowe misie i rosyjskie matrioszki, zdjęcie można sobie zrobić z Kubusiem Puchatkiem, a artyści grają na australijskich trąbach. Coraz mniej w Zakopanem góralszczyzny. Za to ceny niemałe. - Góral za 12 zł, z Chin, w Chinach nie mają górali, więc robili na specjalne zamówienie – sprzedawca pamiątek tłumaczy wysoką cenę malutkiej figurki. Odpowiednio nietanie jest też jedzenie. Zwykła jajecznica z chlebem kosztuje 20 zł. Potrawa o przerażającej nazwie – łapa niedźwiedzia z pazurkami z boczku - 28 zł. Trudno sobie wyobrazić, by naprawdę była to łapa niedźwiedzia. Łatwiej ulec złudzeniu, że legendarne oscypki, które właśnie zostały zaakceptowane przez Unię Europejską jako wyłączny produkt polskich górali, są naprawdę oscypkami. Już nawet sprzedawcy na Krupówkach nie udają, że sprzedają podróbki. - Prawie, że całość z krowiego mleka – mówi sprzedawczyni oscypków, które na oko bez trudu odróżni od prawdziwych ktoś, kto bodaj raz miał do czynienia z owczymi serkami. Po takie trzeba wybrać się do bacówek w górskich dolinach i halach. Ale najpierw trzeba tam dojechać. - Bardziej opłaca się busem – mówi kierowca, jeżdżący do Morskiego Oka. – Godzina za parking to cztery złote, a pobyt tam to z sześć, siedem godzin. Łatwo sobie obliczyć. W Zakopanem zachowały się jednak dawne tradycje – na przykład płatne toalety. Niepubliczne, bo tych nie ma, są pozamykane. Zatem trzeba korzystać z toalet w restauracjach. - Wszędzie na świecie jest za darmo, a tu trzeba półtora złotego płacić – żali się młoda turystka. Koszt jednego weekendu, nie licząc noclegu, wyniósł ekipę UWAGI! 500 zł. Stolica Tatr jest coraz droższa, ale proporcjonalnie do ceny nie rośnie jej oferta dla gości. Skądinąd, niesamowity tłok i zawrotne ceny są powodem, że prawdziwi miłośnicy Tatr i Podhala, z żalem, ale jednak coraz częściej omijają ukochane niegdyś miasto. Przeczytaj także:Wakacje po polskuWarszawskie pamiątki spod PekinuBiznes na Matce Boskiej ---strona---