Odebrane prawo jazdy, a potem szaleńcza jazda po A4. "Było o włos od tragedii"

Odebrane prawo jazdy, a potem szaleńcza jazda po A4
Odebrane prawo jazdy, a potem szaleńcza jazda po A4
Stracił prawo jazdy, a potem wsiadł do auta i powodował niebezpieczne sytuacje na autostradzie A4. Przez wiele godzin policji nie udało się zapobiec szaleńczemu rajdowi kierowcy sportowego auta.

Zachowanie kierowcy sportowego auta było bardzo niebezpieczne. Nagrania z jego szaleńczego rajdu po autostradzie A4 obiegły internet i media.

Kierowcy zatrzymano prawo jazdy i pozwolono odjechać

Cała historia zaczęła się w zeszły weekend we Wrocławiu. Kierowca sportowego auta brał tam udział w dużej imprezie miłośników motoryzacji. Nocą zaczęły się tam niebezpieczne popisy na ulicach miasta.

Jeden z wyczynów kierowcy sportowego auta zauważył patrol policji. Mężczyzna tłumaczył, że chciał się popisać przed gapiami. Funkcjonariusze zdecydowali o odebraniu mu prawa jazdy, a potem... pozwolili odjechać.

Kilka godzin później, około godziny 6, kierowca sportowego auta, został zauważony, jak chodził nago w okolicach jednej z myjni samochodowych we Wrocławiu.

- Był bez spodni, rozmawiał na głośnomówiącym i chodził po chodniku w jedną i drugą stronę. Mówił, że komuś strzelił liścia. Że ktoś ma coś do niego, a on ma maczetę – opowiada świadek zdarzenia. I dodaje: - Zadzwoniłem na policję. Ale policja się nie zjawiła. Później przejeżdżałem, a on nadal tam był.

Według świadka, mężczyzna co najmniej przez dwie godziny spacerował bez bielizny w okolicach myjni samochodowej.

O sprawę pojechaliśmy zapytać policję. Reporter Uwagi! zaczął od pytania, dlaczego patrol, który odebrał prawo jazdy mężczyźnie, potem pozwolił mu odjechać, choć według świadków, kierowca mógł być niebezpieczny.

- Ponieważ przepisy stanową, że w momencie, kiedy osoba ma zatrzymane uprawnienia w przypadku stworzenia zagrożenia, co jest wykroczeniem, dostaje pokwitowanie na siedem dni i ma uprawnienie, aby przez siedem dni poruszać się tym pojazdem – tłumaczy asp. szt. Anna Nicer z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.

A dlaczego przez dwie godziny patrol nie przyjechał do nagiego mężczyzny, który głośno mówił, że ma maczetę?

- Patrol policji, niezwłocznie, po zakończeniu wcześniejszej interwencji dotyczącej zagrożenia życia i zdrowia, pojawił się na miejscu, ale nie zastał tego mężczyzny – mówi asp. szt. Anna Nicer.

- Patrol był zadaniowany wedle tego, która interwencja jest pilniejsza. Zgłoszenie, które wpłynęło, mówiło tylko o tym, że osoba przemieszcza się bez bielizny. Nie było mowy o tym, że ktoś stwarza zagrożenie, bo wtedy patrol byłby zadaniowany w pierwszej linii do tej interwencji – zapewnia asp. szt. Anna Nicer.

Szaleńczy rajd po A4

Spotkaliśmy się na Słowacji z małżeństwem, które spotkało na swojej drodze kierowcę sportowego auta.

- Jechał od prawej do lewej. Wysiadł z auta i zaczął być agresywny, zaatakował pierwszy samochód i rozbił lusterko, potem rozbił lusterko w drugim aucie i przyszedł do mnie – opowiada nasz rozmówca.

Po tym jak kierowca sportowego auta zaatakował parę, ta próbowała mu uciec. Mężczyzna jednak nie odpuszczał, wielokrotnie próbował zepchnąć ich z autostrady. Przerażona kobieta dzwoniła na polski numer alarmowy. Para czuje się zignorowana przez polską policję, bo nikt się nie zjawił, aby im pomóc.

Dotarliśmy też do innych osób, które dzwoniły na numery alarmowe.

- On poruszał się między 140, a 160 km/h i przy takich prędkościach próbował zepchnąć nas z drogi. Dość często jechał pasem awaryjnym i nim wyprzedzał samochody – opowiada jeden ze świadków i dodaje: - Reakcja policjantów była dość bezradna. Nie zatrzymali go.

Kierowca sportowego auta zjechał z autostrady do Opola, gdzie zaparkował na stacji paliw i poszedł spać. Auto, którym się poruszał, należało do jednej z małopolskich wypożyczalni samochodów. Pracownicy tej wypożyczalni zdążyli przyjechać do Opola i odebrać auto, a w tym czasie policji nadal nie udało się namierzyć niebezpiecznego kierowcy.

 - Policjanci natychmiast reagowali na zgłoszenie. W wyniku podjętych czynności nie ujawniono tego pojazdu, ale policjanci nie spoczęli na laurach – zapewnia Agnieszka Żyłka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Skontaktowała się z nami rodzina kierowcy sportowego auta. Okazuje się, że mężczyzna od wielu lat leczy się psychiatrycznie. Na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii, a do Polski przyjechał na urlop. Tutaj niestety doszło do zaostrzenia jego choroby. Rodzina twierdzi, po tym jak zobaczyła pierwsze nagrania z jego udziałem w internecie, również natychmiast zadzwoniła na policję, prosząc o pomoc dla chorego. Mówią, że także poczuli się zignorowani.

Policja apeluje o zgłaszanie się świadków i poszkodowanych przez kierowcę, aby zebrać cały materiał dowodowy i ewentualnie przedstawić zarzuty mężczyźnie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości