Sebastian Majtczak przerwał milczenie. „Nie widzę u niego skruchy ani próby wyjaśniania sprawy”

Sebastian Majtczak przerwał milczenie
Sebastian Majtczak przerwał milczenie
- Jechałem lewym pasem drogi i nagle samochód osobowy zajechał mi drogę – stwierdza Sebastian Majtczak. Zamieszczone w sieci nagranie, specjalnie dla Uwagi!, ocenił pełnomocnik bliskich ofiar wypadku na A1. - Nie widzę skruchy, nie widzę próby wyjaśnienia sprawy. Widzę coś, co ma wprowadzić chaos i mam nadzieję, że nie odwróci narracji, bo materiał dowodowy w tej sprawie jest dobitny – podkreśla adwokat.

34-letni dziś Sebastian Majtczak, to kierowca sportowego BMW, podejrzewany o spowodowanie koszmarnego wypadku na autostradzie A1. Półtora roku po tragedii mężczyzna przerwał milczenie i w mediach społecznościowych przedstawił swoją – zdumiewającą wersję wydarzeń.

„Jechałem lewym pasem drogi i nagle na pustej autostradzie, gdzie przede mną było tylko jedno auto dostawcze, jedno auto ciężarowe, nagle samochód osobowy zajechał mi drogę. Mogłem tylko utrzymać samochód na moim pasie ruchu, bądź uderzyć w wiadukt”, stwierdza w nagraniu Sebastian Majtczak.

- Prowadzący postępowanie prokuratorzy wykluczyli, dopuszczając dowody z opinii biegłych, taki wariant jaki prezentuje pan Sebastian M. Kia nie zajechała mu drogi – podkreśla adwokat Łukasz Kowalski, pełnomocnik bliskich ofiar wypadku.

„To zdarzenie było bardzo szybkie. Nie było czasu na jakąkolwiek reakcję. Jadąc lewym pasem, nagle, znikąd bliżej nie wiem, z jakiego powodu samochód kia zjechał ze skrajnie prawego pasa na skrajnie lewy pas. Doszło do kolizji. Strasznej kolizji”, mówi w nagraniu Sebastian Majtczak.

„Wyszedłem z samochodu i zobaczyłem płonący samochód. To nie było płonące auto, to był słup ognia. Wysoki do wiaduktu”, dodaje Majtczak.

W kii spłonęła żywcem trzyosobowa rodzina. Patryk, Martyna i ich 5-letni syn Oliwier wracali z wakacji nad morzem do rodzinnego Myszkowa.

Przy jakiej prędkości, według Majtczaka, doszło do wypadku?

„Ta prędkość wynosiła około 160-170 km/h, w momencie kiedy samochód osobowy kia zajechał mi drogę”, odpowiada mężczyzna.

- Świadkowie, którzy zeznawali, którzy udostępniali zapisy ze swoich wideorejestratorów, mówili wprost: „On jechał jak wariat” – przywołuje mecenas Łukasz Kowalski.

Wbrew wersji Sebastiana Majtczaka, śledczy nie mają wątpliwości, że to on spowodował tragedię. Z kilku opinii biegłych wynika, że mężczyzna pędził lewym pasem z prędkością 318 km/h i uderzył w tył prawidłowo jadącego auta, którego kierowca nie zdążył ustąpić mu miejsca.

Wyjazd Sebastiana Majtczaka za granicę

„Z uwagi na szerzący się hejt zdecydowałem z żoną, że wyjedziemy na kilka dni, póki w Polsce służby odpowiednio nie opanują tej fali. Wyjechałem do Niemiec na targi”, słyszymy w nagraniu.

- Takie miał uzasadnienie, że wyjechał w interesach, zobaczył, jakie podnosi się larum wokół tej sprawy, dlatego też w obawie o swoje bezpieczeństwo… Przecież można było, nawet z terytorium Niemiec, zgłosić się do placówki dyplomatycznej – jestem tutaj, chcę wyjaśnić sprawę i zaoszczędzić wszystkim tego niepotrzebnego zachodu, a rodzinie cierpienia – mówi adwokat Łukasz Kowalski.

„Po targach wyjechaliśmy do Dubaju, co miałem również zaplanowane, wiele miesięcy wcześniej, na różnego rodzaju spotkania biznesowe”, słyszymy w nagraniu.

Według kierowcy BMW, decyzję o pozostaniu w Dubaju podjął po konferencji ówczesnego ministra sprawiedliwości, który przedstawił na niej pierwsze ustalenia prokuratury.

„Tak naprawdę w ciągu 24 godzin zostałem najbardziej poszukiwanym kryminalistą w Polsce i na świecie. (…) Byłem zdruzgotany i to tylko utwierdziło mnie, że nie mogę w sposób publiczny zająć miejsca, nie mam możliwości wyjaśnić, co tak naprawdę tego dnia miało miejsce, bo w Polsce nie mogłem liczyć na żaden sprawiedliwy proces. Opinia publiczna najchętniej chciałaby usłyszeć karę dożywotniego pozbawienia wolności”, słyszymy w nagraniu.

List gończy za Sebastianem Majtczakiem

Prokuratura wydała za Sebastianem Majtczakiem list gończy. Po kilku dniach mężczyzna został zatrzymany w jednym z hoteli.

Po niespełna dwóch miesiącach spędzonych w więzieniu Majtczak odzyskał wolność oraz paszport i z wolnej stopy bronił się w procesie, w którym Polska domagała się od Zjednoczonych Emiratów Arabskich jego ekstradycji.

