Używali podstępu, a starsi ludzie zostawali z niczym. "Oszuści szybko się zaprzyjaźniają"

"Oszuści szybko się zaprzyjaźniają"
Używali podstępu i sprawiali, że starsi ludzie zostawali z niczym

Setki ofiar, często starszych osób i stracone setki milionów złotych. Przez kilka tygodni prowadziliśmy dziennikarskie śledztwo w sprawie internetowych oszustów.

Wszystko zaczęło się od historii 77-letniego pana Mariana ze Szczecina. Po tym, jak mężczyzna stracił oszczędności życia i dom, próbował popełnić samobójstwo. Znaleziono go w pokoju jednego ze szczecińskich hoteli. Teraz mężczyzna przebywa w szpitalu.

Z prośba o pomoc w rozpracowaniu szajki naciągaczy zgłosił się do nas jego syn.

- Starszego, schorowanego człowieka z dnia na dzień wyrzucono z domu. Bez koszuli, bielizny czy szczoteczki do zębów. Tak jak stał, tak wyszedł – mówi pan Mariusz, syn 77-latka.

- Jego dom warty był około 1,5 mln zł, a został sprzedany za 300 tys. zł. I ojcu nic z tego nie zostało – dodaje pan Mariusz.

Chciał zainwestować, stracił dom

Sprzedaż domu za ułamek jego wartości była punktem kulminacyjnym dwuletniego manipulowania starszym człowiekiem. Oszuści wykorzystali depresję u mężczyzny, z którą ten zmagał się po śmierci żony. Najpierw namówili go na inwestowanie w kryptowaluty, kusząc ogromnymi zyskami. Pan Marian wpłacał coraz większe kwoty. Brał na ten cel kredyty, pożyczał pieniądze od znajomych. Łącznie wysłał oszustom kilkadziesiąt tysięcy złotych.

- Tych ludzi poznałem w internecie. Uwierzyłem im. Miałem zaufanie, wyraźnie mówili, sympatyczni i tak dalej. Byłem głupi, nie wiem, może zauroczony – tłumaczył pan Marian podczas rozmowy z synem.

77-latek, po tym jak stracił wszystko, nie jest w stanie do końca wyjaśnić, dlaczego dał się namówić na inwestowanie w kryptowaluty.

Jak nie stracić pieniędzy w internecie?

O wytłumaczenie, jak działa ten mechanizm, poprosiliśmy Jakuba Bartoszka. To przedsiębiorca branży kryptowalutowej, który od kilku lat na swojej stronie internetowej opisuje, jak działają kryptowalutowi naciągacze. Za każdym razem gdy pojawi się nowy sposób oszukiwania, ostrzega, jak nie dać się oszukać.

- Oszuści przede wszystkim zaprzyjaźniają się z nami, bardzo szybko. Wyobraźmy sobie starszą osobę, która jest samotna i taki „opiekun” jest osobą, która dzwoni codziennie i pyta o samopoczucie – tłumaczy Jakub Bartoszek. I dodaje: - Najczęściej dotyczy to osób, które są w trudnej sytuacji finansowej, albo są schorowane.

Naciągacze obiecują, że zmienią trudną życiową sytuację. Bezlitośnie wykorzystują desperację i nadzieje. Kiedy pan Marian zorientował się, że oszuści zniknęli z jego pieniędzmi, chciał je odzyskać. Dziwnym zbiegiem okoliczności zbiegło się to z listem od rzekomo innej ofiary, która sugerowała, że jest w identycznej sytuacji, ale pomogła jej dobra kancelaria prawna. Tak pan Marian trafił na Kancelarię Ochrony Prawnej w Sieci. Niestety, trafił z deszczu pod rynnę.

- W grudniu zadzwonił do mnie mężczyzna, który powiedział, że reprezentuje kancelarię prawną. I, że odzyskają moje pieniądze – opowiada pan Marian.

Fałszywi prawnicy brzmieli bardzo wiarygodnie. Obiecując odzyskanie utraconych pieniędzy, namówili pana Mariana na sprzedaż domu. Pieniądze z tej transakcji miały być niezbędne na prowizje i opłaty podatkowe. Rzekomi prawnicy skontaktowali go z lokalną firmą zajmującą się obrotem nieruchomościami. Idąc tym tropem, próbowaliśmy dotrzeć do osoby, która kupiła dom.

