Dramatyczny pożar w Ząbkach. Ponad 500 osób nie może wrócić do swoich domów

Pożar w Ząbkach
Dramatyczny pożar w Ząbkach
W jednej chwili stracili dach nad głową, poczucie bezpieczeństwa, majątki. Co było przyczyną wielkiego pożaru w Ząbkach pod Warszawą?

Jeśli chcą Państwo wesprzeć pogorzelców szczegóły znajdziecie TUTAJ >>>

3 lipca, około godziny 20, ogień zajął najwyższe kondygnacje bloku na jednym z osiedli w Ząbkach. Pożar rozprzestrzeniał się błyskawicznie.

- Gotując zupę, poczułam nieprzyjemny zapach. Przez okno zobaczyłam ognisko na dachu – opowiada nasza rozmówczyni. I dodaje: - Panowała wielka panika, ludzie biegali. Uciekali z dziećmi na rękach, podobnie osoby starsze, a w bloku mieszkają też osoby z niepełnosprawnościami. To były sekundy, jak ten dym rozprzestrzeniał się po całej płaszczyźnie dachu.

Mieszkańcy bloku w pośpiechu opuszczali swoje mieszkania, na miejscu pojawiały się kolejne jednostki straży pożarnej. Służby gasiły szalejący ogień oraz pomagały w ewakuacji.

- Zerwał się straszny wiatr. Tak wiał, że strażacy nie nadążali z laniem wody. Dym był tak ogromny, że w pewnym momencie nie było widać naszego osiedla – opowiada świadek pożaru.

Pożar zniszczył górne kondygnacje bloku w Ząbkach

Ogień w ciągu kilkudziesięciu minut zniszczył dach oraz górne kondygnacje budynku. Mieszkania na niższych piętrach zostały zalane wodą podczas wielogodzinnej akcji gaśniczej. W pożarze ucierpiało ponad 200 rodzin.

- Jak przyjechaliśmy na osiedle, to już się paliło. Mogliśmy wejść do domu, zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. Zabrałam dokumenty, trochę ubrań. Mieliśmy zabrać też kota, ale nam uciekł – opowiada pani Wioletta. I dodaje: - Ludzie byli załamani, chodziło o dorobek ich życia.

- Byłem za granicą w pracy, a moja żona sama w domu. Kolega zadzwonił, że się pali i ona zdążyła uciec. Zabrała tylko psa, klucze do samochodu i wybiegła – opowiada pan Arkadiusz. I dodaje: - Straciliśmy dobytek, na który pracowaliśmy pół życia. Teraz zostaliśmy bez niczego.

Miasto zorganizowało pomoc dla pogorzelców, którzy utracili mieszkania. Tuż po pożarze poszkodowani mogli liczyć na schronienie oraz wsparcie w pobliskiej szkole.

- Byłam w pracy, a jak dojechałam na miejsce, to już cały blok się palił – opowiada pani Iwona. I dodaje: - Sąsiadka mówiła, że wróciła z zakupów, wzięła dziecko pod pachę i uciekła z trzylatkiem bez butów czy czegokolwiek.

Dwa dni po pożarze służby pozwoliły poszkodowanym z najniższych kondygnacji wejść do mieszkań, aby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy.

- Ja nie mogę tam wejść, bo moje mieszkanie jest spalone, mieszkaliśmy na ostatniej kondygnacji – mówi pani Iwona. I dodaje: - Rzeczy, które straciliśmy, to tylko rzeczy, ale najtrudniej nam się pogodzić z utratą pamiątek rodzinnych.

Co doprowadziło do pożaru w Ząbkach?

Co doprowadziło do tak szybkiego rozprzestrzenienia się ognia? Zdaniem ekspertów, przyczyną pożaru mógł być samozapłon. Nie można także wykluczyć, że w budynku mogło zabraknąć zabezpieczeń konstrukcyjnych w postaci murowanych ścian, hamujących rozprzestrzenianie się ognia.  

