Sześćdziesiąt ran

TVN UWAGA! 134336
Młoda kobieta była bita przez swojego partnera. Przez długi czas nikomu o tym nie mówiła, bo partner groził jej. Gdy odważyła się złożyć zeznania, prokurator uznał, że nie ma podstaw do tego, by zatrzymać oprawcę. W końcu doszło do tragedii.

Marzena Połom związała się z Piotrem W. 10 lat temu. Mają 5-letniego syna Nikodema. Pani Marzena prowadzi zakład fryzjerski, przez wszystkie lata utrzymywała dom - jej partner nie kwapił się, by pójść do pracy. Znajomi nie mieli pojęcia, co dzieje się za drzwiami ich domu. - Marzena była fajną koleżanką, wspaniałą matką – mówi Iwona Nibus, koleżanka Marzeny Połom. – Nigdy nie mówiła o tym, że w jej domu coś dzieje się źle. Marzena Połom opowiada, że Piotr W. bił ją w domu, rzucał w nią pękiem kluczy. Raz uderzył w głowę butelką, ale zasłoniła się – głowa została tylko lekko zraniona, ale złamana ręka. Opowiedziała o tym sąsiadce, ale od razu poprosiła, by ta nikomu więcej o tym nie mówiła. Pani Marzena bała się Piotra W., bo ten groził jej. To matka pani Marzeny, kiedy dowiedziała się, że Piotr W. ją bije, złożyła zawiadomienie w prokuraturze. - Nie wiedziałam, że mama to zgłosiła – mówi Marzena Połom. – Przychodziły wezwania z policji i prokuratury, on to darł przy mnie. Zadzwonił na policję, przystawił słuchawkę do ucha i kazał mówić, że dostałam wezwanie, ale że nie mam nic do tego. Do domu Marzeny Połom nie przyszedł żaden policjant. Prokurator po zapoznaniu się ze sprawą uznał, że nie ma podstaw do interwencji. - Policji w ciągu miesiąca nie udało się przesłuchać pokrzywdzonej – mówi Mirosław Szymański z Prokuratury Rejonowej w Tczewie. – Prokurator postanowił zatwierdzić postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania przygotowawczego z uwagi na brak danych, uzasadniających fakt popełnienia przestępstwa. Po kolejnym pobiciu Marzena Połom w końcu przełamała swój strach i opowiedziała prokuratorowi, co działo się w jej domu. - Prokurator powiedział, że nie ma podstaw, by go zamykać – mówi Marzena Połom. – Mówiłam, że złamał mi rękę, wywiózł do lasu i pobił, groził, że wykopie mi grób. Prokurator powiedział, że takich, jak on są setki – dużo mówią, mało robią. Prokuratura tym razem wszczęła postępowanie przeciwko Piotrowi W., postawiono mu zarzut znęcania się nad Marzeną Połom. Nie znaleziono jednak podstaw do zatrzymania go. Prokurator rejonowy z Tczewa tłumaczy, że stało się tak dlatego, bo relacja pani Marzeny nie znalazła potwierdzenia w zeznaniach znających ją osób. Nie mówiła im o biciu przez Piotra W. - Ofiara nigdy nie będzie działać logicznie, jeśli obok niej jest sprawca przemocy – tłumaczy zachowanie pani Marzeny psycholog Iwona Wiśniewska. – Często wycofuje swoje zeznania, często są one irracjonalne, niezgodne z rzeczywistością. Nie robi tego na złość sędziemu czy prokuratorom. Po prostu boi się. Zanim doszło do rozprawy, Piotr W. zaatakował panią Marzenę. Podszedł do niej z nożem, gdy spała. Zadał bardzo dużo ciosów. Był przy tym 5-letni Nikodem. Poranionej kobiecie udało się zawiadomić pogotowie. Lekarze naliczyli na ciele pani Marzeny ponad 60 ran od noża. Gdyby jedna z nich, na szyi, była o 2 cm głębsza, pani Marzena już by nie żyła. Piotra W. zatrzymano i postawiono mu zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu do 10 lat więzienia. Pani Marzena boi się jednak, że może szybko wyjść na wolność. - Nie ma świadków, tylko ten 5-letni dzieciak – płacze Marzena Połom. – Co prokurator zrobi? Da jeden rok, dwa lata więzienia. I co ja będę wtedy robić, jak on wyjdzie?

podziel się:

Pozostałe wiadomości