Chcesz pomóc rodzinie? Szczegóły znajdziesz TUTAJ>>>
Pani Rozalia samotnie wychowuje ośmioro dzieci, najmłodsze ma 3 lata, najstarsze 18. Kobieta wynajmuje trzypokojowe mieszkanie koło Lipna, umowa kończy się, a właściciel nie chce już tak licznej rodziny u siebie.
- Stoimy w obliczu tego, że moje dzieci nie będą miały gdzie iść. Pocieszam je, że na pewno będzie dobrze, ale tracę zaufanie do samej siebie – przyznaje kobieta w rozmowie z reporterem Uwagi!
Pani Rozalia wyszła za mąż 22 lata temu. Para przez ten czas często zmieniała miejsce zamieszkania ze względu na konfliktowość męża z innymi osobami.
Rozstanie z mężem
W lutym tego roku kobieta nie wytrzymała, pękła i opowiedziała, co działo się w jej rodzinie, czego miały doświadczać dzieci i ona sama.
- Najbardziej bolesna była przemoc psychiczna. Mąż mnie wyzywał, wyśmiewał i zastraszał. Byłam całkowicie odizolowana. Moje jedyne wyjście na świat było wtedy, kiedy dwa razy w miesiącu podwoził mnie na zakupy. Wtedy mogłam porozmawiać z ludźmi – opowiada pani Rozalia.
Gdy Pani Rozalia dowiedziała się o od dzieci o tych krzywdach ze strony ojca- zgłosiła to do prokuratury, a dzieci zostały przesłuchane w niebieskim pokoju.
- Dzieci były uderzane po twarzy. Syn się przyznał siostrom, że jak nie chciał spać to był uderzany głową o ścianę. Z kolei tego, co ma 8 lat któregoś razu podniósł nogami do góry i trząsał aż zaczęła mu lecieć krew z nosa – opowiada matka ośmiorga dzieci.
Czy kobieta nie mogła uwolnić się od męża wcześniej?
- Chciałam odejść, natomiast byłam manipulowana i zastraszana. Jak dzieci były małe i próbowałam uciekać, to mówił: „A dokąd pójdziesz? Kto cię przyjmie? Pamiętaj, że zabiorę ci dzieci”. Dlatego córki zaczęły to wszystko nagrywać – mówi pani Rozalia.
Prokuratorskie zarzuty
Gdy pani Rozalia dowiedziała się od dzieci o tych krzywdach ze strony ojca, zgłosiła to do prokuratury, a dzieci zostały przesłuchane w tzw. niebieskim pokoju.
- Postępowanie dotyczy znęcania się zarówno nad żoną, jak i ośmiorgiem małoletnich dzieci – mówi Alicja Cichosz z Prokuratury Rejonowej w Lipnie. I dodaje: - Pan Andrzej W. ma przedstawiony zarzuty, został przesłuchany w charakterze podejrzanego. Zastosowane są wobec niego środki wolnościowe w postaci dozoru policji. Ma również zakaz zbliżania się do wszystkich pokrzywdzonych.
Materiał dowodowy ma być bardzo obszerny.
- Akta są już trzytomowe. Wyjątkowo grube, jak na sprawę o znęcanie się – uważa prokurator Alicja Cichosz.
Jak mówi pani Rozalia po odejściu od męża rodzinie zrobiło się lżej.
- Zaczęliśmy nowe życie. Wszystko co robimy zaczyna mieć inny sens. Mogę zbierać liście czy kasztany, piec ciasto czy śpiewać. Zupełnie inaczej żyję, tak samo moje dzieci. Zaczęły się śmiać i bawić – opowiada kobieta.
- Teraz są szczęśliwi. Dzieci swobodnie mogą wyrażać swoje zdanie czy emocje. Po woli zaczynają spełniać swoje marzenia. Chodzi, na przykład o granie w piłkę na podwórku, czy kupienie sobie coś w sklepie albo pójście do koleżanki – opowiada pani Justyna, wolontariuszka i znajoma rodziny.
Jak wygląda sytuacja materialna rodziny?
- Obecnie utrzymuję się z 800 plus i „rodzinnego”. Jestem osobą oszczędną i gospodarną i obecnie dzieciom niczego nie brakuje – mówi kobieta.
Dziewięcioosobowa rodzina trafi na bruk?
- Największym problemem jest dom – podkreśla pani Rozalia.
Z końcem września rodzina miała opuścić mieszkanie.
- Obawiam się, że właściciel może przyjść z policją i będzie to oznaczać natychmiastowy nakaz eksmisji – mówi pani Rozalia.
Okazuje się, że nikt nie chce wynająć rodzinie nowego lokum.
- Robię, co mogę by dzieci nie wylądowały na bruku. Ale tak licznej rodzinie nikt nie chce wynająć mieszkania – mówi pani Rozalia.
Gmina, w której mieszka rodzina, dysponuje tylko 30-metrowym mieszkaniem.
- To, co możemy zrobić na już, żeby ta pani nie wylądowała z dziećmi na bruku, to miejsce w domu samotnej matki. Wymagana jest tylko zgoda pani Rozalii – mówi Adrian Zalewski, zastępca wójta gminy Lipno.
- To byłoby kolejne tymczasowe miejsce. Całe życie spędziłam na walizkach i to nie ze swojej winy – mówi rozżalona pani Rozalia.
Ze względu na przeprowadzki i dotychczasową izolację dzieci pani Rozalii uczą się w Szkole w Chmurze. Mają dobre wyniki, ale wreszcie chciałyby iść do typowej szkoły.
- Dzieci bardzo cieszyły się na szkołę, a w momencie jak dowiedzieli się, że muszą opuścić mieszkanie, to cały ich świat legł w gruzach – mówi pani Justyna.
Udaliśmy się do właściciela mieszkania, w którym mieszka pani Rozalia. Ten zgodził się na przedłużenie najmu do końca października i ani dnia dłużej.
- Chciałabym mieć dom, z którego nikt nas nie wygna – kończy kobieta.
Chcesz pomóc rodzinie? Szczegóły znajdziesz TUTAJ>>>
Autor: wg
Reporter: Jakub Dreczka