Podany w akcie notarialnym adres firmy okazał się jedynie korespondencyjny. Kolejny trop to adres zamieszkania kupującego.

- Nie mieszka tutaj – usłyszeliśmy przez domofon.

Nasze próby kontaktu z agentem nieruchomości, który kupił dom od pana Mariana, okazały się bezskuteczne. Dopiero gdy przesyłaliśmy informację, że mamy do sprzedania mieszkanie po bardzo okazyjnej cenie... agent zareagował. Po kilku godzinach pojawił się pod wskazanym przez nas adresem. Niestety, nie chciał rozmawiać.

Co robi prokuratura w sprawie internetowych oszustw?

Sprawa pana Mariana trafiła do organów ścigania. Jednak według jego rodziny, policja i prokuratura niewiele zrobiły. O szczegóły zapytaliśmy rzecznika Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Na tym etapie postępowania nikomu nie wydano postanowienia o przedstawieniu zarzutów – mówi Łukasz Błogowski z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Prokurator ogniskuje działania wespół z policją na gromadzenie materiału dowodowego, przede wszystkim analizie rachunku bankowego, który został w tej sprawie już zgromadzony, żeby ustalić, czy również inne osoby nie mogą być potraktowane jako ofiary oszustwa – dodaje prokurator Łukasz Błogowski.

Setki poszkodowanych w całym kraju

Wspólnie z synem oszukanego mężczyzny dotarliśmy do kolejnych ofiar naciągaczy.

- Wziąłem kredyt na 60 tys. zł, zastawiłem mieszkanie. Napisał do mnie prawnik. Powiedział mi, że odzyskał dla mnie 216 tys. zł. Uwierzyłem mu, bo wiarygodnie gadał. Sam choruję, jestem dializowany – opowiada jeden z naszych rozmówców.

Skontaktował się również z nami poszkodowany z województwa lubuskiego.

- Straciłem wszystko, wszystkie oszczędności życia i mam zaciągnięte pożyczki. Wszystko zaczęło się od tego, że chciałem odzyskać 1700 zł. Oni mieli mi pomóc – opowiada mężczyzna.

Objechaliśmy całą Polskę, od Szczecina po Przemyśl, kontaktując się z ofiarami. Z ich relacji wynika, że naciągacze budzą zaufanie i są bardzo przekonujący. Aby się uwiarygodnić, mają przygotowaną profesjonalną stronę internetową. Jednak po sprawdzeniu okazuje się, że wykorzystane zdjęcia są skradzione. Pod wskazanym adresem też nikogo nie znaleźliśmy.

Według naszego eksperta, wszystkie informacje podawane przez oszustów: dane kontaktowe, pieczątki, umowy, czy potencjalne zyski są sfabrykowane. Oszuści są tak bezczelni, że atakują swoje ofiary dwukrotnie. Naciągacze i fałszywi prawnicy, którzy mają pomóc odzyskać utracone pieniądze, to te same osoby.

- To są olbrzymie siatki oszustów, można to nazwać „korporacje”. Zaangażowane są setki osób. To są zaawansowane działania na poziomie światowym, oszuści-widmo – mówi Jakub Bartoszek.

Wiele ofiar, z którymi rozmawialiśmy, zgłosiło się do organów ścigania. Niestety, lokalne komisariaty umarzają sprawy z powodu niewykrycia sprawców.

- Problemem jest to, że policja jest totalnie do tyłu z technologią – uważa nasz ekspert.

Co robić, by nie dać się oszukać w sieci?

Póki organom ścigania nie uda się zatrzymać oszustów, pozostaje nam tylko ostrożność.

- Przede wszystkim należy nie ufać osobom, z którymi nie jesteśmy w stanie spotkać się w rzeczywistym świecie. Zanim przelejemy komuś jakiekolwiek pieniądze, wystarczy wpisać w internet kilka słów kluczy i tam wychodzi tyle materiału, że ludziom powinna zapalić się lampka – radzi Jakub Bartoszek.

- Ludzki umysł na starość już tak nie pracuje. Człowiek może uwierzyć w rzeczy, które dla nas są nieracjonalne. Oszuści to wykorzystują. Najgorsze, że starsza osoba nie powie nic rodzinie, bo się boi albo się wstydzi i może być za późno, tak jak w przypadku mojego ojca – kwituje pan Mariusz.

podziel się:

Pozostałe wiadomości