Matka dwójki dzieci zginęła przed budynkiem prokuratury. "Groził jej i jej córce"

TVN UWAGA! 5333903
TVN UWAGA! 351012
Wstrząsająca zbrodnia w Świnoujściu. Matka dwójki dzieci zginęła przed budynkiem tamtejszej prokuratury na oczach siedmioletniego syna. Okazuje się, że kobieta była ofiarą przemocy. Aresztowany został jej były partner.

Był wtorek około godz. 15. 45-letnia pani Natalia pojechała do prokuratury, żeby złożyć zeznania.

- Na Facebooku wyświetlił mi się post, że doszło do morderstwa, że mężczyzna zadźgał kobietę pod prokuraturą i że była to nauczycielka szkoły morskiej. Zobaczyłam na zdjęciu rower i torebkę mamy – mówi nastoletnia córka ofiary.

Sprawca użył noża.

- Nie był to jeden cios tylko, co najmniej siedem. To był mord i egzekucja na oczach mojego brata, bo on tam był. Siedmioletni brat powiedział mi później, że tata zabił mamę – opowiada zdruzgotana nastolatka. I dodaje: - O ile on będzie pamiętał coś z tej sytuacji, to tylko traumę. Boję się, że to, co się wydarzyło, przesłoni dobre emocje, które były wcześniej.

Na miejscu zbrodni była też matka mordercy. Zdarzenie widzieli świadkowie, jest też zapis monitoringu. Sprawca przyznał się do winy.

- Napastnik zaatakował kobietę i zadał jej, co najmniej kilka ciosów nożem, powodując jej zgon. Następnie dokonał samookaleczenia, w postaci przecięcia sobie lewego nadgarstka – mówi Alicja Macugowska-Kyszk z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Rodzina sprawcy, znajomi i większość sąsiadów nie chciała rozmawiać z telewizją.

Miesiąc przed zabójstwem Mateusz N. udzielił wywiadu lokalnej telewizji.

- W mojej sprawie pani prokurator przez rok nic nie zrobiła – skarżył się wówczas N.

Czy mężczyzna mógł planować zbrodnię?

- Plan jest racjonalny, kiedy sprawca może ukryć zwłoki albo uciec z Polski, jakoś zapewnić sobie bezkarność. A tu dokonał samookaleczania – chodzi o upust emocji, wbrew temu co się myśli, ma to znaczenie terapeutyczne. Zapewniło mu pojechanie do szpitala – tłumaczy doktor Jerzy Pobocha.

Problemy z prawem

Pani Natalia poznała Mateusza N. w 2013 roku.

- Ona miała wtedy córkę z poprzedniego związku. Chciała mieć jeszcze jedno dziecko. Chciała stworzyć pełną rodzinę – opowiada siostra ofiary.

- On dość szybko z nami zamieszkał. Również szybko pojawił się mój brat. I był z nami, do momentu kiedy zniknął – mówi córka ofiary.

- Mateusz trafił do więzienia. Ona na niego czekała, bo chciała, żeby syn miał ojca. A do więzienia trafił za sprawy z przeszłości, za rozboje i kradzieże – opowiada siostra ofiary. I dodaje: - On oczywiście mówił jej, że to przez błędy młodości i już taki nie jest. Ona naiwnie wierzyła, że jak wróci, to będzie dobrze.

- Był poszukiwany, były listy gończe, nakazy aresztowania. Potem areszt jeden i drugi. Więzienie w Polsce i w Niemczech. On tak naprawdę bywał w naszym życiu, a nie w nim był – mówi córka ofiary.

Żadna z instytucji nie chce aktualnie udzielać żadnych oficjalnych informacji na temat sprawcy. Wszyscy zasłaniają się dobrem śledztwa i trwającym postępowaniem.

Przemoc

- Kiedy wyszedł z więzienia, jakoś w kwietniu ubiegłego roku, zaczął uaktywniać się jego agresywny i negatywny stosunek do mnie. Byłam świadkiem jak popychał mamę, jak krzyczał i rzucał rzeczami. Raz popchnął ją, żeby dostać się do mnie, bo chciał mnie uderzyć. Zrobił to z powodu absurdalnej sytuacji, bo wyrwałam mu cukierki z ręki i powiedziałam, że to moje. A on napluł mi w twarz – relacjonuje córka ofiary.

- Potem nie mógł pogodzić się z tym, że Natalia wyrzuciła go z domu. A wyrzuciła go, bo był przeciwko jej córce. Rzucił się na nią i oskarżał o to, że oni wszyscy się kłócą – mówi siostra ofiary.

Z nieoficjalnym źródeł wiadomo, że Mateusz N. miał pseudonim "Szakal". Jego kryminalna przeszłość to kradzieże i włamania. Uzyskaliśmy informacje, że "Szakal" na swoją partnerkę Natalię pisał donosy do pracy, szantażował ją i straszył.

- Wszedł przez balkon do naszego domu. Miał trytytki, linę i nóż. Zrobił to o piątej rano. I z pełną świadomością mówię, że wszedł z chęcią zabicia nas. Zabrał nam telefony, zagroził, że jak tylko zaczniemy krzyczeć, to nas pozabija. Powiedział do mamy, że albo się zabije na moich oczach, albo on zabije mnie – opowiada córka pani Natalii.

- Z relacji siostry wiem, że na kolanach prosiła go, żeby zabił ją, a nie dzieci. A przyszedł w konkretnym celu, żądać tego, żeby Natalia wycofała zarzuty, na co się oczywiście zgodziła. Powiedział, że jak tego nie zrobi, to wróci i najpierw zabije jej córkę, później ją, a na końcu syna i siebie – opowiada siostra pani Natalii.

- Pokrzywdzona zrobiła wszystko, co mogła. Zawiadomiła policję, zainicjowała postępowanie karne. Broniła się przed tym sprawcą, na ile się dało – mówi adwokat Michał Marszał.

- W tego typu sprawach często zdarza się, że ofiara boi się sprawcy (...). I ten wykorzystuje wszelkie możliwości, żeby ofiara wycofała to zawiadomienie – dodaje Marszał.

Dzieci

Siostra pani Natalii zajmuje się dziś jej dziećmi.

- Kocham je, są moją rodziną i są dla mnie najważniejsi. I niestety przypomina mi się sytuacja ze stycznia, kiedy leżałyśmy razem z siostrą i oglądałyśmy telewizję i ona powiedziała: „Boże, jak ja kocham moje dzieci. Wiesz, że jak on mnie zabije to się nimi zajmiesz?”. Powiedziałam jej, że nic takiego się nie wydarzy. Na co ona powiedziała, że może się zdarzyć i chce, żebym powiedziała, że się nimi zajmę. Powiedziałam, że to oczywiste – przywołuje siostra ofiary.

Niewiarygodna tragedia syna i córki pani Natalii nie kończy dramatycznej historii. W dniu zabójstwa rodzeństwo zostało rozdzielone. Chłopiec zniknął.

- Dziecko było świadkiem zdarzenia [śmierci matki – red.]. W momencie kiedy doszło do tragedii, osobą najbliższą, która była w pobliżu, była babcia małoletniego, czyli matka sprawcy. W jeszcze niewyjaśniony dla mnie sposób stało się tak, że dziecko zostało pozostawione pod opieką tej babci, która następnie nie chciała wydać dziecka innym członkom rodziny – mówi Michał Marszał.

- Pani Elżbieta krzyczała do mnie z okna, że nigdy nie dostanę dziecka i nigdy go nie zobaczę – opowiada siostra pani Natalii.

- Sąd Rodziny w Świnoujściu w trybie pilnym wydał decyzję procesową, do której babcia się nie zastosowała, w związku z czym sąd wydał kolejną decyzję o przymusowym odbiorze dziecka. I szczęśliwie ta sprawa została rozwiązana w ten sposób, że dziecko zostało odzyskane – mówi Michał Marszał.

- Nikt mi nie zwróci mamy. Mimo tego, że jestem prawie pełnoletnia, to ona kładła mi pod poduszkę prezenty na Mikołaja. Nikt mi nie zwróci mamy, która czekała na sezon wakacyjny, bo będą gofry. Nikt mi nie zwróci najpiękniejszej mamy, jaką miałam. Żadna kara dla niego nie będzie współmierna do tego, co doświadczyłam – kwituje córka pani Natalii.

podziel się:

Pozostałe wiadomości