Wyrok dla wampira z Sosnowca

Gdy w latach 60. na Zagłębiu grasował seryjny morderca, całą Polskę ogarnęła panika. Zabójcę nazwano Wampirem z Zagłębia. Po czterdziestu latach koszmar powrócił. Piotr S. - człowiek, który rzucił strach na Sosnowiec, okazał się spokojnym pracownikiem jednej z fabryk.

Piotr S. przez ponad dziesięć lat prowadził podwójne życie. Pracował, był wzorowym ojcem i mężem. Ale jednocześnie przez cały ten czas dokonywał brutalnych gwałtów. Już dziesięć lat temu trafił do więzienia za gwałt. Gdy uznano, że już się zresocjalizował wyszedł na wolność. I wydawało się, że Piotr S. rzeczywiście zerwał z przeszłością. Po roku przez biuro matrymonialne poznał swoją przyszłą żonę, a wkrótce potem urodziła mu się córka. Niestety, jak się okazało, były to tylko pozory. W ciągu dziesięciu lat po wyjściu z więzienia Piotr S. dokonał co najmniej trzech gwałtów i dwóch zabójstw. 25-letnię ekspedientkę Monikę Borowską brutalnie zgwałcił, a potem udusił w biały dzień. Jej zwłoki odnaleziono na miejskim trawniku. Jego kolejna ofiara Eulalia Gromadzka, była dozorczynią w żłobku. Jak co dzień szła do pracy, gdy kilkaset metrów od jej mieszkania zaatakował ją Piotr S. Udowodniono mu także gwałt na 20-letniej studentce Politechniki Śląskiej Iwonie Ż. Dziewczyna doznała poważnych obrażeń dróg rodnych, przeszła dwie skomplikowane operacje ginekologiczne. Czyny Piotra S. najbardziej zszokowały żonę Piotra S. Przed sądem zeznała, że nie miała pojęcia o drugim życiu męża. Była zdruzgotana. Kilka dni temu zapadł wyrok w sprawie Piotra S. Wampir z Sosnowca dostał dożywocie. O przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać dopiero po 35 latach. Jego obrońca zapowiedział odwołanie się od wyroku. Twierdzi, że jego klient nie chciał zabić swoich ofiar.

podziel się:

Pozostałe wiadomości