Młodego Francuza poznajemy podczas kilkunastogodzinnej podróży pociągiem po Indiach. Chłopak ubrany jest w tradycyjne miejscowe ubrania, podróżuje sam i już na pierwszy rzut oka widać, że jest tu od dawna. - W języku japońskim Tori znaczy ptak - tłumaczy chłopak. - Mama dała mi takie imię, bo chciała, żebym zawsze był wolny i szczęśliwy jak ptak. Tori pochodzi spod Paryża. Jego rodzice rozwiedli się, kiedy był małym chłopcem. - Po rozwodzie rodziców zostałem z matką, często potem zmienialiśmy miejsce zamieszkania. Mój ojciec z kolei był operatorem kamery, więc dużo podróżował po całym świecie. Matka była modelką. Też podróżowała. Kiedy miała 18. lat pojechała do Japonii do pracy. Ja podróżuję z własnej woli. Tori przerwał naukę w wieku 18 lat, nie zdążył skończyć nawet liceum. - Urodzić się we Francji, to duża zaleta, mam dobry paszport, natomiast nie jest łatwo tym, którzy urodzili się tutaj – mówi chłopak. - Jeśli urodziłeś się w Pakistanie, to nigdzie stąd się nie ruszysz. Tori przez dwa lata próbował żyć tak, jak mieszkańcy subkontynentu. - Pracowałem z tutejszymi ludźmi, robiłem dokładnie to samo, co oni – mówi chłopak. - W ten sposób próbowałem lepiej ich poznać, zbliżyć się do nich, zrozumieć. Żyłem z mieszkańcami wioski z plemienia Pudzoo, pracowałem z nimi, doiłem krowy, opiekowałem się zwierzętami. To był najlepszy okres mojej podróży. - Czasem mam jednak wątpliwości, dokąd zmierzam – zamyśla się chłopak. - Nie mam swojego miejsca, które mógłbym nazwać domem. Nie chcę żyć tak, jak większość ludzi – szkoła, praca, potem dzieci, rodzina, kupno domu, samochodu. To, co znalazłem tu, w Indiach, to wolność. Możesz tu robić wszystko, czego tylko chcesz. Jesteś wolny.