Powodem sporu było pole, gdzie latem ekolodzy znaleźli szczątki zwierząt. Grupa osób ze Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Noteckiej chciała sprawdzić, co dzieje się z polem w Śmiłowie. Ekolodzy, którym towarzyszyła policja, twierdzą, że zostali zaatakowani przez właściciela zakładu, byłego senatora Henryka Stokłosę. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nakazał, aby Farmutil wykopał i unieszkodliwił szczątki zwierzęce. Zakład do tej pory jednak nie przedstawił harmonogramu prac. W piątkową noc ekolodzy chcieli przyjrzeć się polu. Podczas wyprawy towarzyszyli im policjanci. Gdy funkcjonariusze odjechali, doszło do sprzeczki. Ekolodzy twierdzą, że zostali zaatakowani przez grupę osób, wśród których był sam Henryk Stokłosa. - Podszedł senator i zaczął krzyczeć: Kto tu jest, kto tu jest. Otworzył drzwi i jedną ręką chwycił brata. Ja słyszałam tylko jak się rozdzierają ubrania i wyciągnął brata. Brat nie stawiał żadnego oporu, a on go tak latarką po głowie. Otworzyłam drzwi i zaczęłam krzyczeć do kolegów: Chodźcie, bo go wyciągnął i bije, chodźcie, pomóżcie – wspomina Dorota Pawłowska, działaczka ruchu ekologicznego. - Najpierw podbiegł i mnie rozpoznał: To ty Brodala! Na zakład z nim, na zakład! – opowiada ekolog Mścisław Brodala. - Mówił do tych ochroniarzy: Niżej z nim, wykręcić mu te łapska! Do ziemi nosem! Teraz jak ci śmierdzi, to cię w gnojowicy wykąpiemy i dopiero ci będzie śmierdziało! – dodaje. Drugi z ekologów, prosto z miejsca awantury pojechał na pogotowie. Potem, zawiadomił policję. 24 godziny później został hospitalizowany, bo zaczął odczuwać bóle i zawroty głowy. Nadal jest w szpitalu. Zupełnie inny przebieg sprawy przedstawiają osoby związane z Henrykiem Stokłosą. - Senator otworzył drzwi i pytał: Kim pan jest? A tamten od razu mu odwinął, uderzył w twarz. Senator wyciągnął go na zewnątrz, była szarpanina, ten wyrwał się, wsiadł do samochodu i go zablokował – opisuje zdarzenie Leon Werner, szef ochrony zakładu. Ekolodzy złożyli doniesienie przeciwko byłemu senatorowi Stokłosie. Tej samej nocy Henryk Stokłosa złożył zawiadomienie o kierowaniu pod jego adresem gróźb i naruszeniu nietykalności. Sprawą zajmuje się policja.