Szara strefa hoteli

Dlaczego wyjeżdżając na wymarzony urlop do trzygwiazdkowego hotelu, często trafiamy do zwyczajnego, na dodatek brudnego domu? W niektórych regionach Polski blisko dwie trzecie wszystkich hoteli i pensjonatów działa nielegalnie.

Według prawa używanie nazw ”hotel”, ”motel” i ”pensjonat” zobowiązuje do oferowania usług o wysokim standardzie. Nie wystarczy zarejestrować działalności gospodarczej pod taką nazwą. Trzeba jeszcze postarać się o tzw. kategoryzację, czyli przyznanie gwiazdek. Tymczasem wielu przedsiębiorców poprzestaje na zarejestrowaniu firmy. - Mamy około 500 obiektów, które posługują się nazwami rodzajowo zastrzeżonymi typu hotel, pensjonat – mówi Tomasz Stemplewski, dyrektor Wydziału Promocji Regionu, Turystyki i Sportu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. – Tylko 131 spośród nich jest skategoryzowanych, a więc działa legalnie. Skala szarej strefy jest olbrzymia, dwie trzecie branży w naszym regionie działa nielegalnie. Otrzymanie gwiazdek, czyli kategorii, wiąże się z koniecznością podniesienia standardu hotelu, co często przerasta możliwości finansowe właścicieli. Wolą pozostać w szarej strefie. - Byś może w rozumieniu prawa popełniliśmy wykroczenie, ale ponosimy tego konsekwencje – mówi Jarosław Brożyna, dyrektor obiektu Gołębiewski w Wiśle. – Płacimy mandaty. Gołębiewski to największy obiekt hotelowy na południu Polski, ma 1200 miejsc noclegowych. Trzy lata temu wojewoda śląski wydał bezwzględny zakaz prowadzenia usług hotelarskich w tym obiekcie. Zdaniem urzędników Gołębiewski nie zapewnia gościom skutecznej ochrony przeciwpożarowej. Właściciel nie podporządkował się jednak decyzji wojewody i przyjmuje turystów w swoich progach. Mandaty, które może na właścicieli podobnych obiektów nałożyć sąd mieszczą się w granicach 300 – 500 zł, co przy nieraz sięgających kilkudziesięciu tysięcy złotych dziennie zarobkach dużych obiektów jest sumą bardziej niż śmieszną. Właściciele mniejszych obiektów popełniają z kolei inne przewinienia. Nagminne jest reklamowanie – najczęściej na stronach internetowych – jako hoteli domów, które nie spełniają przewidzianych wymogów i nie mają odpowiedniej kategoryzacji. - Widocznie autor strony źle napisał, poprawimy to – mówi właścicielka domu z prywatnymi kwaterami, zapytana dlaczego w Internecie używa nazwy hotel. Innym sposobem, by wprowadzić w błąd turystów, jest wymyślanie zdrobnień – na przykład zamiast hotelu – hotelik, w miejsce motelu – motelik. Albo używanie innych nazw dla wypoczynkowych obiektów. - Hotelik, motelik, pensjonacik – to wprowadzanie w błąd klienta – mówi dr Krzysztof Sondel z Instytutu Turystyki i Rekreacji Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. – Podobnie jest z symbolami – dla hoteli przeznaczono pięć gwiazdek, i jeśli przy nazwie typu zamek, pałac są gwiazdki, to sugeruje to, że chodzi o obiekt skategoryzowany. To niedopuszczalne. Kolejnym zjawiskiem są dzikie kwatery. Ich właściciele nie płacą podatków. Mogą konkurować cenowo z prowadzącymi działalność legalnie. Gminy turystyczne i uzdrowiskowe od lat walczą z tym procederem. Jednak pomimo ostrzeżeń i mandatów skala zjawiska jest olbrzymia. - Gdy tylko zauważymy gdzieś nielegalną wywieszkę ”pokoje”, natychmiast tam jedziemy – zapewnia Grażyna Winiarska z Wydział Oświaty, Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Miasta Ustronia. – Myślę, że tych nielegalnych kwater w Ustroniu nie jest dużo, ale na pewno będą takie, które nie wywieszają tablic, a przyjmują gości. Szara strefa w branży wypoczynkowej jest ogromna, a jedynym narzędziem do walki z nią są kilkusetzłotowe mandaty. Prawo jest nagminnie łamane. Powinni o tym pamiętać turyści i wczasowicze – najlepiej zawczasu sprawdzić, czy obiekt, do którego mamy zamiar się wybrać na pewno zgodnie z prawdą posługuje się swoją nazwą.

podziel się:

Pozostałe wiadomości