- Jeśli w przestrzeni podkalenicowej byłyby przegrody, które stanowiłby oddzielenie przeciwpożarowe, pożar powinien, przynajmniej teoretycznie, ograniczyć się w obrębie określonej strefy do przybycia straży pożarnej. Z dokumentacji, która jest w internecie, wynika, że tych zabezpieczeń nie było lub były mało skuteczne – mówi Tadeusz Jopek, biegły sądowy z zakresu pożarnictwa.

Budynek wybudowany na planie litery U, składa się z trzech przylegających do siebie segmentów. Jak wskazuje ekspert, jeśli do pożaru doszłoby w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej lub samozapłonu gazu, a w budynku byłyby ściany przeciwogniowe, pożar nie opanowałby kolejnych części poddasza.

 - Nie wiadomo, jakie środki zabezpieczające zostały użyte to impregnacji tego dachu. Może były to środki, które wymagały powtórzenia. Teraz w przepisach wprowadzono obowiązek stosowania przez deweloperów czujników dymu – mówi Tadeusz Jopek.

Sprawę bada prokuratura

Czy administrator budynku prawidłowo konserwował dach? Czy przestrzegał zasad bezpieczeństwa przeciwpożarowego? Odpowiadając na nasze pytania, twierdzi, że tak. O szczegóły zapyta prokuratur.

- Postępowanie wszczęte jest w sprawie sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób, a także mienia w wielkich rozmiarach. Badamy wszystkie możliwe wątki – awarię, działanie celowe czy też działanie nieumyślne – mówi Karolina Staros z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

- Cały czas trwają przesłuchania pokrzywdzonych i świadków. Do wczoraj przesłuchano 150 osób. Przesłuchujemy również świadków naocznych. Gromadzone są też dokumenty dotyczące zabezpieczeń i stanu technicznego budynku – dodaje prok. Karolina Staros.

- Patrząc na ten blok, na pierwszy rzut oka widać, że ocieplenie ścian zewnętrznych było wykonane tylko na tak zwane placki. Widać fragmenty kleju na ścianach. To błąd budowlany – wskazuje architekt i rzeczoznawca budowlany Tomasz Rybarczyk. I tłumaczy: - Pomiędzy styropianem a ścianą tworzy się tak zwany komin i powietrze, migrując tam, sprawia, że pożar jest bardziej intensywny.  

Lokatorzy mówią, że borykali się z problemami

Blok, w którym doszło do pożaru, ma dwadzieścia pięć lat. Mimo, że deweloper, oddając budynek do użytku, reklamował go jako prestiżowy, jak opowiadają nam lokatorzy, już zaledwie po kilku latach użytkowania mieszkań zaczęli borykać się z pojawiającymi się usterkami.

- Wieszałam pranie w łazience i puchły mi drzwi, bo była taka wilgotność. Nie było w mieszkaniu wentylacji – mówi pani Iwona i dodaje: - Budynek jest słabej jakości. Zwracałam uwagę na to administratorowi, bo w pokojach dachowych latem było bardzo gorąco. Izolacji tam praktycznie nie było, wielu sąsiadom ten dach też przeciekał. Jako wspólnota od lat odkładaliśmy pieniądze na dach i w tym, czy przyszłym roku, miał być robiony remont.

Deweloper, podobnie jak Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, także nie opowiedział na nasze pytania dotyczące szczegółów architektonicznych bloku. Nie wiemy, czy obiekt spełniał normy przeciwpożarowe, czy w bloku były przedzielenia przeciwogniowe i czy drewniana konstrukcja dachu była zabezpieczana środkami ognioodpornymi.

Sprawę pożaru bada Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Tymczasem poszkodowani mieszkańcy próbują odbudowywać życie na nowo.

Jeśli chcą Państwo wesprzeć pogorzelców szczegóły znajdziecie TUTAJ >>>

podziel się:

Pozostałe wiadomości