„Został opublikowany wyrok ekstradycyjny, w którym okazało się, że Polska przysłała depeszą dyplomatyczną informacje o zmianie zarzutów. Postanowiła złamać po raz kolejny prawo i zarzucić mi katastrofę w ruchu lądowym”, stwierdza w nagraniu.

- Nie ma, wbrew temu co twierdzi, próby zaostrzenia mu zarzutu – zapewnia mecenas Łukasz Kowalski. I dodaje: - Na dzisiaj zarzut pierwotny, który dawał podstawę do wydania listu gończego, noty Interpolu za Sebastianem M., jest ten sam.

W internetowym nagraniu Majtczak atakuje prokuraturę i policję. Oskarża śledczych, że dopuścili się fałszowania dowodów, by wykazać jego winę. 

„Jedna z ekspertyz miała dotyczyć odczytu czarnej skrzynki w moim samochodzie. Ten sam biegły, miesiąc temu opublikował obszerny artykuł na stronie rządowej, że do 2020 roku czarne skrzynki, znajdujące się w pojazdach m.in. marki BMW, są wadliwe i nie ma możliwości odczytania z nich prawidłowych parametrów”, słyszymy w nagraniu.

- Z daleko idącą ostrożnością, starannością, precyzją polscy śledczy przeprowadzali postępowanie dowodowe. Można powiedzieć, że przez to, że sprawa była tak głośna, to te dokumenty są aż tłuste od przeglądania, tyle osób pilnowało, żeby nie popełnić błędu – zaznacza mecenas Łukasz Kowalski.

„Rzecznik prokuratury, pani prokurator Anna Adamiak poinformowała opinię publiczną, w postaci komunikatu na swojej stronie, iż opinia biegłych nie jest w stanie wskazać przebiegu tego zdarzenia, tego nieszczęśliwego wypadku”, słyszymy w nagraniu.

- Dla polskiej prokuratury, to co mówi w mediach pan Sebastian M., nie ma żadnego znaczenia – odpowiada rzeczniczka prasowa Prokuratora Generalnego, prok. Anna Adamiak.

- Pan Sebastian M. ma szansę i właśnie na to oczekujemy, żeby wszystkie swoje oceny, a także swoje uwagi sformułować w sposób procesowy, uczestnicząc osobiście w postępowaniu, poprzez składanie określonych wniosków dowodowych – dodaje prok. Anna Adamiak.

W ubiegłym tygodniu władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich ostatecznie zdecydowały, że Sebastian Majtczak zostanie wydany Polsce. Najpierw jednak trzeba go znaleźć i zatrzymać.

- Służby emirackie zobowiązane są wykonać tę decyzję. Polska policja podejmuje szereg działań, żeby ustalić datę przekazania Sebastiana M. do Polski przez stronę emiracką – zapewnia prokurator Anna Adamiak.

- Wielokrotnie rodzina była zapewniana, że zatrzymano mu paszport. Że ma zakaz opuszczania ZEA, mam nadzieję, że nic się nie zmieniło - mówi mecenas Łukasz Kowalski.

Sebastian Majtczak o ofiarach wypadku

„Nie ma dnia, abym nie myślał o ofiarach. Myślę o nich codziennie. Nie ma dnia, żebym nie zadawał sobie pytania, dlaczego akurat ja byłem wtedy na tym pasie, w tym samochodzie. Obwiniam siebie o to, że tam byłem. Nie ma dnia, żebym nie myślał o tragedii i skali tej tragedii. Jest mi z tym bardzo ciężko”, słyszymy w nagraniu.

- Na ile to jest na potrzeby zaistnienia, pokazania swojego dobrego wizerunku społecznego, na ile to jest wyrachowana gra, a na ile autentyczne współczucie, to nie mi oceniać – mówi mecenas Łukasz Kowalski. I dodaje: - Nie padło słowo "przepraszam". Ono od początku nie padło. Czy kiedykolwiek padnie? Zaczynam mieć wątpliwości, bo widzę, z jakim człowiekiem mamy do czynienia.

Sebastian Majtczak został zapytany, czemu nie przyjedzie do Polski i wszystkiego nie wyjaśni.

„Ja w Polsce zostałem już skazany. Nie mogę liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce. Nikt nie chciał zapewnić mi sprawiedliwości i bezpieczeństwa, które jakby nie patrzeć, należy się każdemu obywatelowi na poziomie konstytucji”, słyszymy w nagraniu.

- Nie znam okoliczności, które mogłyby świadczyć, aby pan Sebastian M. formułował taką ocenę – mówi prok.r Anna Adamiak. I dodaje: - Dla nas jednoznaczne jest, że pan Sebastian M. podejmował wszelkie działania, aby uniknąć odpowiedzialności karnej. Ukrywał się przed polskim wymiarem sprawiedliwości, dlatego też udał się poza granice Polski.

- Liczę, że Sebastian M. na skutek działania polskich służb, zostanie sprowadzony do Polski i nie uniknie sprawiedliwego, bezstronnego, przeprowadzonego bez zbędnych emocji, procesu. Procesu, który ustali, czy rzeczywiście doszło do tego w taki sposób, jak ustaliła prokuratura, czy też w sposób, jaki prezentuje Sebastian M. – kwituje mecenas Łukasz Kowalski.

podziel się:

Pozostałe wiadomości